Polski rząd kupował od poznańskiej firmy testy na koronawirusa kilkukrotnie drożej niż cena rynkowa i hurtowa?

Zamiast ok. 34 złotych aż 124 do nawet 209 złotych – poznańska firma sprzedawała polskiemu rządowi testy na obecność koronawirusa z bardzo dużą marżą. O ile można uznać to za prawa biznesu, to jednak w sprawie funduszy państwa, sytuacja jest już nieco bardziej skomplikowana. Okazuje się, że Ministerstwo Zdrowia kupując testy u pośrednika zapłaciło nawet kilkadziesiąt milionów złotych więcej niż gdyby dokonano zakupu na rynku pierwotnym lub od polskich producentów. Co więcej, firma ma mieć powiązania z politykami oraz samą partią PiS.

O sprawie pisze Onet, który zbadał sprawę. Jak podaje portal, na początku epidemii koronawirusa w Polsce polski rząd rozpoczął sprowadzanie testów na obecność Sars-CoV-2 od kilku polskich dostawców. Kontrakty zwykle opiewały na kwotę od kilku do kilkunastu milionów złotych. Jest jednak jeden wyjątek, o którym pisze Onet – poznańska firma, która dostarczyła 365 tysięcy testów wystawiając fakturę na ok. 47 milionów złotych. Około 340 tysięcy testów pochodziło od tureckiej firmy Anatolia Geneworks, sprzedane polskiemu rządowi za 44 miliony złotych. Oznacza to, że jeden test kosztował około 128 złotych.

Tymczasem, jak udało się ustalić dziennikarzom Onetu, Turcy sprzedawali wówczas testy poznańskiej firmie za ok. 34 złote za sztukę, podczas gdy najniższa cena jaką Ministerstwo zapłaciło firmie ze stolicy Wielkopolski wynosiła 124 złote, a najwyższa 209 złotych. Marża pośrednika okazała się więc wyjątkowo wysoka.

Co więcej, w specjalistycznych sklepach internetowych te same testy kosztują 50 złotych, czyli także o wiele taniej niż cena, jaką zapłacił za zamówienia polski rząd. Gdyby ministerstwo samo sprowadziło testy po cenie rynkowej, mogłoby zaoszczędzić ok. 27 milionów złotych. W przypadku zakupu hurtowego, oszczędność byłaby jeszcze większa.

Dziennikarze wysłali do ministerstwa zapytania m.in. o to, czy przed podpisaniem umowy z pośrednikiem sprawdzono ceny produktu na tureckim rynku. Odpowiedź wskazuje, że nie.

Poznańska firma w rozmowie z dziennikarzami miała tłumaczyć wysokie ceny odsprzedaży kosztami m.in. logistyki i transportu w trudnym okresie pandemii. Okazuje się jednak, że biuro prasowe ministerstwa poinformowało, że pierwsza dostawa testów z Turcji była finansowana przez Kancelarię Premiera, a jedynie pozostałe opłacał dostawca.

Portal w rozmowie z pracownikami firmy, a także na podstawie własnego śledztwa dotarł do powiązań firmy ze środowiskiem Prawa i Sprawiedliwości. Ustalił, że założyciel firmy (który kilka lat temu przekazał swoje udziały żonie i szwagierce), Tomasz Zdziebkowski, znany jest także ze swojej działalności politycznej, udzielając się m.in. ze związanym ze środowiskiem PiS Akademickim Klubie Obywatelskim im. Lecha Kaczyńskiego. Wiele osób związanych z AKO startowało w wyborach parlamentarnych z list PiS. Z kolei żona Zdziebkowskiego podczas ostatnich wyborów parlamentarnych została zgłoszona do składu Obwodowej Komisji Wyborczej z ramienia PiS i jest wiceprezesem Stowarzyszenia Warsztaty Idei Obywateli RP.

Pracownicy firmy w rozmowie z Onetem przyznają także, że politycy związani z PiS gościli w firmie.

Sprawa opisana przez portal jest kontrowersyjna przede wszystkim z uwagi na fakt ogromnych kosztów, jakie poniosło polskie państwo poprzez takie transakcje. Zaoszczędzone pieniądze można było przekazać na inne cele związane z walką z epidemią lub zakup kolejnych testów. Sprawa prawdopodobnie będzie dalej wyjaśniana.