Szereg błędów projektowych i wykonawczych – dlaczego zawalił się dach hali sportowej?

Brak awaryjnego systemu odwodnienia, błędy projektowe, nieprawidłowe łączenie dźwigarów i ponadnormatywne opady deszczu, których nie przewiduje się przy projektowaniu obiektu to część przyczyn zawalenia się dachu hali sportowej na os. Pod Lipami. Dziennikarze dotarli do ekspertyzy w sprawie czerwcowej katastrofy budowlanej.

 

Do zdarzeń doszło 22 czerwca, kiedy to przez Poznań przeszła największa od lat ulewa. Zalane ulice, podtopione piwnice, garaże podziemne czy część budynków to tylko część szkód, jakie wyrządziły długie i wyjątkowo obfite opady deszczu w stolicy Wielkopolski. Najgroźniej wyglądającą była katastrofa budowlana na os. Pod Lipami, gdzie zawalił się dach hali sportowej. Na szczęście, dzieci, nauczyciele i pracownicy zostali ewakuowani chwilę wcześniej. Dyrektorka szkoły przyznała, że przeżycia związane z tą sytuacją są dla niej traumatyczne (więcej tutaj).

Po zdarzeniu Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu zlecił dyrekcji placówki, jako zarządcy budynku, dostarczenie ekspertyzy technicznej w zakresie prawidłowości projektowania i wykonania konstrukcji dachu hali. Jej wykonanie zlecono inżynierom i specjalistom z Politechniki Poznańskiej.

Do dokumentu dotarli dziennikarze „Głosu Wielkopolskiego”. Wynika z niego, że do katastrofy przyczynił się szereg czynników, które wynikały z trzech głównych kwestii.

Pierwszą są ekstremalne warunki pogodowe. Bardzo intensywne opady deszczu, które wystąpiły w Poznaniu 22 czerwca zdecydowanie przekroczyły poziom, jaki przyjmuje się przy projektowaniu tego typu budynków. Poziom określany jest przez ekspertów jako ponadnormatywny.

Ustalono, że bezpośrednim impulsem zawalenia się dachu, było nagromadzenie się bardzo dużej ilości wody opadowej wzdłuż jego najniższej krawędzi. Spowodowało to przeciążenie konstrukcji dachu, a w efekcie zawalenia się jednego z dźwigarów kratowych.

Drugą kwestią są wyraźne błędy projektowe, które wykazano w dokumencie. Okazało się, że już w trakcie prowadzenia robót budowlanych podjęto decyzję o zmianie konstrukcji dachu i zamiast pełnościennych drewnianych dźwigarów wykonano te kratownicowe.

O ile sama zmiana mogła być możliwa, o tyle nieuwzględnienie zmian projektowych dla tego typu konstrukcji jest już kardynalnym błędem. Jak wykazano, projektując nowe dźwigary wykonawcy nie uwzględnili możliwości pojawienia się ponadnormatywnego obciążenia konstrukcji dachowej, wynikającej np. z intensywnych opadów. Co więcej, mając świadomość braku uwzględnienia rozwiązań na tego typu sytuację, projektanci nie przygotowano innych działań, które pozwoliłyby na awaryjne odprowadzenie wód opadowych z połaci dachu, by woda się tam nie gromadziła.

Wykazano również, że źle zaprojektowano łączenia dla części składowych dźwigarów. Nie uwzględniono przy tym kwestii nośności. Ekspertyza wykazała, że to właśnie w miejscach źle zaprojektowanych śrub i łączeń doszło do rozerwania kratownic, a w efekcie do zawalenia się konstrukcji.

Kwestia braku odpowiedniego systemu awaryjnego dla odprowadzenia wód opadowych pojawia się także w trzecim głównym wątku przyczyn katastrofy. Rozwiązania nie przewidziano ani w projekcie budowlanym ani wykonawczym. Nie wykonano ani awaryjnego odwodnienia ani przelewów awaryjnych w attyce. Co więcej, wykazano także niezgodną z projektem wykonawczym realizację elementów wewnętrznej instalacji deszczowej, które miały odprowadzać wodę na zewnątrz. System stał się niedrożny, przez co otwory szybko się zapchały, a na dachu powstał zbiornik z wodą.

Paweł Łukaszewski, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Poznaniu przyznał w rozmowie z Głosem Wielkopolskim, że uzyskanie ekspertyzy oraz wcześniejszych ustaleń kończy postępowanie specjalnej komisji powołanej z jego decyzji. Teraz uszkodzona część dachu musi zostać rozebrana. Prace muszą zostać wykonane zgodnie z wytycznymi w ekspertyzie, przy jednoczesnym zabezpieczeniu hali gimnastycznej przed wpływem niekorzystnych czynników atmosferycznych.

Jednocześnie dyrekcja szkoły musi zlecić wykonanie oceny stanu pozostałej części dachu, wraz ze sprawdzeniem wszystkich dźwigarów kratowych konstrukcji. Całość będzie musiała być także wzmocniona.

Na razie nie wiadomo kto dokładnie i kiedy odpowie za błędy, które doprowadziły do katastrofy. Inspektor Budowlany analizuje zgromadzony materiał przygotowując i uzasadniając wniosek do Okręgowej Izby Inżynierów Budownictwa o ukaranie osób odpowiedzialnych za zdarzenie.

Osobne postępowanie prowadzi prokuratura, która może postawić własne zarzuty.