Mecz pod dyktando Lecha
Od pierwszych minut spotkania Lech dążył do zdobycia bramki, starając się narzucić swoje tempo gry. Śląsk Wrocław przyjechał do Poznania z defensywną taktyką, licząc na utrzymanie remisu. Mimo dominacji w posiadaniu piłki (Lech miał 75% kontroli w pierwszych 20 minutach), gospodarze długo nie mogli znaleźć drogi do bramki Rafała Leszczyńskiego. Sytuacje Afonso Sousy czy Antonio Milicia nie przyniosły oczekiwanych efektów, a Śląsk skutecznie odpierał ataki Kolejorza.
Problemy kadrowe i zmiany taktyczne
Trener Niels Frederiksen zmagał się z brakiem kapitana Mikaela Ishaka, który doznał drobnego urazu na treningu. Na jego miejscu wystąpił Filip Szymczak, który od pierwszych minut starał się zagrozić defensywie rywali. W wyjściowym składzie pojawił się również Patrik Walemark, dla którego był to pierwszy mecz od początku.
Po bezbramkowej pierwszej połowie Frederiksen zdecydował się na zmiany. Z boiska zszedł młody Antoni Kozubal, który ucierpiał w jednej z akcji, a jego miejsce zajął Filip Jagiełło. Mimo ofensywnego nastawienia Lecha, Śląsk Wrocław przez większość meczu bronił się skutecznie, próbując strzelać z dalekiej odległości, często nawet z połowy boiska.
Zwycięstwo w końcówce
Kluczowy moment spotkania nastąpił w 70. minucie. Frederiksen wprowadził na boisko Alirezę Gholizadeha i Fabiema, którzy od razu wnieśli świeżość do gry Lecha. Pięć minut po ich wejściu, po dośrodkowaniu Joela Pereiry, Fabiel zgrał piłkę głową do Szymczaka, który z trudnej pozycji pokonał Leszczyńskiego, zdobywając swojego drugiego gola w sezonie.
Lech zdołał utrzymać prowadzenie do końca spotkania, mimo nerwowej atmosfery wywołanej kontrowersyjnymi decyzjami sędziego Piotra Lasyka. Kibice i ławka rezerwowych Lecha byli wyraźnie sfrustrowani, gdy arbiter podejmował sprzeczne decyzje w podobnych sytuacjach, co zaowocowało nawet żółtą kartką dla jednego z asystentów trenera.
Rekordy na horyzoncie
Dzięki temu zwycięstwu Lech Poznań umocnił się na pierwszym miejscu w tabeli, z dorobkiem 23 punktów, wyprzedzając Cracovię o trzy punkty. Kolejorz zbliża się również do dwóch rekordów klubowych: dziewięciu zwycięstw z rzędu oraz serii ośmiu meczów bez straty gola, ustanowionej w 1998 roku.
Lechici, choć walili “głową w mur”, ostatecznie zdołali go skruszyć i są na dobrej drodze, aby zapisać się w historii klubu. Kolejne mecze pokażą, czy rozpędzony Lech będzie w stanie utrzymać tę imponującą formę i dążyć do zdobycia mistrzostwa.