Jego szkolne problemy zaczęły się w drugiej klasie. Już wtedy chłopiec był upokarzany przez rówieśników. Wyśmiewano jego talent wokalny.
10-latek mocno przeżył całą sytuację.
Rodzice przenieśli chłopca do szkoły muzycznej. Jednak z powodu problemów zdrowotnych matki, Szymon powrócił do szkoły w Dusznikach. Napięcia między uczniami w klasie eskalowały. Szymon dwukrotnie miał zostać pobity.
Świadkiem ostatniego zajścia była jedna z nauczycielek.
Dyrekcja uważa, że szkoła jest bezpieczna. Konflikty Szymona z rówieśnikami, postrzegane są przez pedagogów jedynie jako incydenty.
Ale na przemoc w szkole żalą się także rodzice innych dzieci. Ta sama grupa agresorów, ma dokuczać również innym uczniom.
“Dzieci wyzywają mojego syna. Mówią o nim spalony ryj, podpalacz, grubas” – mówi Blanka Maćkowiak.
“Ile można chodzić do pani dyrektor, żeby rozmawiała z tymi dziećmi. To się dzieje dzień w dzień. Rodzice tych dzieci nie widzą problemu” – denerwuje się Maćkowiak.
Podobnie sprawę przedstawia matka innego dziecka.
“To jest wyśmiewanie się z różnych cech charakteru, osobowości, czy wyglądu. To jest przysłowiowe wzięcie za szmatę, za kurtkę i rzucenie osobą o ścianę czy podłogę. Pedagog i dyrekcja nie znajdują środków, którymi mogliby rozwiązać bardzo dotkliwe sytuacje na terenie szkoły.
Z kolei matki agresywnych uczniów niechętnie rozmawiają o problemach swoich dzieci. Jeden z chłopców jest w trakcie terapii.
“Ale to nie jest tak, że tylko moje dziecko jest najgorsze. Agresja u niego bierze się stąd, że jest chory. Bo ma zaburzenia zachowania. Jest nadpobudliwy i nie potrafi sobie poradzić z emocjami, bo w domu takiego problemu nie mam” – słyszymy od jednej z matek.
“Jeżeli byłyby jakieś problemy z dzieckiem to myślę, że najpierw bym miała jakieś sygnały ze szkoły. A nie miałam. Nie byłam wzywana do szkoły. Uważam, że jest to pomyłka” – mówi matka innego ucznia.
Ze względu na przemoc w szkole, Szymon ma indywidualny tok nauczania. Taką decyzję podjęli specjaliści. Zajęcia prowadzone są w domu. To dziewięć godzin lekcyjnych tygodniowo. Jednocześnie psychologowie zalecili, aby chłopiec miał kontakt z klasą oraz uczestniczył w życiu szkoły.
“Tak jest lepiej. Nie ma dzieci, które by mi dokuczały. Czuję się zdecydowanie bezpieczniej. Ale brakuje mi rówieśników. Chciałbym, żeby wszystkie problemy się skończyły. Chciałbym wrócić do bezpiecznej szkoły” – mówi Szymon.
“To nie jest dobre, że Szymon podlega takiej formie nauczania, która nie daje możliwości wszechstronnego rozwoju. Z drugiej strony mamy problem z grupą agresorów. Oni doświadczają tego, że taki sposób zachowania jest skuteczny. A dziesiątki, jak nie setki dzieci, które są świadkami tego wszystkiego… czego one się uczą?” – mówi dr Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Sprawą przemocy w szkole zajmuje się kuratorium oświaty i sąd rodzinny.