Wirus nie podróżuje komunikacją podmiejską? Pasażerowie nagminnie łamią obowiązek noszenia maseczek

Choć w pojazdach komunikacji zbiorowej obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust maseczką, to wsiadając do autobusów na obrzeżach Poznania lub tych na liniach podmiejskich do okolicznych miejscowości można odnieść wrażenie, że pandemii poza miastem nie ma. Pasażerowie nagminnie lekceważą obowiązek noszenia maseczek, co jest szczególnie niepokojące z uwagi na fakt, że podróż takimi autobusami zwykle trwa dłużej niż trasy w mieście, a drzwi od pojazdu są rzadziej otwierane, przez co jest mniejsza wymiana powietrza.

Zgodnie z obowiązującymi obostrzeniami, w pojazdach komunikacji zbiorowej obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust maseczką. Ma to ograniczyć możliwość rozprzestrzeniania się wirusa, wzrostu zakażeń, a tym samym dalszego trwania pandemii. Z obowiązku zwolniona jest mała grupa osób posiadających zaświadczenie lekarskie o przeciwwskazaniach do noszenia maseczek.

Tymczasem okazuje się, że czasem wystarczy wsiąść do autobusu komunikacji podmiejskiej, by móc odnieść wrażenie, że nie ma zagrożenia epidemiologicznego. Wielu pasażerów nagminnie ignoruje przepisy i nawet nie próbuje udawać, że ma zamiar założyć maseczkę.

Do naszej redakcji napisała pani Justyna, zwracając uwagę na problem. Rgularnie jeździ autobusami linii numer 511 i 512 – ich trasa prowadzi z Franowa, przez Pokrzywno i Krzesiny do podpoznańskich wsi z gminy Kórnik. Jak wskazała, często zdarza się, że bez maseczek jest ponad połowa pasażerów autobusu.

„Trudno mi uwierzyć, że wszyscy są zwolnieni z tego obowiązku. Gdy zwróciłam uwagę jednej z pań, to usłyszałam, że ‚nie będzie nosić kagańca’. Młodzieży w ogóle strach zwrócić uwagę, bo potrafią człowieka zwyzywać od najgorszych. Problem dotyczy głównie autobusów podmiejskich, bo są osoby, które wsiadając w Poznaniu do tramwaju zakładają maseczkę, choć wcześniej przez 40 minut były bez niej w autobusie” – zauważa pani Justyna

Na dowód przekazała nam zdjęcia z autobusów. Jak wskazała, to tylko 2 kursy – jeden rano, drugi w godzinach popołudniowych. Widać na nim wiele osób, które nie mają w ogóle maseczki, a niektóre mają ją „założoną” pod brodą.

Zachowanie jest niepokojące, zwłaszcza, że autobusy podmiejskie mają bardzo długie trasy – po ok. 45-55 minut, w ramach których zatrzymują się głównie na przystankach „na żądanie”. W przypadku, gdy nikt nie oczekuje na przystanku lub nie wysiada z autobusu, pojazd się nie zatrzymuje, a drzwi nie są otwierane, przez co nie jest regularnie wietrzony.

Skontaktowaliśmy się z czytelniczką, która jeździ na trasie Franowo – Kórnik, pytając, czy także na tych liniach występuje podobny problem. Jak przekazała nam pani Zuzanna, problem występuje również na tych kursach, choć zwykle w mniejszym stopniu. Wskazała również, że najczęściej problem dotyczy licznej grupy osób z Ukrainy i Białorusi, które po zwróceniu uwagi twierdzą, że nie rozumieją o co chodzi. Obie czytelniczki podkreśliły także, że problem nasilił się w okresie wakacyjnym, wcześniej osoby bez maseczek zdarzały się sporadycznie.

Okazuje się jednak, że im dalej od centrum miasta, tym większy problem z akceptacją zasad ochrony sanitarnej. Z Franowa odjeżdżają także autobusy do Gowarzewa, Tulec, Kleszczewa oraz dwa połączenia miejskie – na Spławie i Rondo Rataje. Obserwując osoby wsiadające i wysiadające z pojazdów można zauważyć, że wielu z nich także podróżuje bez zasłaniania nosa i ust. Co ciekawe, większość z nich ma maseczki pod brodą lub w ręce. Widać także zachowanie, na które zwróciła uwagę pani Justyna – część z tych osób podróżując tramwajami stosuje się do obostrzeń. Trudno więc tłumaczyć sprawę kwestiami zdrowotnymi.

Czy zatem można uznać, że pandemii nie ma na przedmieściach?