Lech Poznań rozpoczyna walke o czwartą rundę Ligi Konferencji

Dziś wieczorem Lech Poznań rozpocznie rywalizację z Vikingurem Reykjavik, której stawką jest awans do czwartej rundy eliminacji Ligi Konferencji. Początek meczu o godzinie 20:45 czasu polskiego. Na co mogą liczyć kibice poznańskiej drużyny? Jak szanse w tym dwumeczu ocenia holenderski szkoleniowiec Lecha?

 

Piłkarze wraz ze sztabem szkoleniowym rozpoczęli podróż na Islandię już we wtorek. Po przybyciu na miejsce zawodnicy zameldowali się w hotelu, a następnie udali się na trening.

W środowe przedpołudnie znalazł się czas na to, aby drużyna mogła zobaczyć piękno wyspy – poznaniacy wybrali się na wycieczkę w okolice Błękitnej Laguny, czyli popularnego geotermalnego uzdrowiska.

Po powrocie z wyprawy trener John van den Brom odpowiadał na pytania dziennikarzy podczas konferencji prasowej, a następnie przeprowadził oficjalny trening na stadionie Víkingsvöllur. To właśnie na tym kameralnym obiekcie w czwartkowy wieczór zagrają poznaniacy. Stadion posiada jedną trybunę, która może pomieścić około 1100 widzów. Można spodziewać się, że wszystkie bilety na to spotkanie zostaną wyprzedane. Sporym utrudnieniem będzie fakt, iż na Víkingsvöllur znajduje się sztuczna murawa, która jest dość popularna w tej części świata. Piłkarze Lecha grają zazwyczaj na naturalnej nawierzchni i mogą odczuwać lekki dyskomfort wynikający z różnić między islandzkim boiskiem, a tymi, na których grają w Polsce.

Lech ma również złe wspomnienia z 2014 roku, kiedy to po fatalnym dwumeczu zespół z Wielkopolski został wyeliminowany przez islandzki Stjarnan Gardabaer. Taki wynik nie powinien oczywiście się zdarzyć. Islandzki futbol jest znacznie słabszy, niż ma to miejsce w Polsce.

Lech jest zdecydowanym faworytem starcia z Vikingurem i musi to pokazać już w pierwszym meczu. Poznaniacy nie mogą dopuścić do tego, a by przeciwnik przyjechał za tydzień do Poznania z wynikiem, który będzie pozwalał im realnie myśleć o awansie. Swoją przewagę należy udokumentować w obu spotkaniach.

Doskonale zdaje sobie z tego sprawę również trener John van den Brom.

Przylecieliśmy zrobić swoje i wygrać. Jesteśmy faworytem tego dwumeczu, choć przed nami trudne spotkanie. Szanse oceniam 60 procent do 40 dla Lecha. W Holandii dobre zespoły są nastawione zawsze na to, aby wygrywać” – mówił Holender podczas konferencji.

W czwartkowy wieczór Islandczycy mogą dopatrywać się szans w atucie własnego boiska, ale przede wszystkim w grze opartej na ogromnym zaangażowaniu – z takimi rywalami mecze zawsze są wymagające pod względem fizycznym.

„Piłkarze Vikingura są trochę jak wikingowie, bardzo silni, prezentują taki typowy styl islandzkiej piłki. Ale my też lubimy grać twardo, jesteśmy gotowi na taki mecz. Przeciwko Malmoe wykonali świetną robotę. Widać, że jak atakują, robią to dużą liczbą zawodników. Zagramy na sztucznej nawierzchni, ale wszyscy już kiedyś grali na takim boisku, choć może nie tak często” – podkreślał trener Lecha.

Kolejorz nadal ma swoje problemy kadrowe. W czwartek nie wystąpią: Bartosz Salamon, Antonio Milić oraz Adriel Ba Loua. Ze zdrowiem kłopoty mają także Lubomir Satka, Artur Sobiech, a także Artur Rudko. Należy więc spodziewać się kolejny raz “przemeblowanego” ustawienia w defensywie. Na środku obrony najprawdopodobniej zagrają Filip Dagerstal oraz Maksymilian Pingot. Ostatecznie trener może zdecydować się na przesunięcie na tę pozycję Douglasa lub Czerwińskiego, czyli zawodników, którzy zazwyczaj występują z boku obrony. Nie powinno być natomiast niespodzianek w ofensywie, gdzie John van den Brom ma do dyspozycji niemal wszystkich podstawowych piłkarzy.