Największa afera pedofilska w Poznaniu

Afery seksualne to temat ponadczasowy, nieuzależniony od nastrojów, sytuacji politycznej czy gospodarczej. Pojawiały się i będą pojawiać się zawsze. Warto przybliżyć jedną z najbardziej znanych historii, która wstrząsnęła przedwojennym Poznaniem i sprawiła, że wiele osób, które były autorytetami, straciły swoją pozycję.

Poznań, rok 1932. Nastroje w środowiskach bywały różne – nadal toczyła się sprawa pewnej kobiety, która szantażowała wysoko postawionych mężczyzn. Jak na złość, to właśnie w tym czasie, wybuchła kolejna afera seksualna, a właściwie pedofilska, i to właśnie tę historię przybliżył Zbigniew Kopeć, historyk z ramienia portalu codziennypoznan.pl.

Cała sprawa rozpoczęła się na początku 1932 roku.

Na Chwaliszewie, w pobliżu mostu Chrobrego, mieszkała pewna rodzina. 25-letnia Małgorzata i 30-letni Franciszek Genslerowie mieli dwójkę dzieci – 5 letniego chłopca i 6-letnią dziewczynkę. W tym samym budynku mieszkała też matka Franciszka. 

Mężczyzna pracował w magistracie jako murarz i zajmował się utrzymaniem rodziny. Kobieta z kolei miała zajmować się wychowaniem dzieci i domem. Szybko okazało się jednak, że Małgorzacie to nie wystarcza. I chociaż na pozór sprawiali wrażenie kochającej się rodziny, to do Franciszka zaczęły docierać niepokojące sygnały. Od matki i sąsiadów dowiedział się, że jego żona codziennie o tej samej porze wychodzi z domu w eleganckim stroju i wraca dopiero po kilku godzinach. Zawsze jednak czekała na męża z obiadem co powodowało, że mężczyzna początkowo ignorował te sygnały.  Gdy pytał gdzie znika stwierdziła, że wolny czas spędza w kawiarniach. Wkrótce Franciszek zaczął sprawdzać żonę. Jak nie trudno się domyślić, w żadnej ze znanych poznańskich kawiarni Małgorzaty nie zastał. 

Zwrócił jednak uwagę na pewną rzecz. Zauważył, że praktycznie codziennie jest śledzony przez nastolatkę, która mogła mieć 13/14 lat. To dało mu do myślenia. Nikomu nic nie mówiąc postanowił wziąć dzień wolnego. Tego dnia normalnie wyszedł do pracy, zgubił nastolatkę, która go śledziła i wrócił pod dom rodzinny. Po chwili czekania zobaczył swoją żonę wychodzącą z domu i przeżył szok. Elegancko ubrana i w mocnym makijażu nie przypominała Małgorzaty, którą znał. Rozejrzała się, a następnie udała się w stronę śródmieścia. Franciszek śledził żonę aż doszli na Łazarz, gdzie kobieta weszła do kamiennicy przy skrzyżowaniu ulic Głogowskiej i Berwińskiego. Gdy mężczyzna zajrzał przez okno do mieszkania, to co zobaczył wprawiło go w osłupienie. Okazało się bowiem, że Małgorzata udała się do domu schadzek. 

Po powrocie do domu Franciszek próbował wyjaśnić sytuacje z żoną, ta jednak twierdziła, że do kamiennicy trafiła przypadkiem i nie ma z tym nic wspólnego. Następnego dnia.. uciekła z domu.

20 marca 1932r., mężczyzna postanowił skontaktować się z policją, zgłosił zaginięcie żony i opowiedział o całej historii, której był świadkiem. I chociaż funkcjonariusze początkowo nie dawali wiary jego słowom i traktowali go jak przewrażliwionego, zazdrosnego męża, wkrótce zatrzymali Małgorzatę. 

Już podczas pierwszego przesłuchania przyznała się do wszystkich zarzutów, co więcej, podała dane wszystkich członków grupy, na którą razem z nią składało się 8 osób. Gdy 24 marca informacje te zostały ujawnione, poznaniacy przeżyli nie lada szok. Okazało się bowiem, że czterech panów, którzy byli członkami wspomnianej grupy, to powszechnie szanowani obywatele i znane w mieście osobistości. Jeszcze bardziej zaskakującym był fakt, że głównym organizatorem i założycielem grupy był niejaki Feliks Piekucki. 49-letni mężczyzna był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, podpułkownikiem w stanie spoczynku, a po odzyskaniu niepodległości pierwszym komendantem Poznania. Dodatkowo był silnie związany z Kościołem i uchodził za człowieka o nienagannej moralności. Nic więc dziwnego, że sprawa ta budziła niesamowite emocje. 

Kolejną znaną osobistością zamieszaną w tę sprawę był Władysław Andrzejewski, 48-letni pracownik bardzo znanej wówczas firmy fotograficznej. Poza udziałem w orgiach, do jego zadań należało fotografowanie tego co się dzieje. Jak się potem okazało, na zdjęciach znalezionych przez policje, znajdowały się nagie dziewczynki w towarzystwie mężczyzn. Były nieletnie, miały po 12-13 lat. 

W całym procederze brał udział też niejaki Feliks Hirschberg, właściciel znanej restauracji Hungaria, która mieściła się przy Placu Wolności. On z kolei zajmował się finansami grupy i dostarczaniem trunków, ponieważ posiadał własną winiarnię. 

Warto też przytoczyć postać Alfonsa Pawlickiego, 58-latek, który był kierownikiem fabryki mebli. Poza tym, że sam brał udział w orgiach, zajmował się też werbowaniem innych uczestników tych spotkań. 

Warto podkreślić, że prostytucja w przedwojennej Polsce była legalna, jednak nakłanianie do nierządu, czy organizacja takich spotkań już nie.  Dodatkowo, w tej sprawie chodziło o nieletnie dziewczynki, które do współżycia niejednokrotnie były zmuszane. Często też podawano im leki czy alkohol. 

Co ciekawe, Maria Herman, czyli matka Małgorzata Gensler, była osobą zarządzająca domem schadzek na ul. Głogowskiej. Pomagała jej Maria Mering, która była stręczycielką i niejednokrotnie udostępniała swoje prywatne mieszkanie na spotkania. 

Pomimo rangi sprawy jak i zamieszanych w nią osób, wymierzone kary były zaskakująco niskie. Małgorzata Gensler, pomimo tego, że właściwie to dzięki niej udało się przerwać ten proceder, otrzymała najsurowszą karę względem reszty członków grupy. Sąd skazał ją na 3 lata pozbawienia wolności i 5 lat pozbawienia praw obywatelskich. Jej matka z kolei otrzymała karę tylko jednego roku więzienia, a Maria Mering trafiła za kratki na 4 miesiące. 

Piekuckiemu i Andrzejewskiemu wymierzono karę po półtora roku pozbawienia wolności i 5 lat pozbawienia praw obywatelskich, natomiast Hirschberg i Pawlicki – po 6 miesięcy pozbawienia wolności. 

Trudno wyjaśnić skąd taka dysproporcja w wymierzonych karach. Niełatwo zrozumieć fakt, że osoba dzięki której grupa została rozbita trafiła do więzienia na 3 lata, a mężczyźni, którzy brali czynny udział w wydarzeniach, jedynie półtora roku. To wyroki nieadekwatne do popełnionych przestępstw, szczególnie, że była to afera pedofilska, która wstrząsnęła nie tylko Poznaniem, ale i całą Polską.