Wyprawa do Poznania sprzed stu lat. W roli turysty.

Gdzie znaleźć tragarza, a gdzie posłańca i jak zamówić dorożkę u stójkowego na dworcu głównym – takie i inne praktyczne rady serwował przyjeżdżającym do stolicy Wielkopolski “Ilustrowany Przewodnik Miasta Poznania” z roku 1921.

Jego autorem jest Stanisław Rybka (Myrius), wydała go Drukarnia Zjednoczenia Młodzieży, a głównym sponsorem była firma Hartwig Kantorowicz. Zresztą – całkiem tak jak dziś – jedna trzecia zawartości to reklamy… Ale z perspektywy prawie stu lat są one istną kopalnią wiedzy o Poznaniu codziennym (nomen omen), sprzedającym, kupującym i produkującym towary, aspirujące do gustów przeciętnego – czasami bardzo przeciętnego – odbiorcy.

Ale zacznijmy od początku, czyli od dworca. Bo to właśnie tam trafiał podróżny na początku swojej przygody z Poznaniem. I tu z przewodnika przyszły podróżnik może się dowiedzieć, jak zamówić tragarza – numerowani mieli obowiązek stać na stacji podczas wjazdu wszystkich pociągów, ale donosili bagaż tylko do “doróżek”. A gdyby ktoś chciał posłańca, to trzeba go było zamawiać w Centrali Posłańców przy ulicy 3 Maja nr 3, telefon 2286…

Jednak przybywający na dworzec potrzebował raczej dorożki – chociaż oczywiście były już wówczas tramwaje elektryczne, linii 9. Linią 1 – a właściwie “linją”, jak wówczas pisano – można było dojechać z dworca przez Kaponierę, Gwarną, 27 grudnia, plac Wolności do Starego Rynku i dalej Wodną oraz Wielkimi Garbarami do Wielkiej. Linia 2 z Jeżyc od Zwierzyńca, czyli obecnego Starego Zoo prowadziła przez Kaponierę i plac Wolności na Wildę, linia 3 także z Jeżyc przez Święty Marcin (wówczas pisano św. Marcina) i Strzelecką do bramy Dębińskiej, linia 4 z Górczyna przez św. Łazarz, Kaponierę, plac Wolności do Wielkiej, linia 5 z Łazarza przez Kaponierę na Mielżyńskiego do placu Sapieżyńskiego (obecnie plac Wielkopolski).

Linia 6 kursowała od Koszar Trenu (znajdowały się przy Grunwaldzkiej, w okolicy Matejki) do Teatru Wielkiego, a dalej przez Stary Rynek i Chwaliszewo na Śródkę, linia 7 – od Matejki przez Kaponierę i Mielżyńskiego na plac Sapieżyński, linia 8 – z Jeżyc do Teatru Wielkiego na Stary Rynek do Półwiejskiej i dalej na Fabryczną na Wildzie. A linia 9 kursowała podobnie jak dziś, trasa była tylko nieco krótsza: z Sołacza przez most Teatralny, Dworcowy (górny) na rynek Wildecki.

Podróżny przybywający do stolicy Wielkopolski miał do dyspozycji 11 hoteli z “Bazarem” na czele i były to przybytki na poziomie, jako że z wyjątkiem hotelu “Apollo” przy Piekarach 17, hotelu “Wiktoria” przy 27 Grudnia 17 i “Royal” przy św. Marcina 38 pozostałe posiadały restauracje. Oprócz hoteli jest jeszcze 10 pensjonatów, 13 restauracji, 13 kawiarni i cukierni polskich, w tym wiele z sezonowymi ogródkami i “nadto wiele lokali mniejszych”, jak to określił przewodnik.

Miłośnicy trunków mieli do wyboru aż trzy większe probiernie lokalnych wódek: Hartwiga Kantorowicza, W. Kasprowicza i J. Kujawy – oraz całkiem sporo mniejszych. Były też winiarnie – miał swoją oddzielną hotel “Bazar”, ale winiarnie, jak informuje przewodnik, funkcjonowały też przy wszystkich większych restauracjach. W Poznaniu było całkiem sporo księgarni, bo 13, w tym “Św. Wojciech” przy placu Wolności, było to też istne zagłębie mediów – samych “pism codziennych” ukazywało się 9! A były jeszcze “pisma perjodyczne”, czyli ukazujące się rzadziej. Teatry były tylko trzy: Wielki, Polski i Powszechny, specjalizujący się w operetkach i komediach, a mieszczący przy Piekarach. Kin natomiast, czyli “ilusionów” było aż 9, przy czym przewodnik wymieniając te największe zaznacza, że jest ich więcej.

