NIK krytycznie o reformie oświaty

Najwyższa Izba Kontroli nie pozostawia suchej nitki na reformie edukacji, wprowadzonej przez rząd PiS. Niezależna instytucja potwierdziła to, co Miasto Poznań mówiło już od 3 lat. Zabrakło rzetelnej analizy skutków wprowadzanych zmian. Efekt jest taki, że koszty rewolucji w oświacie spadły przede wszystkim na samorządy. W wielu szkołach warunki nauczania znacznie się pogorszyły. Z kolei nauczyciele wskazują na konieczność zmian w podstawie programowej, która została przygotowana “na kolanie”.

Rodzice, uczniowie, nauczyciele, a także samorządy boleśnie odczuły skutki “deformy” polskiego systemu edukacji i będą je odczuwać nadal. Chaos obecny już w szkołach podstawowych zaczyna wkraczać do szkół średnich, gdzie od września naukę rozpoczną jednocześnie absolwenci gimnazjów i 8-letnich szkół podstawowych. Przygotowana na kolanie reforma to w rzeczywistości demontaż systemu oświaty oraz przykład skrajnej nieodpowiedzialności i niegospodarności rządu. W Poznaniu na jej wdrożenie wydaliśmy około 50 mln zł – za te pieniądze moglibyśmy zrealizować wiele inwestycji realnie poprawiających jakość poznańskiej edukacji.

 zauważa Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

 Jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli, zmiany w edukacji, na których przygotowanie przeznaczono zaledwie 9 miesięcy, zostały wprowadzone nierzetelnie. Nie poprzedziły ich analizy skutków finansowych i organizacyjnych. Efekt jest taki, że subwencja oświatowa pokrywa jedynie połowę kosztów, które w związku z reformą musiały wziąć na siebie samorządy. W ⅓ polskich szkół warunki nauki znacznie się pogorszyły.

– Ze względu na problemy lokalowe części szkół podstawowych, wzrósł współczynnik zmianowości, co wiąże się z dłuższą pracą placówek. Przykładowo przesunięto rozpoczęcie lekcji na godzinę 7.10 i odnotowano przypadki kończenia obowiązkowych zajęć o 18.15. W 22 proc. szkół podstawowych zmniejszyła się dostępność pracowni przedmiotowych, czy sal gimnastycznych (częściej lekcje wychowania fizycznego odbywały się w innych miejscach, np. na korytarzu). Wygospodarowanie nowych sal lekcyjnych odbywało się kosztem ograniczenia dostępu do innych pomieszczeń, np. zmniejszano powierzchni świetlicy. Część szkół miała trudności z wyposażeniem sal w pomoce dydaktyczne potrzebne do nauki nowych w szkołach podstawowych przedmiotów np. fizyki, chemii – czytamy w raporcie NIK.  

Wątpliwości Najwyższej Izby Kontroli budzi także proces przygotowania nowych podstaw programowych. Tylko 20 proc. ekspertów, którzy nad nimi pracowali, było rekomendowanych przez instytucje związane z systemem oświaty. Podręczniki szkolne zostały opracowane nie na podstawie gotowej podstawy programowej, a jedynie jej projektu.  

– Zdaniem respondentów obowiązująca podstawa programowa jest zbyt obszerna, nieprzystająca do realiów szkolnych i przede wszystkim bardzo obciążająca dla uczniów. Ponadto wskazywano, że wiele treści jest zbędnych, a w konsekwencji nie ma czasu na utrwalanie rzeczy potrzebnych i ważnych – informują kontrolerzy NIK.

To jeszcze nie koniec chaosu. Z powodu konieczności przyjęcia do szkół tzw. podwójnego rocznika przed ogromnym wyzwaniem postawiono powiaty i dyrektorów szkół ponadgimnazjalnych i ponadpodstawowych. Od września naukę w nich ma rozpocząć ponad 705 tys. uczniów, czyli dodatkowo prawie 370 tys. absolwentów VIII klas szkół podstawowych.

– Minister nie przeprowadził rzetelnych i kompleksowych analiz dotyczących możliwości przyjęcia do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych absolwentów VIII klas szkół podstawowych oraz III klas wygaszanych gimnazjów. Dane, które Minister analizował, były niepełne i ograniczyły się do dostępności sal z 13 proc. szkół – wzięto pod uwagę tylko samodzielne licea ogólnokształcące. Pominięto pozostałe szkoły, tj. technika i szkoły branżowe I stopnia, jak również szkoły funkcjonujące w zespołach – zauważają kontrolerzy NIK.

– Cieszymy się, że niezależna instytucja, jaką jest Najwyższa Izba Kontroli, przeanalizowała skutki, które przyniosła nieprzemyślana reforma edukacji. Raport NIK potwierdza to, co samorządy – w tym Miasto Poznań, powtarzały wielokrotnie – jeszcze przed wprowadzeniem zmian, a potem już w czasie postępującego demontażu systemu oświaty. Zamiast pochylić się nad naszymi postulatami mówiono, że to działania polityczne. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. To rząd PiS, realizując swoją politykę, nie zważał na dobro dzieci. Z efektami tych nieprzemyślanych działań będziemy się borykać jeszcze długo – zauważa Mariusz Wiśniewski, zastępca prezydenta Poznania.  

Z treścią całego raportu można się zapoznać na stronie Najwyższej Izby Kontroli.