Marcin W. miał zadać 55 ciosów nożem. Sąsiedzi relacjonują tragedię i pokazują nagrania

24-letni Marcin W. przyznał się do zabójstwa dwóch osób. Ofiarom miał zadać w sumie 55 ciosów nożem. Co było motywem działania sprawcy?

 
(materiał reporterów programu “Uwaga” TVN)

Dotarliśmy do filmu, na którym widać jak Marcin W. pieszo zbliżał się do wsi, gdzie mieszkała pierwsza ofiara. Na nagraniu widać ubranego na czarno, zamaskowanego mężczyznę w rękawiczkach, który niesie reklamówkę.

– W środę wyjechałem gdzieś na Międzychód i widziałem jak szedł. Po jakimś czasie wróciłem i zobaczyłem tego gościa. Zastanowiło mnie, czemu ma krew na bucie i czerwone ręce, jakby też od krwi. Trzymał reklamówkę. Zapytałem go, co się stało. Odpowiedział, że się skaleczył. Nacisnął pilota, wsiadł do samochodu i ruszył ze zrywem – relacjonuje Marcin Cejba.

 

– Sąsiadka, która była w oknie nagle mówi, że coś się pali. Wszedłem po schodach, chwyciłem za klamkę, żeby nie zacierać śladów i nagle buchnął czad. Nic nie było widać. Zadzwoniłem na 112. Powiedziałem, że potrzebna jest straż, policja i karetka. Potem strażacy wynieśli chłopaka – dodaje pan Marcin.

Pierwszą ofiarą okazał się 22-letni Patryk.

Z relacji ojca ofiary wynika, że Marcin W. był na miejscu kilka tygodni wcześniej.

– Rozmawialiśmy. Pytał o moją córkę, czy jest w domu. Odpowiedziałem, że już tutaj nie mieszka, bo wyprowadziła się do Niemiec – mówi pan Paweł.

Padło też pytanie, czy ona z kimś jest. Powiedziałem, że kogoś ma, że jest tam z chłopakiem. Spuścił wtedy głowę i była chwila ciszy. Zaraz po tym się pożegnał – dodaje pan Paweł.

Tymczasem Marcin W. po odjechaniu z miejsca zdarzenia pojawił się w centrum Międzychodu, gdzie mieszkała druga ofiara.

– Szukał Pauliny. Być może też Mikołaja – uważa lokalny dziennikarz Dariusz Wawrzyniak. I relacjonuje: – Zapukał do drzwi. Pani Iwona otworzyła, w mieszkaniu był też jej syn, ale siedział w sąsiednim pokoju. Miał założone słuchawki na uszach. Z późniejszej relacji wiemy, że słyszał jakieś odgłosy, ale myślał, że ktoś przyszedł i nie zdawał sobie sprawy jaka tragedia wydarzyła się obok. Jak wyszedł z pokoju i zastał mamę we krwi.

 

Po znalezieniu drugiego ciała rozpoczął się pościg za podejrzanym. Marcin W. porzucił skradziony samochód i zniknął.

Zalesione, poprzecinane nurtem Warty okolice Międzychodu przez ponad dobę były schronieniem dla W. Mimo opublikowania jego wizerunku i wyznaczonej nagrody pieniężnej za wskazanie miejsca gdzie się ukrywał, Marcin W. pozostawał nieuchwytny.

– Tak naprawdę na początku była brana pod uwagę tylko jedna teza, dotycząca zawodu miłosnego. I tego, że sprawca całego zdarzenia próbował odnaleźć dziewczynę, w której się kochał – mówi Dariusz Wawrzyniak. I dodaje: – Dopiero w dalszym etapie pojawiła się również teza, że być może podłożem całego zdarzenia była również zemsta dotycząca tego, że osoby, które zeznawały w sądzie przeciwko Marcinowi… Na podstawie tych zeznań Marcin został wtedy skierowany do zakładu.

Marcin W. przyznał się do dwóch zabójstw

26 godzin po zdarzeniu Marcin W. sam pojawił się w komendzie policji w Międzychodzie. Przyszedł bez butów i spodni. Kilka godzin wcześniej strażacy znaleźli nad Wartą jego plecak z pieniędzmi, odzieżą i żywnością.

– Przyznał się do dwóch zabójstw. Odmówił składania wyjaśnień. Nie ustosunkował się do zarzutów. Nie odniósł się również do wniosku o tymczasowy areszt – mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Czy wiadomo, co było narzędziem zbrodni?

– Biegli określili, że to było narzędzie ostrokrawędziste, wskazali, że mógł być to nóż. Tego noża na razie jeszcze nie mamy – przyznaje prok. Wawrzyniak. I dodaje: – Według biegłych obrażenia na ciele są bardzo mnogie. Mężczyzna ma obrażenia po 45 ciosach, a kobieta 10. Wszystkie zadano w okolicach szyi, klatki piersiowej i kończyn. Można przyjąć, że był to brutalny atak na te osoby.

 

Od samego początku spekulowano, jaki był motyw. Jaki był związek z nieodwzajemnionym uczuciem, z urojoną miłością do Pauliny, siostry zamordowanego Patryka?

– On nie pogodził się z tym, że nie podobał się dziewczynie. Że ona się w nim nie zakocha, bo nawet go nie lubiła. Latami zbierała się w nim złość i nienawiść. Odkucie się, że nie było tak jak on chciał – mówi pani Małgorzata, ciotka zamordowanego.

Córka miała już tego dosyć, stwierdzili, że jak on będzie w jakiś zamkniętym obszarze, to ona będzie miała spokój – dodaje ojciec zamordowanego.

W trwającym śledztwie prokuratorzy będą musieli się skupić nie tylko na dowodach winy Marcina W., ale również na sprawdzeniu i ustaleniu, dlaczego nikt nie interweniował, po tym, gdy Marcin W. miał przestać brać leki i pojawiać się na terapiach.