Gorzej było z muzeami: Muzeum im. hr. Mielżynskich mieściło się przy ulicy Mielżyńskiego 26, czyli w PTPN, Muzeum Wielkopolskie przy al. Marcinkowskiego a ul. Nowej (obecnie Paderewskiego), czyli w gmachu obecnego Muzeum Narodowego, można było zwiedzać także Ratusz i dawny zamek cesarski, a do dyspozycji przyjezdny miał też 6 bibliotek publicznych, Towarzystwo Sztuk Pięknych zapraszające na wystawy obrazów do swojej siedziby przy pl. Wolności 18 i Stowarzyszenie Artystów, proponujące odwiedzenie Salonu Sztuki przy placu Wolności 14. Rozrywki można było wówczas szukać także w Ogrodzie Zoologicznym, Ogrodzie Botanicznym, czyli obecnym parku Wilsona, w parku Marcinkowskiego przy wałach Zygmunta Starego oraz parkach położonych nieco dalej od centrum, których opisy zasługują na uwagę. Otóż park Sołacki znajdował się “od parku Miejskiego mijając ogród Metlera na lewo pod wiaduktem kolei Toruńskiej droga spacerowa wprost na Sołacz”. A do parku w Dębinie trzeba było iść “przez ulicę Strzelecką do dawnej bramy Dębińskiej, od której około trzy kwadranse pieszej drogi do parku. Po lewej stronie ku Dębinie znajdujemy park Wiktorji”. Szeląg natomiast opisano tak: “piękne plantacje w około cytadeli (dawniej Kernwerku) drogą przez św. Wojciech, ul. ks. Józefa lub też przez Wielkie Garbary, Tamę Garbarską).

Kościołów wymienia przewodnik wiele: jest 20 katolickich – na czele jest “Tum Poznański zwany katedrą” – 6 luterańskich i 2 bóżnice żydowskie, przy Małych Garbarach oraz przy Dominikańskiej. Są tu też najważniejsze urzędy, ośrodki zdrowia, apteki i… łaźnie. Łaźnię leczniczą prowadził dr Panieński przy ulicy Rycerskiej 15 (obecnie Ratajczaka), a dr Żniniewicz – przy 3 Maja 2. Łaźni Miejskich natomiast było kilka: był łazienki na rzece Warcie oraz łaźnie natryskowe przy Nowym Rynku (obecnie plac Kolegiacki) i rynku Wildeckim.

jest też krótki rys historii Poznania, z cytatem z Pliniusza po łacinie, bo znajomość tego języka była znacznie bardziej powszechna wśród wykształconych ludzi niż dziś, ale jest też oczywiście i legenda o Lechu, Czechu i Rusie. A cóż autor pisze o czasach mu współczesnych? Zwraca uwagę, że Poznań ma trzy dworce: centralny, Łazarski i trzeci przy Tamie Garbarskiej. O Jeżycach pisze, że “uśmiechają nam się zdala piękne wille i domy tej dzielnicy”, a w centrum zwraca uwagę na Collegium Minus, część “Uniwersytetu Piastowskiego” z cokołem po pomniku Bismarcka obok: “wesoła, patryotyczna gawiedź ściągnęła linami posąg wieczorem dnia 3. kwietnia 1919 roku w odpowiedzi na demonstracje niemieckie przeciw Polakom w Gdańsku i zawleczono jego statuę na plac Wolności, gdzie leżał już powalony pomnik Fryderyka II, do którego stóp również przywleczono posąg Wilhelma I”.

Szerszy opis poświęcono dawnemu Zamkowi Cesarskiemu, ale też nic dziwnego: mieściło się w nim wówczas ministerstwo byłego zaboru pruskiego, na parterze – Collegium Maius uniwersytetu,natomiast w byłej sali tronowej odbywały się koncerty i zebrania, tam też witano w październiku 1919 roku marszałka Józefa Piłsudskiego.

