Podczas wspólnej konferencji prasowej portu lotniczego i linii lotniczej Ryanair, podsumowano dotychczasową współpracę, jednocześnie zapowiadając najbliższe miesiące. Poznańskie lotnisko jest jedną z baz przewoźnika, dzięki czemu pasażerowie mogą korzystać z coraz bardziej rozbudowywanej siatki połączeń.
Choć zwykle rozkład zimowy był znacznie mniejszy niż ten letni, to w tym roku zima w Poznaniu będzie „na bogato”. Sam Ryanair zapewni 23 trasy, w tym najnowsze cztery: Saloniki, Kopenhagę, Palermo i Malagę, a także zwiększy liczbę lotów na niektórych trasach – Alicante, Rzym, Bari, Malta i Pafos, czyli kierunkach chętnie wybieranych przez poznańskich podróżnych także w chłodniejszych miesiącach.
Dla mieszkańców to informacja dobra nie tylko ze względu na możliwość łatwej podróży prosto ze stolicy Wielkopolski, ale także z uwagi na zapewnienie miejsc pracy w regionie.
„Rozwój regionalny jest podstawą wzrostu Ryanair w Polsce, co pokazuje dzisiejsze ogłoszenie rekordowego zimowego rozkładu dla Poznania, obejmującego 23 trasy (4 nowe: do Kopenhagi, Malagi, Palermo oraz Salonik), więcej połączeń do słonecznych kierunków na city-breaki jak Alicante, Bari, Malta, Pafos i Rzym, a przede wszystkim potwierdzenie zbazowania czwartego samolotu w Poznaniu tej zimy (łączna wartość inwestycji – 400 mln dolarów) – co wspiera ponad 1,500 miejsc pracy w regionie.” – powiedział Jason McGuiness, Chief Commercial Officer Ryanair podczas konferencji w Poznaniu
Linia zdecydowała się na pozostawienie na zimę zbazowanego w Poznaniu na lato czwartego samolotu. Podczas konferencji można było także zdobyć nadzieje na szybkie zbazowanie kolejnego – być może już w przyszłym roku.
„Czwarty samolot w bazie Ryanaira przechodzi z lata na zimę, a to oznacza, że tej zimy nie tylko będziemy mogli latać do tych najbardziej oczywistych kierunków, które do tej pory były w ofercie, ale przede wszystkim do czterech nowych, czyli Palermo i Sycylia, Malaga, najcieplejszy statystycznie region w Europie przez cały rok. Mareblla, Saloniki, czyli mówimy o lądowej Grecji z bardzo fajną bazą wypadową. Mamy Kopenhagę, która jest jednym z najpiękniejszych i fajniejszych miejsc nie tylko do życia, ale i do zwiedzania” – powiedział w pokonferencyjnym wywiadzie Grzegorz Bykowski, Prezes Portu Lotniczego Poznań-Ławica
Jak dodał, czwarty samolot na zimę w poznańskiej bazie Ryanaira to też polepszenie dotychczasowej oferty na kierunkach najbardziej popularnych m.in. do Pafos, Zadaru, Alicante czy na Maltę.
Prezes podkreślił także znaczenie rozwoju lotniska dla całego regionu i jego gospodarki. Wskazał, że to nie tylko miejsca pracy związane z obsługą pasażerską czy lotniska, ale także kwestia rozwoju turystyki i biznesu.
„Nie tylko staramy się szukać najfajniejszych, najbardziej atrakcyjnych dla Polaków połączeń, ale też przynosimy, staramy się dowozić do Poznania, do Wielkopolski też to, co jest chyba dzisiaj najważniejsze – globalną wioskę, to znaczy przemieszczanie się na różnych odległościach. Dzisiaj tak naprawdę nie liczy się odległości w kilometrach, ale w odległości rozumianej jako czas przejazdu” – wyjaśnił w wywiadzie
Jako przykład wskazał m.in. Kopenhagę oraz Pragę. Szczególnie ta druga była zaskoczeniem, bo cieszyła się zainteresowaniem nie tylko poznańskich turystów, ale także zwiększyła liczbę turystów i przedsiębiorców przylatujących z Czech do stolicy Wielkopolski. Przelot samolotem znacznie skrócił im czas podróży, a tym samym sprawił, że region stał się atrakcyjnym kierunkiem podróży prywatnej i służbowej.
Choć zarówno port jak i linia lotnicza podkreślają, że dotychczasowa współpraca jest bardzo dobra i planowane jest dalsze jej rozwijanie, to nie kryją, że istotnym elementem są kwestie podejmowane na szczeblu ogólnopolskim, czyli przez Polską Agencję Żeglugi Powietrznej, od której zależą koszty kontroli lotów na polskich lotniskach.
Jason McGuiness podkreślał, że to czynnik, który ma ogromne znaczenie i polskie lotniska rywalizują nie tylko między sobą, ale na całej arenie międzynarodowej o kolejne połączenia. Ryanair wskazuje, że koszt obsługi są w Polsce wyższe niż np. na niektórych lotniskach w Hiszpanii.
Do sytuacji odniósł się także Grzegorz Bykowski, który w pokonferencyjnym wywiadzie wyjaśnił kwestię kosztów, podkreślając jednocześnie, że rozumie obie strony – linie lotnicze i PAŻP.
„Według wyliczeń, które są do zweryfikowania oczywiście przez każdego z nas, to są liczby, które pochodzą ze sprawozdania finansowych, które są audytowane, średni poziom kosztu na pokładach Ryanaira, bo o nim mówimy, Jason McGuiness to jest szef handlu, który odpowiada za całą również siatkę. W jego przypadku to jest 34 euro na jednego pasażera, czyli to jest ten koszt, który jest po stronie linii, żeby móc przewieźć średniego pasażera z punktu A do punktu B. Oczywiście, jeżeli latamy do Kopenhagi, to to jest bardzo krótki i na pewno jest tam dużo mniej, jak latamy do Lizbony. To jest uśredniony koszt. I jeżeli według tych wskazań, które prezentuje Ryanair spośród tych 34 euro przeznaczonych z podróży z miejsca A do miejsca B, czyli mówimy o bilecie w jedną stronę, to 6 euro to są koszty związane z obsługą w powietrzu i z tego 3 euro to są koszty związane z tą obsługą kontroli, o której to opłacie mówił Jason McGuiness. To podniesienie tego o 50% to jest tak naprawdę zwiększenie wszystkich kosztów o 100%. Czyli z tych 34 euro, jeżeli z 3 euro rośniemy na 6 euro, to znaczy, że wszystkie koszty rosną o 10%. To jest dosyć duży, skokowy koszt i ja rozumiem moich kolegów z Ryanaira, że trudno im będzie utrzymać wzrost w takich bazach jak Poznań, Wrocław, Kraków, Katowice, Gdańsk” – wyjaśnił prezes Portu Lotniczego Poznań-Ławica
Dodał, że nie rozważa czy władze PAŻP podejmują dobre decyzje, ale przyznał, że to jest powód, dla którego wszelkie negocjacje są trudniejsze i zwykle opierają się przede wszystkim o koszty obsługi w portach. Wskazał też, że „sytuacja jest dynamiczna”, ale zaznaczył, że same lotniska niewiele mogą zrobić w tej kwestii.
„Nam nic do tego, to znaczy, my jako lotniska nie jesteśmy za to odpowiedzialni, to nie są opłaty, które są ani przez nas nakładane, ani nie trafiają do naszej kieszeni. To jest trochę dyskusja, której my jesteśmy świadkiem, bo ona oczywiście też nas dotyczy.” – wyjaśnił