Seryjny morderca z Rataj

‘Białe adidasy, aktówka, czarne, dresowe spodnie’ – tak opisuje Tadeusza Kwaśniaka komisarz Marek Bronicki. W tym samym czasie jego kolega zauważa mężczyzne w białych butach. Wystarczyła tylko wzajemna wymiana spojrzeń. Oboje szybko zrozumieli, że to właśnie jego szukają.

Jest wtorek, 29 lutego 1991r., kilka minut po godzinie 7 rano. Panuje ostra zima, miasto dopiero budzi się z letargu. Ludzie snują się zaspani po ulicach, jedni wracają z pracy, inni dopiero do niej idą. 12-letni wówczas Krzyś ma zaraz wyjść do szkoły. Chwile przed godziną 8 zostaje zaczepiony przez nieznanego mężczyznę. Sąsiadka, której chłopiec zdążył jeszcze powiedzieć ‘dzień dobry’ tak opisuje potem nieznajomego: brunet średniego wzrostu, czapka na głowie, ortalionowa kurtka, w ręce brązowa aktówka. Tego samego dnia po południu rodzice Krzysia znajdują go lężącego w łóżku na wznak, z ręcznikiem przewiązanym wokół szyi. Chłopiec nie żyje, został uduszony, a mieszkanie okradzione.

Spróbujmy cofnąć się do początku tej historii, czyli do wczesnych lat Tadeusza Kwaśniaka. Urodził się 24 stycznia w Lądku Zdroju. Jego dzieciństwo nie należało do szczęśliwych. Nie potrafił dogadać się z ojcem, popadał w konflikty z rówieśnikami, a brak wewnętrznej dyscypliny powodował, że w szkole też nie szło mu najlepiej. Wielu psychologów, którzy później badali te sprawę uważa, że przyczyn większości zachowań Kwaśniaka należy szukać właśnie w jego wczesnym dzieciństwie. Co istotne, zaburzenia występujące u niego jako u młodego chłopca przybierały na sile i w efekcie spędził blisko 12 lat w więzieniu za czyny lubieżne dotyczące nastoletnich dziewczynek. Swój wyrok odbył w Zakładzie Karnym w podpoznańskich Wronkach. Po wyjściu na wolność właściwie od razu wrócił na przestępczą drogę i to właśnie wtedy zaczął dopuszczać się kradzieży, gwałtów i morderstw młodych chłopców. Wydaje się, że pobyt w więzeniu jeszcze bardziej rozpalił jego chore rządze i rozbudził w nim niesamowity gniew, któremu dawał upust często swoje czyny nazywając.. zemstą.

Jerzy Jakubowski to jedno z bardziej znanych nazwisk, które dotyczą tej sprawy. Był wówczas zastępcą naczelnika Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu. Pewnego dnia, czekając na swojego szwagra, znalazł się na osiedlu, na którym roiło się od policji. Długo się nie zastanawiając postanowił wejść do klatki jednego z budynków gdzie dowiedział się, że zamordowano pewnego chłopca.

Jerzy Jakubowski szybko stał się szefem grupy operacyjno-śledczej i wiedział jedno – musiał działać błyskawicznie. Dogadał się więc z sąsiadami, którzy udostępnili mu jedno z mieszkań, w których Jakubowski zebrał wszystkich policjantów, wydał oświadczenie i rozdzielił zadania. Nakazał przeszukanie wszystkich mieszkań w bloku i okolicznych domów, patrolowanie pobliskich ulic. Wiedział, że czas działa na ich niekorzyść, a odnalezienie sprawcy stało się dla niego priorytetem. Jakubowski domyślał się, że najprawdopodobniej ma do czynienia z kimś niestabilnym emocjonalnie, o dużych zaburzeniach psychicznych i zrozumiał, że jeśli nie złapie mordercy, to jest ogromna szansa granicząca wręcz z pewnością, że zwyrodnialec skrzywdzi kolejne dziecko.

Sprawa zaczęła się komplikować, gdy okazało się, że od końca 1990r., Biuro Kryminalne Komendy Głównej Policji, prowadzi sprawę operacyjną incognito o nazwie ‘Zemsta’. Dotyczyła ona prób zabójstw nieletnich chłopców i jak nie trudno się domyślić, modus operandi wszystkich tych spraw był właściwie identyczny. To pozwoliło śledczym na wyciągniecie wniosku, iż zabójca wcale nie musi być Poznaniakiem.

Poszukiwania mężczyzny trwały. Komendy z innych miast zaczęły kontaktować się z poznańską policją zgłaszając podobne sprawy. W końcu zdecydowano się na organizacje spotkania, podczas którego wszyscy funkcjonariusze zaangażowani sprawę z różnych miast, zaczęli wymieniać się spostrzeżeniami. Wtedy nie mieli już żadnych wątpliwości. Zbrodni o takim samym charakterze dokonano między innymi w Radomiu, Wrocławiu, Szczecinie czy Kutnie. Oznaczało to, że zabójca bez problemu przemieszcza się po całym kraju, co w efekcie może mocno utrudnić próbę ustalenia jego miejsca pobytu i zatrzymania.