Ulica Święty Marcin jest opisana jako “ruchliwa”, z podkreśleniem pomnika Adama Mickiewicza, który znajduje się przy kościele św. Marcina. Idąc w stronę Starego Rynku mijało się posąg Hygiei – wówczas znajdowała się u wylotu al. Marcinkowskiego – i widać było Bazar Poznański, któremu w przewodniku także poświęcono sporo miejsca. Muzeum Wielkopolskie również zasługuje na szerszy opis z racji prezentowanych zbiorów archeologicznych, historycznych i przyrodniczych. “Skrócony opis zabytków w Muzeum Wielkopolskim znajdujemy w katalogu (niemieckim) byłego dyrektora Ludwika Kaemmerera, który nabyć można przy kasie” – wyjaśnia autor przewodnika. Dlaczego niemiecki? Bo katalogi polskie nie wyszły jeszcze drukiem – mamy w końcu rok 1921. Dlatego Stanisław Rybka szczegółowo opisuje zawartość sal muzealnych dla tych, którzy z niemieckiego przewodnika skorzystać nie zechcą… Równie szczegółowo autor opisuje zbiory Muzeum hr. Mielżyńskich i sporo miejsca poświęca zamkowi na Górze Przemysła, chociaż wówczas niewiele z niego tam zostało, jednak jego historia, łącznie z uduszeniem Ludgardy, odbudową przez Kazimierza Wielkiego i wizytą Henryka Walezego zostały przytoczone szczegółowo. Opisuje też dawny “pałac hr. Górków, ongi zbór luterański, późniejszy klasztor Benedyktynek, a obecnie dom mieszkalny”.

Sporo miejsca poświęcono Staremu Rynkowi i temu wszystkiemu, co można tam oglądać: od Ratusza poprzez Dom Miejski, pałac Działyńskich, pomniki i kamieniczki, łącznie z tą, na której zawisł na daszku król August II. Dowiadujemy się też, że to kościół pw. Bożego Ciała słynął z cudownej studzienki na cała Polskę i że wówczas synagoga (nowa, jak pisze autor) zachwycała kopułą w stylu bizantyjskim i płaskorzeźbami profesora Riegelmana. A obok kościoła przy ul. Masztalarskiej już wówczas znajdował się “budynek głównej straży ogniowej, na którego dziedzińcu zachowały się jeszcze resztki starodawnych murów miasta”.

By przejść na Chwaliszewo, trzeba było przejść przez most, ale tej dzielnicy autor przewodnika nie poświęca więcej niż to jedno zdanie. Skupia się za to na tym, że po przejściu przez drugi most przybysz znajduje się na Ostrowie Tumskim, gdzie” przedstawia się nam świątynia najdroższa sercu polskiemu, bogata w relikwie święte, historyczne i narodowe Katedra, czyli tum poznański”. Ale nie tylko katedra – także i pozostałe zabytki i pomniki są tu szczegółowo omówione.

Sporo miejsca poświęcono Śródce, jako najstarszej dzielnicy miasta “o czem przemawiają niskie, pochyłe domki i stare świątynie”, a także kościołowi św. Jana, który wówczas… stał na wzgórzu. Jest i o Kopcu Wolności, którego do dziś jakoś nie udało się skończyć… Autor opisuje też Miasteczko, “gdzie znajduje się jeden z najstarszych kościołów i to kościół św. Rocha. Na Miasteczku jest tam i ładny ogród jako też dawna strzelnica bractwa strzeleckiego najstarszego towarzystwa w Poznaniu”.

Na komplementy zasłużył też Łazarz za “ładny Ogród Botaniczny, posiadający niezwykłe drzewa i rośliny” oraz właśnie budowany kościół Matki Boskiej Bolesnej “ww stylu romańskim z przejrzystą wieżą”. Pochwał nie doczekała się Wilda ani Grunwald – południe Poznania, poza Dębiną, nie przedstawiało się wówczas zbyt atrakcyjnie dla turysty, a na miejscu obecnego Grunwaldu w większości rozciągały się koszary, magazyny i pola.

Cóż, trochę się pozmieniało w Poznaniu, prawda…?