Kiedy prawie półtora roku temu TKS trafił do bazy Pancernych Magików, trudno było uwierzyć, że tankietkę da się uratować. O doprowadzeniu do stanu jezdnego nikt nawet nie marzył. Surowa norweska aura, na działanie której tankietka była wystawiona przez kilkadziesiąt lat, spowodowała, że wrak był w stanie agonalnym. Specjaliści zgodnie oceniają, że był to „ostatni dzwonek” na ratowanie tankietki.
TKS został rozebrany do „ostatniej śrubki”, a każda z części pieczołowicie odrestaurowana. Trwało to kilka długich miesięcy, ale efekt był zaskakujący! Większość zachowanych elementów udało się uratować! W czasie remontu udało się także pozyskać trochę oryginalnych części (np. koła jezdne i rolki), część trzeba było zrekonstruować. Niestety nie udało się zdobyć oryginalnego silnika, a w tankietce został zamontowany nieoryginalny, powojenny – ale także polskiej produkcji – górnozaworowy silnik Żuka. Odbudowana konstrukcja okazała się na tyle mocna, że postanowiono spróbować uruchomić tankietkę.
Pieczołowicie odrestaurowana tankietka jest już po pierwszych jazdach próbnych, w czasie których sprawdziła się rewelacyjnie. Widać to na filmie, który uwiecznił ten przełomowy moment.
Jazdy testowe to jeden z bardziej efektownych i przyjemnych etapów remontu – nie oznacza to jednak końca odbudowy tankietki. Choć TK-S spędzi jeszcze długie miesiące w warsztacie Pancernych Magików, w firmie PUK Artur Zys, to można będzie go zobaczyć 27 września w Muzeum Broni Pancernej, podczas Dni Otwartych Koszar CSWLąd w Poznaniu.