Już przed meczem wiadomo było, że to nie będzie łatwy mecz. Lech, pozbawiony Pawłowskiego i Linettego, przetrzebiony kontuzjami i zaatakowany tajemniczą infekcją grypową, stawał naprzeciwko Legii Warszawa, znajdującej się w dobrej dyspozycji, choć nie grającej wybitnego futbolu. Mimo to kibice Kolejorza oczekiwali korzystnego wyniku, bo przecież nie z takimi firmami i nie przy takich kłopotach zawodnicy w niebiesko-białych strojach potrafili sobie radzić.
Niestety, nie tym razem.
Przez długi czas pierwszej połowy mecz był wyrównany, choć chaotyczny. Kolejorz miał jedną dobrą okazję – w 13. minucie Nicki Bille odnalazł się w polu karnym i odegrał do Gajosa, który próbował zaskoczyć bramkarza Legii. Bez efektu.
Do 34. minuty na boisku panowało bezkrólewie – żadna z drużyn nie potrafiła do końca przejąć inicjatywy, żadna też nie grała wyraźnie lepiej od przeciwnika. Ot, chaos i dużo niecelnych podań w środku pola. Jednak w 34. minucie Legia poderwała się do ataku – Prijović próbował lobować Buricia, ale golkiper Lecha sparował strzał na poprzeczkę. Piłka odbiła się od niej i spadła pod nogi Nikolicia, który również strzelał – również jednak i w tym przypadku Burić stanął na wysokości zadania.
Co się odwlecze to nie uciecze – 8 minut później to właśnie Nikolić przejął piłkę źle zagraną przez Wilusza, pomknął na bramkę Lecha i w sytuacji sam-na-sam pokonał bramkarza Kolejorza.
Jakby tego było mało, 3 minuty później w polu karnym faulowany był Ondrej Duda, a jedenastkę na gola zamienił Nikolić.
Po przerwie niestety obraz gry się nie zmienił – gracze Kolejorza byli bezbarwni, pozbawieni energii i pomysłu na grę. Wynik 0:2 był najniższym możliwym wymiarem kary, ponieważ legioniści mieli jeszcze swoje okazje.
I to wszystko, co można by powiedzieć o tym meczu, gdyby nie to, że w 83. minucie meczu na boisko wszedł Kaspar Hamalainen. Został “odpowiednio” przywitany przez kibiców – dość powiedzieć, że Bułgarska dawno nie słyszała tak mocnych gwizdów, jak w momencie zmiany Nikolicia na Hamalainena.
I choć eks-lechita miał okazję do strzelenia bramki, to jednak mu się to nie udało, a wynik już nie uległ zmianie.
– Legia postawiła nam bardzo wysoko poprzeczkę – mówił już po meczu Jan Urban, trener Kolejorza. – Nasza drużyna była za bardzo osłabiona, jak na tak dobrze dysponowaną ekipę gości. Rywale po naszych dwóch błędach zdobyli bramki i potem spokojnie kontrolowani przebieg spotkania.
Zadowolony za to był Stanisław Czerczesow, czyli szkoleniowiec warszawskiej drużyny.
– W Warszawie, w pierwszym starciu byliśmy drużyną lepszą, ale przegraliśmy jedną bramką. Dzisiaj przyszedł czas na rewanż, co nam się udało. Gratuluje moim piłkarzom oraz kibicom Legii dzisiejszego sukcesu.
LECH POZNAŃ – LEGIA WARSZAWA 0:2 (0:2)
Bramki: Nikolić (42), Nikolić (45 k)
Żółta kartka: Tetteh, Trałka – Pazdan, Aleksandrov, Duda
Lech Poznań: Jasmin Burić, Tomasz Kędziora (90. Robert Gumny), Paulus Arajuuri, Maciej Wilusz, Tamas Kadar (46. Ceesay) – Łukasz Trałka, Abdul Aziz Tetteh – Maciej Gajos, Darko Jevtić, Kamil Jóźwiak – Nicki Bille (74. Dawid Kownacki)
Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz – Artur Jędrzejczyk, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Adam Hlousek – Tomasz Jodłowiec, Ariel Borysiuk – Mihail Aleksandrov (90. Łukasz Broź), Aleksandar Prijović, Ondrej Duda (77. Guilherme) – Nemanja Nikolić (83. Hamalainen)
Widzów: 41567