Skutki COVID-19: część ozdrowieńców wciąż nie może wrócić do formy fizycznej sprzed choroby

Dziki wariant koronawirusa SARS-CoV-2, a potem mutacje Alfa i Delta, stosunkowo często powodowały u pacjentów z COVID-19 zapalenia płuc. Duszności, kaszel, zwłóknienia w tkance płucnej, widoczne w RTG – z takimi powikłaniami borykała się część ozdrowieńców. Czy te komplikacje pozostawiły po sobie trwały ślad na zdrowiu ozdrowieńców? – pytamy prof. Andrzeja M. Fala.

  • Powikłania oddechowe po COVID-19 występowały także u osób, które infekcję przeszły łagodnie.
  • Objawami, które zgłaszało najwięcej ozdrowieńców, były duszność i brak powrotu do pełnej formy fizycznej sprzed choroby.
  • Mimo upływu czasu u części pacjentów wciąż widoczne są zmiany w płucach o charakterze zwłóknień.
  • Wśród osób doznających długotrwałych, płucnych powikłań COVID-19 nie brakuje młodych osób.

Wariant dziki SARS-CoV-2, potem mutacje Alfa i Delta powodowały stosunkowo często ciężkie zapalenia płuc. Co dziś dzieje się z pacjentami, którzy już po przechorowaniu COVID-19 borykali się z takimi powikłaniami jak duszności, przewlekły kaszel, zwłóknienia w płucach?

Dodam, że nie tylko ci, którzy ciężko przechodzili COVID-19, byli istotnie narażeni na powikłania. Po fakcie okazało się, że występowały one również często u osób, które samą chorobę przeszły relatywnie łagodnie. Przypomnę, że największe populacje ozdrowieńców zgłaszają powikłania związane z funkcją układu oddechowego, układu krążenia, jak duszność, brak powrotu do pełnej formy fizycznej. Pacjent ma np. istotną duszność przy wchodzeniu na drugie piętro, czego nigdy wcześniej nie doznawał i ani wiek, ani choroby towarzyszące tego nie tłumaczą. To nierzadko pacjenci, którzy przed COVID-em byli bardzo aktywni, uprawiali regularnie sport. Mijają kolejne miesiące, a oni mówią, że nie są w stanie trenować, bo wydolność fizyczna i oddechowa, którą posiadali przed chorobą, już nie wróciła.

Skala problemu jest tak istotna, ze zaczęliśmy tych pacjentów bacznie obserwować i diagnozować. Co się okazało? Od 26 do 33 proc. z nich nawet do 6 miesięcy po wyjściu z infekcji nadal miało zaburzenia w dyfuzji gazów w obrębie płuc, co może być i często jest istotnym powodem odczuwania duszności i zaburzeń utlenowania oraz zmniejszenia wydolności tkanek obwodowych.

Czy wiadomo już, co było przyczyną tych powikłań i gorszego samopoczucia pacjentów?

Niestety, u dużej części tych pacjentów w dalszym ciągu nie wiemy, dlaczego nie mogą wrócić do pełni wydolności i wciąż czują duszność. Są wśród nich tacy, u których w obrazach tomograficznych płuc widzimy niepokojące zmiany, sugerujące początki włóknienia. Ale są i pacjenci, u których te zmiany praktycznie w 100 proc. ustąpiły. A mimo to nadal skarżą się na gorszą wydolność fizyczną czy duszność. Oczywiście najbardziej obserwowaną grupą są osoby, które mają objawy subiektywne, czyli przede wszystkim duszność, bo one najczęściej przychodzą do lekarzy.

Z drugiej strony u wielu z nich potwierdzam zaburzenia obiektywnie, np. obniżenie wydolności w 6-minutowym teście marszu, obniżenie dyfuzji gazów i widoczne w obrazie radiologicznym zmiany typowe dla włóknienia. Niestety, tych pacjentów jest prawie 5 proc. Takie dane płyną z literatury i pokrywają się z obserwacjami naszej grupy pacjentów. Zmiany w obrazie radiologicznym, w połączeniu z innymi parametrami i objawami klinicznymi sugerują, że u tych pacjentów skutkiem infekcji SARS-CoV-2 może być postępujący proces włóknienia płuc.

Gdy przez Polskę przetaczała się fala zakażeń spowodowana przez mutację Delta, mówił pan, że komplikacje ze strony układu oddechowego bardzo często dotyczyły osób młodych.

