Ty Bambrze!

W 2019 roku przypada jubileusz 300-lecia przybycia do Wielkopolski osadników niemieckich spod Bambergu. Przy tej okazji Muzeum Etnograficzne Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu prezentuje wystawę, która może skłaniać do refleksji nad relacjami sąsiedzkimi pomiędzy Bambrami i nie-Bambrami. 

Wystawa została  pomyślana  jako opowieść o Bambrach obserwowanych z zewnątrz – „okiem sąsiada” i poprzez pryzmat utartych obiegowych opinii, według których przypisywano im cechy powszechnie uznane jako typowe dla Bambra, miedzy innymi takie, jak: obcość, religijność, gospodarność, rodzinność, zamożność, pracowitość, odmienność w ubiorze i niegustowność ubioru, osiąganie sukcesu. Sama ekspozycja oraz towarzyszące jej wydarzenia edukacyjne będą okazją do poszerzenia wiedzy o Bambrach oraz do konfrontacji uogólnień zawartych w stereotypach. Być może uda się znaleźć odpowiedź na pytanie czy i ile prawdy zawartej jest w stereotypach, czy też może są one nośnikiem fałszywych przekonań wypaczając obraz jak krzywe zwierciadło? 


Do dziś w Poznaniu spotykamy trwałe ślady życia Bambrów. Co czwarty rodowity mieszkaniec Poznania jest jakimś stopniu potomkiem osadników spod Bambergu. Miasto zdobią kamienice wybudowane  przez rodziny bamberskie. Strój bamberski pojawia się na wszystkich ważniejszych uroczystościach  miejskich. Każdego roku, w pierwszą sobotę sierpnia, na Starym Rynku organizowane  jest Święto Bamberskie. Postać Bamberki stała się symbolem Poznania.

Bambrzy przynieśli ze sobą inną kulturę, obyczaje i – przede wszystkim – język, który przez długi okres był barierą w porozumiewaniu się, zarówno w kontaktach z sąsiadami polskimi, jak i w kontaktach z władzami miejskimi. Początkowo – jako odmienna grupa etniczna – Bambrzy czuli się wyobcowani, zamykali się we własnej grupie, kultywowali swoje zwyczaje

Wyznawana religia katolicka ułatwiła Bambrom zadomowienie się w Poznaniu.

W podpoznańskich wsiach, w których nie było kościoła, wielu mieszkańców stawiało przydomowe kapliczki, pełniące rolę małych kościółków. Umieszczano w nich figury świętych fundowane także przez rodziny bamberskie. W domach Bambrów wisiały wspaniałe obrazy z wizerunkami Matki Boskiej z dzieciątkiem i innych świętych. Krzyżyk i medaliki to obowiązkowy dodatek do korali Bamberek. 


Obrazy religijne zdobione błyszczącym złotym i srebrnym brokatem były kosztowne. Zdobiły wnętrza domu, stanowiąc świadectwo religijności i zarazem zamożności gospodarzy. Bambrzy mieli do nich zamiłowanie.
Licznie uczestniczyli we wszelkich uroczystościach kościelnych  i swoim strojem stanowili wyjątkową ich ozdobę. 

Bambrzy dali się poznać jako pracowici, uczciwi i oszczędni.

Bamberki często naprawiały, sztukowały i cerowały zniszczone elementy odzieży.

Piękna, równa cera na odświętnym fartuchu czy chuście stanowiła powód do dumy.

W gospodarstwie u Bambrów dbano o wszelkie sprzęty i naczynia, starannie je naprawiano

i wzmacniano.

W „Poznańskich wspominkach: Starzy poznaniacy opowiadają”, wydanych w  Poznaniu w 1960  r.  tak określani byli przybysze z Bambergu:
„Słynęli z bogactwa i mieli upodobanie w pokazywaniu swej zamożności. Mówiono, że byli skąpi, ale to nieprawda. Byli raczej oszczędni w drobiazgach i postępowali w myśl zasady: […] «Kto grosza nie szanuje, ten nie wart talara». Przy okazjach potrafili być hojni, a nawet rozrzutni”.

