Sroga porażka Lecha w meczu z Fiorentiną

To nie jest wynik, na jaki liczyli kibice Lecha Poznań. Kolejorz w pierwszym meczu ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy przegrał na własnym boisku aż 1:4, co znacznie utrudnia sytuację przed meczem rewanżowym.

Dzisiejszy mecz był trzecim spotkaniem obu drużyn w historii. Wcześniej grały ze sobą w ramach fazy grupowej Ligi Europy w sezonie 2015/2016. Wówczas Kolejorz przegrał na własnym boisku, ale lepszy okazał się we Włoszech.

Przed dzisiejszym spotkaniem to Fiorentina była zdecydowanym faworytem, a pewności włoskim piłkarzom dodawała dobra passa – w ostatnich 12 meczach, 10 zakończyło się dla nich zwycięstwem.

Na stadionie przy Bułgarskiej spotkanie oglądał dziś komplet widzów – ponad 40 tysięcy kibiców, którzy chcieli oglądać wiele bramek i ciekawych akcji. Choć ich życzenie się spełniło, to nie do końca tak, jak to sobie wyobrażali.

Włosi dynamicznie weszli w mecz przeprowadzając pierwszą akcję w polu karnym Lecha już w 2. minucie. Niestety, wynik otworzyli już dwie minuty później, kiedy to do bramki gospodarzy trafił Arthur Cabral, który wykorzystał zamieszanie pod bramką Bednarka po strzale Gonzaleza i dobił odbitą od słupka piłkę.

Następne minuty przyniosły wiele nerwowości w obu drużynach. Lech próbował doprowadzić do szybkiego wyrównania, a goście chcieli podwyższyć wynik. W 12. minucie Lechici domagali się rzutu karnego po tym, jak w polu karnym gości po kontakcie z rywalem upadł Ishak. Sędzia nie odgwizdał jednak przewinienia.

Fiorentina rozpoczęła wysoki pressing, przez co Lechici mieli problem z wyjściem z własnej połowy. Dopiero po kilku minutach odważniej przeszli pod bramkę rywali, co przyniosło efekt – w 20. minucie wyrównał Kristoffer Velde, który wykończył podanie od Ishaka.

Goście, choć chcieli odzyskać prowadzenie cierpliwie rozgrywali piłkę utrzymując się przy niej na połowie Lecha, co jakiś czas przeprowadzając akcję, na co Kolejorz odpowiadał kontrą. Obie drużyny nie były jednak skuteczne.

Im bliżej końca pierwszej połowy, tym bardziej widoczne było zmęczenie i zdenerwowanie u zawodników obu drużyn. Dochodziło między nimi do spięć, a dodatkowo nie brakowało też błędów.

W 41. minucie wykorzystała to Fiorentina. Gonzalez wygrał pojedynek w powietrzu z Rebocho po dośrodkowaniu w pole karne i strzałem głową pokonał Bednarka.

Pierwsza połowa pokazała, że Kolejorz jest zmotywowany do walki, jednak ma poważne problemy w defensywie, która okazała się być najsłabszym ogniwem.

Drugą połowę oba zespoły rozpoczęły w tych samych składach. Lech próbował odrobić straty, jednak to Fiorentina wykończyła swoją kontrę w 57. minucie. Zamieszanie w polu karnym Lecha wykorzystał Bonaventura.

Gdy kibice jeszcze nie ochłonęli po kolejnej straconej bramce, przyszedł kolejny cios – w 64. minucie Ikone płaskim strzałem podwyższył wynik na 4:1 dla Włochów. Miał sporo miejsca, które zostawili mu Lechici.

Z mocną przewagą Fiorentina nie zamierzała jednak przejść do defensywy. Choć widoczne było spowolnienie, to dalej konstruowała atak pozycyjny i kontry. Z kolei w szeregi Lecha wdarła się nerwowość i można było odnieść wrażenie, że część zawodników ma problem z siłą i motywacją.

Pierwsze zmiany szkoleniowiec Kolejorza przeprowadził dopiero w 75. minucie, kiedy to z boiska zszedł Nika Kwekweskiri, a na jego miejsce wbiegł Alfonso Sousa, a minutę później Mikael Ishak został zastąpiony przez Artura Sobiecha.

Mimo zmian, tempo gry na boisku zdecydowanie spadło. Większość akcji koncentrowała się w środkowej części boiska.

Od 80. minuty Fiorentina przeprowadzała kilka akcji, choć na szczęście dla poznaniaków – nieskutecznych.

Arbiter doliczył do spotkania 3 minuty, ale wynik nie uległ już zmianie.

Wysoka porażka stawia Lecha Poznań w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem. Awans do półfinału stał się niemal niemożliwy. Kolejorz dobrze prezentował się w pierwszej połowie, jednak w drugiej oddał inicjatywę rywalom, którzy w pełni wykorzystali okazję.

GALERIA Z MECZU (KLIKNIJ TUTAJ)