Tragedia rozegrała się w czerwcu, gdy Wielkopolska zmagała się z upałami. Mężczyzna, obywatel Ukrainy, zasłabł w pracy na terenie zakładu produkującego trumny pod Nowym Tomyślem. Właścicielka firmy zamiast wezwać pomoc nakazała pozostałym pracownikom iść do domu.
W zakładzie został tylko jeszcze jeden pracownik, także Ukrainiec, który – jak wynika z najnowszych ustaleń śledczych – reanimował swojego kolegę. Poszkodowany odzyskał na moment świadomość, jednak po chwili znów zasłabł, a ostatecznie zmarł. Jak wyjaśnia prokuratura, z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna prowadzący reanimację domagał się wezwania karetki pogotowia, jednak właścicielka zakładu odmówiła.
Jak się okazało, kobieta nielegalnie zatrudniała obywateli Ukrainy i bała się konsekwencji w przypadku wezwania pogotowia. Zamiast pomóc pracownikowi, podjęła decyzję o wywiezieniu 36-latka poza zakład pracy. Grożąc drugiemu z Ukrainców, że poinformuje służby o jego nielegalnym pobycie w Polsce co skutkowałoby jego deportacją, kazała mu przenieść zwłoki kolegi do jej samochodu, a następnie wywiozła je do lasu pod Wągrowcem.
Ciało mężczyzny odkryto kilka dni później.
Kolega zmarłego próbował uciec z Polski, jednak został zatrzymany przez policję w hostelu w Łomży. Postawiono mu zarzut utrudniania śledztwa, w tym głównie zacierania śladów przestępstwa. Prokuratura przyznaje jednak, że jako okoliczność łagodzącą będzie brany pod uwagę fakt, że mężczyzna był zastraszany przez szefową i bał się o własne bezpieczeństwo. Zastosowano wobec niego dozór policyjny.
Właścicielka zakładu, mieszkanka Poznania, Grażyna F. została tymczasowo aresztowana. Przedstawiono jej zarzut nieudzielenia pomocy nieprzytomnemu i nieumyślnego spowodowania śmierci za co grozi jej kara do 5 lat pozbawienia wolności. Kobieta odpowie także za nielegalne zatrudnianie pracowników.