“Ja widzę zeszmatowanego zbrodniarza” – awantura księdza Woźnickiego w poznańskim sądzie

Awantura, wyzwiska, a potem krzyż i kropidło – w Sądzie Rejonowym w Poznaniu rozpoczął się proces księdza Michała Woźnickiego, wydalonego z zakonu Salezjanów za nieposłuszeństwo. W październiku ksiądz został zatrzymany w czasie odprawiania mszy w zakonnej celi, w której mimo zakazu odprawia nabożeństwa.

 

Sprawa dotyczy październikowej interwencji w Domu Zakonnym Towarzystwa Salezjańskiego przy ul. Wronieckiej w Poznaniu. Ksiądz Michał Woźnicki odprawiał wówczas nabożeństwo w celi zakonnej, którą zajmuje mimo zakazu oraz wydalenia z zakonu Salezjanów. W pomieszczeniu przebywało zbyt wiele osób, nie dochowano zasad reżimu sanitarnego, dlatego policjanci poprosili o opuszczenie pomieszczenia. Chcieli także wylegitymować duchownego, jednak ten odmówił okazania dowodu tożsamości, w związku z czym został zatrzymany i doprowadzony na komendę.

Wczoraj w poznańskim Sądzie Rejonowym w Poznaniu rozpoczął się proces. Ksiądz zjawił się w budynku sądu odmawiając założenia maseczki na twarz. W czasie interwencji policji kilkukrotnie znieważył funkcjonariuszkę m.in. nazywając ją „zeszmatowanym zbrodniarzem” i dopytując „czy zdecydowała się już czy jest kobietą”. Jednocześnie domagał się, by zwracać się do niego per „ksiądz”, gdy policjantka poprosiła o dokument potwierdzający jego tożsamość. Z uwagi na brak reakcji, po wielu prośbach oraz ostrzeżeniu o konsekwencjach odmowy okazania dokumentu, duchowny został zatrzymany przez policję w celu wylegitymowania.

Rozprawa rozpoczęła się bez udziału oskarżonego. Jak wyjaśnił sędzia Łukasz Kawalski, z uwagi na fakt, że oskarżony odmawia poddania się regułom obowiązującym na terenie sądu i przepisom w zakresie noszenia maseczki, sąd uznał to za działanie z własnej woli i będzie prowadził posiedzenie pod jego nieobecność.

Ostatecznie ksiądz pojawił się na sali rozpraw po tym, jak założył maseczkę, jednocześnie podkreślając, że jest to jego zdaniem „szmata na twarzy” i odchylał ją za każdym razem, gdy chciał się wypowiedzieć.

Przy przyjściu na salę rozpraw spytał sędziego, czy będzie się do niego zwracał per „ksiądz”. Sędzia wyjaśnił, że sąd jest instytucją świecką, a sam obwiniony został wezwany jako obywatel Polski, dlatego nie ma takiego obowiązku i może zwracać się do niego per „pan”. Obwiniony przerwał więc sędziemu wypowiedź, nazywając instytucję sądu „masońską”, po czym wyjął krzyż i kropidło i zaczął święcić salę rozpraw, wzywając osoby zgromadzone do uczynienia znaku krzyża. Gdy ci tego nie zrobili, ksiądz oświadczył, że rozumie, że na sali siedzą sami „Żydzi i świadkowie Jehowy”.