Mimo obietnic pomocy, które padły krótko po wybuchu, właściciele biznesów twierdzą, że miasto nie wywiązało się ze swoich deklaracji.
Po pożarze wokół kamienicy wyznaczono tzw. strefę zero, co spowodowało zamknięcie ulicy oraz uniemożliwiło funkcjonowanie firm znajdujących się w jej pobliżu. Przedsiębiorcy zostali pozbawieni dostępu do swoich lokali, a tym samym możliwości prowadzenia działalności gospodarczej. Pomimo tego, rachunki za media wciąż były naliczane w normalnym trybie.
Pod koniec września miasto ogłosiło, że nie jest w stanie zapewnić bezpośredniego wsparcia finansowego, ale obiecało pomoc w negocjacjach dotyczących rozłożenia rachunków na raty lub ich umorzenia. Jednak, jak informują przedsiębiorcy, mimo upływu miesiąca, rachunki nie zostały zmienione, a faktury były wystawiane według szacunkowych danych. Właścicielka jednego z salonów fryzjerskich podkreśla, że nie mogła nawet wejść do swojego lokalu, aby spisać liczniki.
Firmy takie jak Enea i Aquanet tłumaczą, że według prawa rozłożenie płatności lub odroczenie jest możliwe dopiero w momencie, gdy pojawią się zaległości. Odpowiedzi przedsiębiorców wskazują na to, że obiecana pomoc była jedynie reakcją na zainteresowanie mediów, a obecnie nikt nie monitoruje sytuacji.
Jakub Tepper, jeden z przedsiębiorców z ul. Kraszewskiego, który już wcześniej zwrócił uwagę mediów na problem za pomocą wpisu w mediach społecznościowych, podsumowuje sytuację mówiąc, że deklaracje miasta były składane, kiedy temat był na świeczniku, ale teraz nikt o tym już nie pamięta.
Przedsiębiorcy nadal liczą na realne wsparcie, które pozwoli im przetrwać trudny okres i powrócić do normalnej działalności po tragedii.