Polityczny teatr i kampanijne strategie: prof. Trębecki o debacie, Mentzenie i wyborczej grze o Poznań

W porannym programie Hej Poznań, gościem Piotra Szulca był prof. Jacek Trębecki z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu. Tematem rozmowy były najnowsze wydarzenia w kampanii prezydenckiej, w tym debata kandydatów, która odbyła się w piątek oraz głośna wizyta Sławomira Mentzena w Poznaniu.

 

Profesor Trębecki ocenił piątkową debatę jako nieudaną zarówno pod względem formy, jak i przekazu.

Pomysł na trzygodzinną debatę był chybiony. Trudno oczekiwać, że publiczność wytrwa do końca, a to rzutuje na skuteczność całego przedsięwzięcia – mówił.

Zamieszanie wzbudził również sam skład debaty. Początkowo miało to być starcie między Rafałem Trzaskowskim a Karolem Nawrockim, jednak ostatecznie wzięło w niej udział aż sześciu kandydatów. To, zdaniem profesora, osłabiło przekaz i pogłębiło wrażenie chaosu organizacyjnego.

Zamiast jednej, mieliśmy de facto dwie debaty i każdy kandydat próbował wyrwać swoje pięć minut – komentował Trębecki.

Wśród tematów nie zabrakło analizy symbolicznych gestów. Szczególną uwagę komentatorów przykuł moment z udziałem Trzaskowskiego i Nawrockiego, kiedy to ten drugi zaprezentował flagę Polski oraz tęczową flagę, którą Trzaskowski – zamiast zaakceptować – schował ze sceny.

To był moment, który mógł zostać lepiej rozegrany przez sztab Trzaskowskiego. Hasło „prezydent wszystkich Polaków” aż się prosiło, by wprowadzić je w życie właśnie w tej chwili – zauważył profesor.

Choć Karol Nawrocki zaskoczył sprawnością i odwagą, Trębecki nie uznał, by ta debata wyłoniła zdecydowanego zwycięzcę.

To nie był game changer. Żaden z kandydatów nie zyskał spektakularnej przewagi – ocenił.

Druga część rozmowy dotyczyła wizyty Sławomira Mentzena w Poznaniu, której towarzyszył konflikt z Urzędem Miasta dotyczący lokalizacji spotkania. Ostatecznie wiec odbył się na Placu Wolności, a sama sytuacja – według Trębeckiego – została sprytnie rozegrana przez sztab Mentzena.

Zrobił z siebie męczennika, a to podziałało mobilizująco na jego elektorat. Chociażby po to, by sprawdzić „o co tyle hałasu” – mówił profesor.

Zwrócono również uwagę na specyfikę młodego elektoratu Mentzena – dominację osób aktywnych w mediach społecznościowych, ale niekoniecznie uczestniczących w wyborach.

To często osoby, które chcą „być” na wydarzeniu, nagrać TikToka, ale nie mają jeszcze prawa wyborczego. Mentzen może mieć problem z przekroczeniem granicy poparcia na poziomie 18-20% – podkreślił Trębecki.

Rozmówcy poruszyli także temat wyników wyborczych w Poznaniu, gdzie od lat dominują kandydaci Platformy Obywatelskiej.

To przekleństwo miasta – nie jesteśmy regionem, o który warto walczyć. Rządzący wiedzą, że głosów tu nie zdobędą, a opozycja, że je ma zapewnione. Efektem jest marginalizacja w rozdaniach inwestycyjnych – zaznaczył Trębecki.

Profesor wskazał na niezmienne zapotrzebowanie na tzw. „kandydata środka” – osobę, która byłaby alternatywą dla skrajnie spolaryzowanej sceny PO–PiS.

Widać to po popularności Hołowni czy wcześniejszych sukcesach Palikota. Polacy mają potrzebę świeżości i zmiany narracji – mówił.

Choć w rozmowie nie padły jednoznaczne prognozy, obaj rozmówcy zgodzili się, że druga tura może jeszcze przynieść zaskoczenia.

Gdyby doszło do starcia Trzaskowski–Mentzen, emocje sięgnęłyby zenitu. Ale na razie to wciąż sfera spekulacji – podsumował Piotr Szulc.

Na zakończenie rozmowy nie zabrakło nuty humoru i dystansu, który profesor Trębecki utrzymywał przez cały wywiad.

Gdyby Mentzen wziął na siebie rolę kandydata centrum, z każdą flagą po trochu – może faktycznie zaskoczyłby wszystkich – rzucił żartobliwie.