Dbali o więzy rodzinne zapewniające im poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa.

Elementem scalającym rodzinę były wspólne posiłki. Więzi rodzinne u Bambrów podkreślały wspólne niedzielne obiady. 

E.J. Szuman, Baron, baron – tryk we wspomnieniach spisanych w  1982 wiele uwagi poświęca właśnie  zwyczajom dotyczącym posiłków.

 „[…] Teraz pare słów o tym, co u nos się jadło. Rano zawsze jadaliśmy zupy przed pujściem do szkoły. A więc: w poniedziałek zupa z mąki, wody i mleka czyli naworka, we wtorek wcinaliśmy zupe z czerstwego chleba, który kroiło się w kostkę, zarówno skórki jak i ośrodko, ta zupa nazywała się zmyelka, w środę była gotowana zupa z kwaśnego mlyka i śmietany, czyli polewka. W czwartek zupa z ryżu, a w piątek żur, w sobotę była zupa z płatków owsianych, a zato w niedziele gotowało się przysmak nielada – kakao na samym mlyku.

Obiady zato najwykwintniejsze były w niedziele i czwartki, które były dniem obywatelskim, w dniu tym można się było spodziewać gości. Na czwartkowy obiad, to można było ugotować zupe, która się nazywała „białe kwaśne” czyli barszcz. Jak tę poznańską zupe się gotowało, to zaraz opisze. Do rosołu z warzyw wkładało się cinkie rzeberka wieprzowe i przyprawy a więc: liście bobkowe, pieprz i sól. Gdy się to ugotowało, to cedziło się zupe z warzyw i żeberek. Warzywa kroiło w talarki i wsypywało spowrotem do rosołu, który następnie zaklepywało się kwaśną śmietaną i dodawało sok z cytryny, Do tego musiał być zrobiony makaron w cinkie nitki, który samymu się robiło. […] Zeberka gdy ociekły z rosołu były opruszone majerankiem i smażono na smolcu. Do tego musiała być jeszcze gotowana kapusta, zimą kwaśna latem słotka. Nie było się też bez pyrek z koperkiem. Białe kwaśne z makaronem podawało się na kanciastych salaterkach, a kapustę z żeberkami i pyrki z sosem na talerzach płaskich. W soboty za to u nas było pieczenie żytniego chleba na żurku w piekarniku czyli bratkaście, po ugotowaniu obiadu, kiedy piec był dobrze wygrzony. Gdy już chleb na dobre się piyk, to wołało nas matka z dworu, abyśmy przyszli wąchać „najpiękniejszy zapach świata” – zapach pieczonego chleba […] ”.

Bambrzy wyróżniali się strojem – nie tylko tym odświętnym ale i codziennym.
Wielowarstwowy ubiór Bamberki – duża ilość noszonych równocześnie spódnic była cechą ubioru bamberskiego niespotykaną w żadnym innym polskim stroju ludowym.  

Aby uzyskać odpowiedni kształt spódnicy, nawiązujący do mody baroku i rokoka, Bamberki nosiły wiele spódnic nałożonych jedna na drugą. Oskar Kolberg napisał, że w dni świąteczne mogło być ich w sumie aż dziesięć. Podstawowy zestaw obejmował trzy watówki, dwie halki, spódnicę spodnią i wierzchnią. Sprawiało to, że Bamberka nie mogła w swoim stroju nie tylko usiąść, ale nawet klęczeć, więc w trakcie mszy św. jedynie głęboko się skłaniała w koniecznych momentach. Jednak, poruszając się odpowiednio, Bamberka potrafiła wprawić wszystkie spódnice w ruch przypominający „kołysanie się dzwonu”. Jeszcze na przełomie XIX i XX w. odróżniano w ten sposób prawdziwe Bamberki od kobiet jedynie przebranych w strój bamberski, które tej sztuki nie posiadły.

A kornet bamberski to jedno z najbardziej efektownych i równocześnie najdroższych przybrań głowy wśród strojów polskich.