Koniec procesu w sprawie śmierci Ewy Tylman!

Zakończył się trwający ponad 2 lata proces w sprawie śmierci Ewy Tylman. Oskarżony o zabójstwo z zamiarem ewentualnym Adam Z. nie przyznaje się do winy. Prokuratura domaga się dla niego kary kilkunastu lat pozbawienia wolności.

Za zarzucane Adamowi Z. czyny grozi mu kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności. Prokuratura domaga się 15 lat pozbawienia wolności i 100 tysięcy złotych na rzecz rodziny Ewy Tylman.

Podczas dzisiejszej mowy końcowej prokurator Magdalena Mazur-Prus mówiła, że „zamiast wezwać pomoc i ratować ją, Adam Z. ze strachu wepchnął Ewę do rzeki uznając, że nie poniesie za to odpowiedzialności”. Wskazała, że główną przyczyną działania oskarżonego był strach przed odpowiedzialnością za szereg zdarzeń, których był uczestnikiem. Podkreśliła także, że Adam Z., „z pewnością godził się na to, że Ewa Tylman utonie”.

Prokurator Magdalena Jarecka przedstawiła w sądzie wersję wydarzeń ustaloną przez śledczych. O godzinie 3:21 Adam Z. i Ewa Tylman, którzy wracali razem do swoich domów zatrzymali się i doszło między nimi do sprzeczki, po której kobieta zaczęła uciekać w kierunku mostu Rocha. Dwie minuty później oskarżony miał dogonić koleżankę przy skwerze Łukasiewicza.

„W pewnym momencie Ewa weszła w głąb skweru i oddaliła się, a o godzinie 3:26 wyszła na ul. Grobla. W międzyczasie Adam postanowił przeciąć jej drogę i pobiegł przez teren nieobjęty żadną z kamer. Dogonił Ewę i znowu doszło do szarpaniny, a Ewa się wyrwała i pobiegła w kierunku skarpy przed rzeką”

prokurator Magdalena Jarecka

Kobieta miała dobiec do barierki, przy której dogonił ją Adam Z. i ponownie miało dojść między nimi do szarpaniny, podczas której oskarżony zdaniem śledczych popchnął Ewę, a ta spadła ze skarpy i straciła przytomność.

Zdaniem prokuratury Adam Z. miał podbiec do nieprzytomnej koleżanki i wystraszyć się jej stanu, dlatego chwycił za ręce i zaczął ciągnąć w kierunku Warty. Gdy był przy betonowym korycie miał zepchnąć ciało Ewy w głąb rzeki, a następnie szybko oddalić się z miejsca zdarzenia.

Prokuratura zwracała uwagę także na to, że oskarżony „zasłania się niepamięcią”. Wskazano, że oskarżony pamięta m.in. kto był na imprezie firmowej poprzedzającej tragedię, ale nie pamięta jej dalszego przebiegu.

Prokurator Mazur-Prus wskazała także na wydarzenia z 3 grudnia 2015 roku, kiedy to Adam Z. powiedział policjantom co miało się wydarzyć nad rzeką i przyznać się do winy. Oskarżony wycofał się później z tych słów. Zdaniem prokurator, słowa skierowane do funkcjonariuszy były „jednym jedynym razem, gdy (Adam Z.) powiedział prawdę”.

Mecenasi rodziny Ewy Tylman, która występuje w roli oskarżyciela posiłkowego podkreślali przede wszystkim zmianę wersji zeznań przez oskarżonego w czasie prowadzonego postępowania. Ich zdaniem Adam Z. specjalnie i świadomie zboczył z trasy do swojego domu i podrzucił dowód osobisty Ewy na przystanek.

Z kolei obrońca oskarżonego, Ireneusz Adamczak oświadczył, że obrona stoi na stanowisku, że oskarżony nie dopuścił się zarzucanego mu czynu. Obrońca wniósł o uniewinnienie jego klienta. Wskazywał na brak dowodów na twierdzenia aktu oskarżenia, w tym także brak dowodów na zamiar oskarżonego. Podkreślił, że spekulacje nie mogą stanowić jakiekolwiek podstawy wyroku i uzasadnienia.

Obrońca wskazał także, że Adam Z. konsekwentnie nie przyznawał się do winy. Zauważył, że nie ma żadnego dowodu na wersję przedstawioną przez funkcjonariuszy, poza notatką służbową, którą podpisuje tylko policjant. Podkreślił jednocześnie, że relacje policjantów także różniły się co do tego gdzie i kiedy miała miejsce taka rozmowa.

Zwrócił także uwagę na fakt upojenia alkoholowego swojego klienta w chwili zdarzenia. Jak zauważył, człowiek będący pod wpływem alkoholu działa wolniej, co oznacza, że czas przedstawiony przez prokuraturę jest nielogiczny.

Obrona zauważyła także, że wiele z dowodów zgromadzonych przez prokuraturę „nie ma znaczenia” dla tej konkretnej sprawy. Spośród zeznań kilkudziesięciu świadków, analizy zapisów monitoringu, rozmów telefonicznych i bilingów wiele nie dotyczy bezpośrednio przebiegu zdarzeń. Adamczak zwrócił uwagę, że nawet zeznania wielu ze znajomych pary potwierdza wersję przedstawioną przez Adama Z.

Obrona wskazała również na opinię biegłych lekarzy medycyny sądowej, która nie wskazuje jednoznacznie okoliczności i przyczyny śmierci Ewy Tylman.

Zdaniem obrony, oskarżony nie tylko nie dopuścił się zarzucanego mu czynu zabójstwa, ale także nie powinien odpowiadać za nieudzielenie pomocy, ponieważ nie ma dowodów na to, że Tylman znajdowała się w sytuacji zagrożenia życia.

Wyrok ma zapaść 17 kwietnia o godzinie 10:30.