Podtrzymuję to stwierdzenie. Bardzo duża grupa młodych pacjentów, statystycznie większa, niż wynikałoby to z rozkładu populacyjnego osób, które przechodziły COVID-19, miała długotrwałe poinfekcyjne problemy. W większości przemijające. Być może jednym z powodów jest paradoksalnie bardzo wysoka wydolność układu immunologicznego, jego szybkość oraz moc reakcji u osób młodych. W przypadku zakażeń wariantem Delta obserwowaliśmy u osób młodych wysokie i długo utrzymujące się gorączki. Prawdopodobnie, jeżeli pacjent dodatkowo unikał leków ją obniżających, to mogło dochodzić do tzw. burzy cytokinowej, potężnej, niekontrolowanej reakcji układu immunologicznego. Jedna z hipotez zakłada, że procesy włóknienia tkanki płucnej u pacjentów, którzy nie mają żadnych współistniejących schorzeń, są wynikiem właśnie nadmiarowej reakcji immunologicznej w trakcie podstawowej infekcji SARS-CoV-2.

Jak lekarze pomagają takim pacjentom?

Tak naprawdę nie ma leków zarejestrowanych we wskazaniu leczenia pozapalnych zwłóknień płuc. Jest prowadzone bardzo duże badanie w Stanach Zjednoczonych, w którym u pacjentów po COVID-19 wykorzystuje się dwie substancje, znane nam głównie z programów lekowych dla pacjentów z idiopatycznym włóknieniem płuc [Pirfenidone vs Nintedanib for Fibrotic Lung Disease After Coronavirus Disease-19 Pneumonia (PINCER)]. Badanie ma zweryfikować, w jakim stopniu te dwa leki mogą wpłynąć na dalszy rozwój zmian zwłóknieniowych. W naszej klinice przygotowujemy się do badania finansowanego przez Agencję Badań Medycznych, które być może pozwoli nam skuteczniej pomagać takim pacjentom. Przy czym należy zdawać sobie sprawę, że zwłóknienie płuc jest nieodwracalnym wyparciem prawidłowej tkanki płucnej przez tkankę łączną. W związku z tym z czasem dochodzi do zmniejszenia objętości płuc i ich gorszej wydolności.

Ministerstwo Zdrowia zapowiada zniesienie stanu epidemii, obostrzenia covidowe przeszły do historii. Można odnieść wrażenie, że wirus SARS-CoV-2 przestał być zagrożeniem dla zdrowia publicznego. Faktycznie?

Niestety, ta informacja nie dotarła do wirusa i on w dalszym ciągu infekuje. Nie znamy faktycznej liczby dziennych zakażeń, bo praktycznie przestaliśmy wykonywać testy. Tymczasem pacjenci zakażeni koronawirusem SARS-CoV-2 są wśród nas, najczęściej bardzo łagodnie chorują. Prawdopodobnie dlatego decydenci podjęli ryzyko potraktowania COVID-19 jak każdej innej, istotnej choroby infekcyjnej, ale nie potencjalnie śmiertelnej. W Europie, szczególnie w krajach, w których dalej przeprowadza się szerokie testowanie, rejestruje się nawet pół miliona nowych zachorowań dziennie. To pokazuje faktyczną skalę problemu. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) przestrzega, i jest to powtarzane co kilka dni, by za szybko nie żegnać się z pandemią, bo jako światowy proces będzie nawracała i wcale nie jest wykluczone, że za chwilę będziemy rozmawiać o kolejnym fali zakażeń w krajach, które w tej chwili stały się pewnym zaciszem.

Za potencjalne wzrosty zakażeń będzie odpowiedzialny wariant Omikron czy nowa mutacja?

Tego nie sposób przewidzieć. Gdyby jednak miało dojść do kolejnej fali, to byłoby lepiej, gdyby była wywołana wariantem Omikron, a nie innym, nowym wariantem SARS-CoV-2, którego nasz układ immunologiczny musiałby się uczyć na nowo.

Jak dziś chorują pacjenci, którzy z powodu COVID-19 trafiają do szpitali?

Podobnie jak w poprzednich miesiącach. Na szczęście, osób w stanie wymagającym intensywnej opieki medycznej jest znacznie mniej. Niemniej każda klinika jest przystosowana do szybkiej izolacji pacjenta chorującego na COVID-19, tak jak do izolacji pacjenta zainfekowanego każdym innym, istotnym patogenem. To wciąż ważne, bo osoby hospitalizowane to szczególna grupa — wszyscy borykają się z jakimś stanem medycznym, który albo obniża ich odporność, albo problemem ich jest wielochorobowość, albo przyjmują leki wpływające negatywnie na układ immunologiczny. W związku z tym odseparowanie chorego na COVID-19 od tych pacjentów jest konieczne.