Jak zapewniał Jakub Wakuluk, kierownik dyspozytorni medycznej w Poznaniu – awaria nie miała wpływu na szybkość udzielania pomocy.
“System od czasu do czasu się wyłączał albo zawieszał. Największym problemem było przejście systemów w offline. Wtedy kiedy dyspozytorzy musieli rozpocząć pracę i pisać wszystko w dokumentacji papierowej, a następnie te wizyty były przekazywane zespołom ratownictwa medycznego za pośrednictwem telefonów, albo drogą radiową. Także dyspozytorzy byli troszkę jak ślepcy, nie widzieli swoich zespołów gdzie one się znajdują, jak pracują. Problem później nastąpił z konsolami dyspozytorskimi, bo część konsol po tej awarii nie zaczęła pracować w sposób prawidłowy, więc społeczeństwo mogło mieć problem z dodzwonieniem się do nas”
powiedział Wakuluk.