Przytulajmy się!

Przytulanie się tak po prostu, spontanicznie i bez żadnych dodatkowych korzyści – wszyscy chętni poznaniacy mieli dziś okazję na wyściskanie szczerze i za darmo z okazji Międzynarodowego Dnia Przytulania.

Przytulający zebrali się pod pręgierzem i napierw przytulili się do siebie wzajemnie, a później, z dużymi ogłoszeniami “Darmowe uściski” i “Free hugs”, zaczęli proponować przytulanie przechodniom na Starym Rynku.
– Darmowe przytulanie przyszło do nas z Australii, akcja odbywała się w tym tygodniu na ulicach 80 krajów – wyjaśnia Karol Góralczyk, który specjalnie na przytulanie w Poznaniu przyjechał z Wrocławia. – Ludziom bardzo brakuje codziennego uśmiechu i codziennego przytulenia. Chodzi o to, by im to ofiarować…

Przytulanie wcale nie jest taka prostą sprawą. Jest też dość męczące.
– Czasami przytulamy po 3, 4 godziny – opowiada Karol Góralcvzyk, dla którego to już trzecie przytulanie. – To wymaga sporo energii, no i trzeba też obserwować ludzi, czy chcą się przytulić, czy nie, bo nic na siłę. Przytulamy ludzi w różnym wieku, większość podchodzi do tego pozytywnie i uśmiecha się. A radość takiej przytulonej babci czy dziadka jest ogromna…

Przytualnie w Poznaniu rozpoczęło się więc od obserwowania przechodniów, czy chcą być przytulani, czy nie. Ale oni byli przede wszystkim zaskoczeni.
– Przytulanie fajna sprawa – mówi bez przekonania jeden z zaskoczonych propozycją przytulenia przechodniów na deptaku. – Ale bo ja wiem… To tak z zaskoczenia, ja bym wolał wiedzieć wcześniej…

Chętnie za to przytulił się koziołek z Gospody pod Koziołkami i klaun przechadzający się po Starym Rynku. Inni przechodnie niezbyt się garnęli do przytulania. Nie wiadomo, czy bardziej dlatego, że poznaniakom przytulania nie brakuje, czy dlatego, że uchodzą za bardziej powściągliwych w okazywaniu uczuć niż Polacy z innych stron kraju. Ale powodem jest też pogoda i czas – większość poznaniaków, którzy wyjechali na długi weekend, jeszcze z niego nie wróciła, a ci, którzy zostali w mieście, korzystają z pogody nad jeziorami, nad Wartą lub choćby w parku.

I pewnie oferujący darmowe uściski byliby mocno rozczarowani tym, że nikt nie chce się przytulić, gdyby nie mała Nikola, który natychmiast, bez najmniejszego skrępowania, podbiegła do oferujących uściski i gorąco wyściskała każdego z nich kilka razy mocno się przytulając. I aż podskoczyła z radości kilka razy, że tak jej się udało, bo – jak powiedziała jej mama – bardzo, bardzo lubi się przytulać…