Tramwaje konne w Poznaniu funkcjonowały od 1880 roku, ale już 18 lat później zostały zastąpione składami elektrycznymi. Była to wielka zmiana, która z uwagi na prędkość, jaką mogły osiągać wagony, czasem budziła strach – choć nikt nie przewidział tego, co zdarzyło się kilkanaście lat później.
W niedzielne przedpołudnie 3 listopada 1912 roku, tramwaj linii numer 1 jadąc z dworca do ul. Szerokiej, czyli dzisiejszej ul. Wielkiej kursował przez Stary Rynek. Już na początku kursu pojawiły się problemy z hamulcem. Z tego powodu na Kaponierze jeden z wagonów odesłano do zajezdni przy ul. Głogowskiej.
Skrócony skład pojechał dalej, ale nadal sprawiał problemy i… zagrożenie. W pewnym momencie niesterowany zjechał w dół ul. Św. Marcin i skręcił w ul. Wiktorii, czyli dzisiejszą ul. Gwarną, gdzie wykoleił się przy skręcie w dzisiejszą ul. 27 Grudnia, a dawną Berlinerstrasse.
Po wstawieniu na tory miał był zepchnięty na pętlę, ale okazało się, że nadal nie da się nim sterować i co gorsza – zahamować. Po chwili niekontrolowanie ruszył w kierunku Bazaru, a następnie skręcił w ul. Nową, dzisiejszą Paderewskiego, gdzie nabrał jeszcze większej prędkości z uwagi na kąt nachylenia ulicy.
Konduktorem był Antoni Binder, który wiedząc, że nie jest w stanie zatrzymać wagonu, krzyczał ostrzegając przechodniów, by uciekali z drogi. W rejonie skrętu w ul. Nową wyskoczył z tramwaju łamiąc sobie rękę i nogę, a pojazd dalej gnał w kierunku Starego Rynku.
Zdarzenie relacjonował potem Dziennik Poznański na podstawie opisów świadków:
„Wóz dojechał do Starego Rynku, przy skręcie wypadł z szyn i popędził gwałtownie po bruku pomiędzy domem pana Pfitznera a pomnikiem św. Jana Nepomucena do domu p. Czepczyńskiego, uderzając z taką siłą w okna wystawowe magazynu garderoby męskiej pana Jana Łuczaka i spółki, że obydwa okna zostały rozbite, a narożnik znacznie uszkodzony. W tej ostatniej chwili znajdujące się tam osoby nie zdołały się usunąć i doznały większych lub mniejszych obrażeń”
Niestety, pędząc przez Stary Rynek tramwaj wpadł w tłum spacerowiczów. Dwie kobiety zginęły – wdowa Maria Nowak z d. Baranowska i 15-letnia córka Wojciecha Barczewskiego. Łącznie ranne zostały cztery osoby: Maryanna Baranowska, żona robotnika z Komornik, Ignacy Szubert, szachmistrz, Marta Lobe, służąca oraz wspomniany wcześniej konduktor – Antoni Binder.
Była to jedna z największych tramwajowych katastrof w historii Poznania.
Tramwaje kursowały przez Stary Rynek do 1955 roku, kiedy to zdecydowano, że w celu ochrony starorynkowej zabudowy konieczne jest usunięcie trasy tramwajowej. W latach 60. torowiska zniknęły z ul. Wodnej i Woźnej, a na początku lat 90. z ul. Paderewskiego.