Czujniki pojawiły się na ul. Serbskiej w październiku 2019 roku. Miały pomóc w walce z kierowcami, którzy odcinek między ul. Naramowicką i Rondem Solidarności traktują jak tor wyścigowy przekraczając dozwoloną prędkość i stwarzając zagrożenie na drodze.
Po wykryciu zbyt dużej prędkości poruszania się pojazdu, czujniki przesyłają sygnał do urządzenia połączonego z najbliższą sygnalizacją świetlną, która automatycznie zmienia światło na czerwone. W ten sposób kierujący są zmuszeni do zmniejszenia prędkości, poczekania na zielone, a tym samym nie rozwijają jeszcze większej prędkości. (więcej: tutaj)
Jak informuje ZDM, system nie do końca rozwiązał problem. Okazuje się, że nawet konieczność zatrzymania się na czerwonym świetle nie zawsze zniechęca kierujących do zdjęcia nogi z gazu.
„Z naszych obserwacji wynika, że wciąż wielu kierujących jedzie zbyt szybko i powoduje, że na sygnalizacji zapala się czerwone światło. Przez takich piratów drogowych mogą „cierpieć” także inni kierowcy. Wówczas gdy jeden szarżuje na drodze – czerwone światło może zatrzymać więcej pojazdów. Zdarzają się sytuacje, że czerwone światło może palić się dłużej.”
Jak wskazuje ZDM, zdarzają się sytuacje, w których kierowcy widzą, że zapalone jest czerwone światło, a mimo to nie zwalnia i nadal przekracza dozwoloną prędkość. Wówczas czujniki przesyłają sygnał o nieprawidłowym zachowaniu, przez co czerwone światło pali się jeszcze dłużej.
By przemówić do rozsądku i sumienia niesfornych kierujących, ZDM zamontował specjalne tablice informujące o tym: jak szybko można jechać i że jest to sprawdzane.
W ten sposób drogowcy mają nadzieję, że kierujący świadomi tego, że szkodzą sobie i innym, będą szybciej ściągać nogę z gazu i zaczną stosować się do ograniczeń prędkości.