Edmund Kolanowski: Historia Poznańskiego Nekrofila

Poznań nigdy nie zapomni straszliwych czynów Edmunda Kolanowskiego, jednego z najgroźniejszych seryjnych morderców i nekrofilów w historii miasta. Jego przerażające działania, związane z atakami na kobiety i sprofanacją zwłok, wstrząsnęły społecznością. Choć zabójca wydawał się nieuchwytny, to mała stopa i kawałek papieru przy rozkopanej mogile okazały się kluczowymi dowodami, które doprowadziły do jego aresztowania w maju 1983 roku.

Historia Edmunda Kolanowskiego, nekrofila i seryjnego mordercy, wzbudza grozę i przerażenie. Już od dziecka cierpiał na zaburzenia psychiczne, które prowadziły go na kręte ścieżki zła. Jego zbrodnie obejmowały napady na kobiety oraz okrutne wykopywanie zwłok z grobów. Później, przy użyciu przyszytych do manekinów narządów, które odebrał swoim ofiarom, uprawiał zboczoną miłość. Edmund Kolanowski, pochodzący z Poznania, znalazł w ten sposób perwersyjne ukojenie dla swoich seksualnych popędów. Jego przerażający proceder trwał przez wiele lat, aż do momentu jego schwytania w maju 1983 roku.

Wielomiesięczna i wyczerpująca praca poznańskich funkcjonariuszy milicji doprowadziła do przełomu w śledztwie. Tygodniami czekali oni na cmentarzach, pełni nadziei, że nekrofil znów uderzy. Całe noce spędzali między grobami, nawet w święta i w mroźne dni, w nadziei na schwytanie przestępcy. Wreszcie przyszedł ten moment. 7 maja 1983 roku, na cmentarzu Miłostowo w Poznaniu, Edmund Kolanowski ponownie zaatakował. Po seansie filmu “Wilczyca”, uznawanego za polską klasykę horroru, nekrofil udał się na cmentarz, aby zrealizować swoje mroczne fantazje.

Tamtej nocy to milicjant zauważył światło przy grobie i szybko wyciągnął broń, gotowy do podjęcia działania. Jednak jego służbowy pistolet P-64 się zaciął, co dało Kolanowskiemu szansę na ucieczkę. Mimo że był kilka metrów od funkcjonariuszy, zdołał zniknąć w ciemnościach. Jednak rano przy grobie odkryto jego ślady. Okazało się, że zostawił małą stopę oraz kawałek papieru, w który owijał swoją saperkę do odkopywania zwłok. To właśnie te dowody pozwoliły policji na namierzenie przestępcy. 

Podstępny morderca wykorzystywał swoje mroczne fantazje i popędy seksualne do popełniania bestialskich czynów. Napadał na kobiety, brutalnie je mordując, a następnie wykorzystując ich zwłoki do swoich perwersyjnych praktyk. Wykopywał ciała z grobów i przyszywał narządy do manekinów, które traktował jako swoje partnerki seksualne. Jego zbrodnie wstrząsnęły społecznością, wywołując strach i oburzenie.

Poznańskie władze policyjne zdecydowały się na wielomiesięczną operację, mającą na celu schwytanie nekrofila. Milicjanci śledzili jego poczynania na cmentarzach, czekając na kolejne działania. Przez wiele nocy i dni stali na straży, gotowi do podjęcia natychmiastowej akcji. Ostatecznie ich cierpliwość została wynagrodzona, gdy Kolanowski ponownie zaatakował na cmentarzu Miłostowo.

Mimo że nekrofilowi udało się uniknąć natychmiastowego aresztowania, policja znalazła kluczowe ślady przy rozkopanej mogile. Mała stopa Kolanowskiego i kawałek papieru, którym owijał swoją saperkę, stały się decydującymi dowodami. Na ich podstawie policja podjęła intensywne śledztwo, które doprowadziło do namierzenia przestępcy.

Po aresztowaniu Kolanowski został poddany ocenie psychiatrycznej, która stwierdziła, że jest świadomy swoich czynów i może ponosić za nie odpowiedzialność. Ostatecznie został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano w 1986 roku, a Poznań mógł odetchnąć z ulgą po zakończeniu jednej z najbardziej przerażających i okrutnych historii w swojej przeszłości kryminalnej.

Nawet po latach, historia Edmunda Kolanowskiego pozostaje jednym z najbardziej przerażających i intrygujących przypadków kryminalnych w Poznaniu. Jego zbrodnie stanowią przestrogę przed głęboko zakorzenionym mrokiem, który może czaić się w umysłach niektórych jednostek. Wyjątkowość tego przypadku, wraz z odwagą i determinacją poznańskiej policji, zostaną na zawsze w pamięci miasta.