Zapomniane wielkopolskie tradycje wielkanocne

W odwiecznej rywalizacji Bożego Narodzenia z Wielkanocą, zdecydowanie wygrywa to pierwsze. Wielkanoc jest jednak najważniejszym świętem w kalendarzu liturgicznym. Obrzędowość wielkanocna jest równie bogata, jak bożonarodzeniowa, a wiele z jej zwyczajów ma jeszcze przedchrześcijański charakter, choć nie wszystkie są już praktykowane. 

Relikty pogańskich wierzeń, które przeszły do obrzędowości wielkanocnej, wiązały się z rytuałami wiosennymi i budzeniem się przyrody. Część zwyczajów została zaadaptowana do obrzędowości chrześcijańskiej, ale nadano im inny wymiar. Najwięcej dawnych tradycji przetrwało na wsi, choć nawet tam niektóre zwyczaje świąteczne uległy zapomnieniu. Dzięki pracom ojca polskiej etnografii Oskara Kolberga oraz późniejszym badaczom, cierpliwie zbierającym relacje i wspomnienia wiemy, jak kiedyś obchodziło się święta wielkanocne w Wielkopolsce. W artykule omawiam jedynie te tradycje wielkanocne, które nie są już praktykowane.

Wielki Post

Wielki Post, okres poprzedzający czas Wielkiejnocy, a zaczynający się Środą Popielcową, był dawnej bardzo surowo przestrzegany. W tym czasie nie tylko należało powstrzymać się od hucznych zabaw, ale przede wszystkim zmienić codzienne menu. Zakazane było spożywanie mięsa, tłuszczów i jaj. W tym okresie na stołach królowały mączne zupy, zwłaszcza żur, kasze, śledzie i oczywiście ziemniaki (od przełomu XVIII i XIX w.). Bywało, że w środy, piątki i soboty w ogóle powstrzymywano się od jedzenia i picia. Pamiątką po rygorystycznym poście był zwyczaj palenia (zakopywania) żuru, praktykowany niegdyś w Wielki Czwartek. 

Niedziela Palmowa

W Niedzielę Palmową tradycyjne święci się gałązki palmowe przystrojone kwiatami i ziołami. Niegdyś przepisywano im magiczną moc. Pączki (bazie) połykano, wierząc, że chronią one przed chorobami. Gałązki ustawione w oknach miały chronić przed piorunami, zatykane na polach zapewniały dobre zbiory, a chowane za obrazami, zapewniały szczęście domownikom.

Wielki Czwartek

Jedną z niepraktykowanych już tradycji związanych z Wielkim Czwartkiem, była wiara w „ubożęta”, czyli małe duszki opiekujące się chatą i obejściem. Należało zostawiać im okruchy chleba i resztki jedzenia oraz powstrzymać się w tym dniu od pieczenia chleba Wierzono bowiem, że ubożęta mieszkają w piecach. 

Wielki Piątek

Dawnej w Wielki Piątek istniał zwyczaj polegający na wykąpaniu się o świecie w najbliższym zbiorniku wodnym. Miało to zapewnić zdrowie przez cały rok. Ludzie wierzyli, że woda tego dnia ma cudowną moc. 

Wielka Sobota

Najważniejszym elementem Wielkiej Soboty jest oczywiście święcenie pokarmów. Oskar Kolberg przekazał nam, jak wyglądała zawartość dziewiętnastowiecznego koszyka ze święconką i trzeba przyznać, że nie różniła się ona zbytnio od święconek z naszych czasów, no może z jednym wyjątkiem, do koszyczka dawniej wkładano też… wódkę. Śniadanie wielkanocne w pierwszy dzień świąt rozpoczynano wychyleniem kieliszeczka i wzajemnym przypijaniem do siebie. Dziś raczej trudno sobie wyobrazić, aby jakikolwiek ksiądz zgodził się poświęcić wódkę. 

Niedziela wielkanocna

Bardzo popularnym niegdyś zwyczajem, który przetrwał do lat 80. XX wieku, była tradycja wyścigów do domu po rezurekcji. Ścigano się pieszo, na wozach, konno, a później samochodami. Kto pierwszy dotarł do domu, ten pierwszy zakończy żniwa. 

Bardzo popularnym, choć jednocześnie kontrowersyjnym zwyczajem, kultywowanym tego dnia jeszcze w okresie międzywojennym, była tzw. „przywoływanka”. W Wielką Sobotę chłopcy wdrapywali się na dachy domów i stodół, wymieniając imiona dziewcząt ze wsi wraz z listą ich przewin i wad. Każdej, jako swoistą pokutę, wyznaczano odpowiednią ilość wiader wody, które im przeznaczono w „lany poniedziałek”. Jeśli dziewczyna miała swojego adoratora, który zobowiązywał się wykupić ją za odpowiednią ilość wódki, ta mogła spać spokojnie, ze świadomością, że następnego dnia będzie sucha. Jeśli dziewczyna nie miała chłopaka, wówczas mogła spodziewać się oblania, ale i tak mogła mieć powody do zadowolenia, ponieważ woda zmywała jej wady. Najgorzej miały te dziewczęta, które nie miały adoratorów, a przez liczne wady i przewiny, nie mogły też liczyć na oblanie wodą, bowiem nawet duża ilość wody nie była w stanie zmyć wszystkich „grzechów”. Takie dziewczęta przeżywały wielki wstyd. 

Poniedziałek wielkanocny

Oprócz popularnego „dyngusa”, praktykowanego do tej pory, nie tylko zresztą na wsiach, bardzo popularny był zwyczaj wędrowania grup przebierańców, chodzących od wsi do wsi i od domu do domu. W zamian za drobne upominki, z reguły: jaja, ciasto i wędliny, śpiewali piosenki i recytowali krótkie rymowanki. Te pochody, przypominające nieco bożonarodzeniowych kolędników, różniły się od siebie w zależności od regionu. W powiecie ostrzeszowskim chodzono z „kurkiem” lub „kokotkiem”, w centralnej Wielkopolsce były to pochody z „niedźwiedziem”, a w zachodniej i południowo-zachodniej Wielkopolsce chodzono z „siwkiem”. Ten zwyczaj zachował się jeszcze w szczątkowej formie w niektórych wielkopolskich wsiach.

Tradycje wielkanocne niewątpliwie ubogacały święta i nadawały nieco rozrywkowego charakteru. Oprócz przeżyć religijnych, zwyczaje ludowe gwarantowały też dobrą zabawę, choć może nie dla wszystkich.