Przełomowe dla sprawy okazały się zeznania chłopca, który 3 stycznia 1991r., był świadkiem kradzieży w swoim domu. Kuba opisywał mężczyznę z zabandażowanym palcem i sińcem pod okiem. To wtedy stworzono pierwszy portert pamięciowy sprawcy, a Jakubowski zdecydował się na jego publikacje za pośrednictwem popularnego wówczas programu ‘997’ Michała Fajbusiewicza. Wiadomo było, że zwyrodnialec był w Poznaniu już od 24 lutego.

Wkrótce zaczęto też uświadamiać dyrektórów i nauczycieli różnych placówek o zaistniałej sytuacji i proszono o zgłaszaniu wszystkich podejrzanych zachowań dotyczących zaczepiania nieletnich chłopców. W mieście zapanowała panika, a ‘dusiciel z Rataj’ stał się postrachem wszystkich rodziców.

W marcu zaatakował ponownie, tym razem we Wrocławiu. Pod pretekstem oddania 12-letniemu Rafałowi listu od rodziny z RFN, dostał się do mieszkania, zmusił chłopca do wypicia alkoholu i rozebrania się. Następnie go zgwałcił i opuścił mieszkanie udając się na spokojny spacer po okolicy. W Sosnowcu z kolei, nastoletni Łukasz przeżył jego atak, a następnie dokładnie opisał sprawcę. Przez wiele kolejnych lat chłopiec borykał się z ogromną traumą po gwałcie, ale dzięki jego dokładnym zeznaniom, które dotyczyły między innymi nienaturalnie białych butów, sprawa nabrała tempa.

I w tym miejscu należy docenić niesamowitą czujność pewnej dyrektor Szkoły Podstawowej nr 6 na poznańskim Osiedlu Rusa, która zgłasza na komendzie, że w pobliżu placówki kręci się meżczyzna podobny do tego, którego widziała wprogramie ‘997’. Policjancji reagują błyskawicznie. Udają się we wskazane miejsce w całkowitej ciszy, skupieniu i incognito, bo swoimi prywatnymi samochodami. Nie chcą pozwolić na to, by kolejny raz zabójca im się wymknął.

Tadeusz Kwaśniak został zatrzymany około godziny 10:45, natomiast przesłuchanie rozpoczęto dopiero o godzinie 13:30. Dla wszystkich zaangażowanych w te sprawę, stanie twarzą w twarz z potwornie brutalnym zabójcą i gwałcicielem dzieci, jest bardzo trudne i zostanie w nich na wiele lat. Chłopcy, którzy przeżyli atak napastnika, bez zawachania wskazali go jako sprawcę podczas okazania. I choć sam oskarżony długo udawał, że to pomyłka i nie wie o co chodzi, w końcu przyznał że ‘zabił kilku chłopaczków’, ale teraz potrzebuje spokoju bo.. jest zmęczony. Po pierwszej nocy w areszcie przy ulicy Młyńskiej, mężczyzna przyznał się do wszystkich zarzutów i ze szczegółami opisał morderstwa.

Tadeusz Kwaśniak nigdy nie wyjaśnił, dlaczego jako motyw swoich zbrodni często podawał zemstę. Zabił w sumie pięciu chłopców: 9-letniego Wojtka z Radomia, 11-letniego Grzesia z Wrocławia, 9-letniego Sebastiana ze Szczecina, 7-letniego Krzysia z Kutna i 10-letniego Łukasza z Oławy.

10-letni Marcin z Bytomia przeżył atak gwałciciela tylko dlatego, że udawał, że nie żyje.

Trudno wyjaśnić co kierowało Tadeuszem Kwaśniakiem gdy popełniał swoje zbrodnie. W areszcie właściwie od razu odebrał sobie życie. Nie ma wątpliwości co do tego, że był to człowiek z dużymi zaburzeniami psychicznymi, dodatkowo istnieje ryzyko, że nadużywał różnych leków, ponieważ już przed trafieniem za kraty zażywał przez pewien czas dożylnie lek przeciwbólowy Cofedon. Możliwe jest więc, że cierpiał też na dolegliwości o których nie wiemy, lub zwyczajnie nadużywał wspomnianego leku ze względu na swoje uzależnienia. Wszystkie jego zbrodnie udokumentowane są w aż 21 tomach akt. To bez wątpienia jedna z najbardziej przerażających historii Poznania lat 90. I chociaż wydawać by się mogło, że Poznań kryminalną historią stoi, to jednak historia Dusiciela z Rataj jest na tyle przerażająca, że wiele osób zaangażowanych w te sprawę nie chce o niej mówić, aż po dziś dzień.

‘Białe adidasy, aktówka, czarne, dresowe spodnie’ – tak opisuje Tadeusza Kwaśniaka komisarz Marek Bronicki. W tym samym czasie jego kolega zauważa mężczyzne w białych butach. Wystarczyła tylko wzajemna wymiana spojrzeń. Oboje szybko zrozumieli, że to właśnie jego szukają.