Ekspert w dziedzinie biologii medycznej i badań naukowych Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu dr hab. Piotr Rzymski podkreślił w rozmowie z PAP, że notowane w ostatnich dniach rekordowe liczby nowych przypadków zakażeń SARS-CoV-2 nie są wielkim zaskoczeniem.
Ekspert pytany o ewentualny wpływ protestów, jakie w ostatnim czasie odbywają się w kraju, i w których biorą udział nawet tysiące osób, powiedział, że do łączenia liczby nowych przypadków z protestami należy podchodzić z dużą ostrożnością.
“Kolejny wzrost liczby zakażeń zaczął się praktycznie w tym samym momencie, kiedy zaczęły się protesty. Łączenie jednego z drugim nie jest więc za bardzo uzasadnione merytorycznie. Nie wskazuje na to również model matematyczny UW. Trzeba wziąć pod uwagę, że czas inkubacji wirusa wynosi przeciętnie 5 dni, ale niekiedy nawet do dwóch tygodni. Oczywiście nie można wykluczyć, że część osób zakaziła się podczas protestów, ale trzeba pamiętać, że do transmisji wirusa dochodzi przede wszystkim przy bliskim kontakcie na ogół w pomieszczeniach zamkniętych – to one są głównym miejscem podwyższonego ryzyka” – dodał.
Ekspert tłumaczył, że “oczywiście przy większym stłoczeniu ryzyko zakażenia istnieje, zwłaszcza jeśli ktoś nie przestrzega rekomendacji noszenia maseczek, natomiast mamy w Polsce teraz mnóstwo rozproszonych źródeł zakażeń”.
Dodał, że praktycznie w każdym miejscu można spodziewać się spotkania osoby zakażonej, ponieważ “fenomen tego wirusa polega na tym, że on u ok. 20 proc. zakażonych w ogóle nie daje objawów. Osoby te zupełnie nieświadomie mogą go dalej rozprzestrzeniać i zakazać innych”.
Rzymski zaznaczył również, że spora część osób wiąże ostatnie rekordy zakażeń z tym, że koronawirus stał się rzekomo bardziej zakaźny. Ekspert zaznaczył, że “SARS-CoV-2 jest tak samo zakaźny jak był wcześniej, nie ma obecnie żadnych dowodów naukowych, które by wskazywały, że zmutował w takim kierunku, by miało to wpływ na dynamikę epidemii”.
“Trzeba pamiętać, że przyszła jesień, a jesień sprzyja wirusowym infekcjom układu oddechowego, bo jest chłodniej, a wirus lepiej czuje się w niższych temperaturach. Poza tym właśnie jesienią częściej spotykamy się w przestrzeniach zamkniętych. Od dawna ostrzegaliśmy, że jesienią będziemy mieć złą sytuację i od różnych rozwiązań i decyzji także tych indywidualnych będzie zależało, czy ta sytuacja będzie tragiczna. A teraz jest już niemal tragiczna” – zaznaczył ekspert.