Escape Arena, największy w Poznaniu escape room już otwarty

Sławek to energiczny były właściciel drukarni, który kocha adrenalinę. Angelika w tworzeniu zagadek znalazła swój sposób na życie. Oboje postanowili połączyć swoje pasje i doświadczenia, by zaoferować Poznaniakom unikalny kompleks Escape Roomów, w których gracze nie tylko zmierzą się z łamigłówkami, ale także zrelaksują się później w Chillout Roomie przy bilardzie, muzyce czy dobrym filmie.

Escape Arena przy ulicy Krauthofera 55 to nowe miejsce na mapie Poznania. 5 listopada otwarto tutaj pierwszy z pięciu zapowiadanych Escape Roomów, a także mogący pomieścić 16 osób pokój rozrywkowy, który można wynająć na godziny. Razem z Grześkiem, Magdą i Łukaszem z naszej redakcji byliśmy przetestować „Jaskinię Hazardu” i wyszliśmy stamtąd oczarowani jakością zagadek oraz scenografią, z jaką nie spotkaliśmy się nigdzie wcześniej. Postanowiłam zapytać twórców skąd biorą się ich pomysły i jak przebiega proces tworzenia tej coraz popularniejszej formy rozrywki.

Sylwia Zimowska: Czym w ogóle jest Escape Room? Jak byście wytłumaczyli formułę zabawy w takim miejscu osobie, która pierwszy raz spotyka się z takim określeniem?

Angelika Nowak: Escape Room jest to gra przygodowa na żywo, gdzie zamyka się ludzi w pokoju, jakkolwiek dziwnie to brzmi. W tym miejscu muszą wykonać zadania, daną misję. Każdy pokój ma swoją fabułę, w którą należy się wczuć, wykonać zadanie i jak najszybciej stamtąd uciec. Zwykle gracz ma godzinę, ale są też Escape Roomy, na przykład nasz, w którym można pobawić się dłużej.

– Sławku, wcześniej prowadziłeś drukarnię, a więc firmę, która z branżą rozrywkową ma niewiele wspólnego. Skąd wziął się pomysł na to, by otworzyć własny Escape Room?

Sławomir Adamek: Co ileś lat należy zmienić profil działania i chyba już przyszedł na to czas. Drukarstwo wyszło mi z jakiejś pasji i w tym momencie tą pasją akurat stały się Escape Roomy, zrobienie czegoś w sposób perfekcyjny, najlepszy jak potrafimy. Mnóstwo energii poświęcam tej nowej pasji. Nie idzie dwóch srok za ogon ciągnąć, a dzisiejsze inwestycje związane z drukarnią są tak duże, że niewiele z nich się już opłaca.

– Jak Waszym zdaniem wygląda idealny Escape Room? Co może go określać?

A.N. – Według mnie najważniejsze są emocje i fabuła, a także zagadki, których nie jest ani za mało, ani za dużo – tak, żeby nie czuć się przytłoczonym, ale jednocześnie żeby nie wyjść z niedosytem z takiego pokoju. Ciekawe zagadki to takie, które łączą na przykład zręczność, logikę i może trochę matematyki – różne dziedziny, które działają na wiele części umysłu człowieka.

– Pierwszy Escape Room powstał w 2007 roku w Japonii, jako adaptacja koncepcji nowego gatunku gier wideo, polegającego na rozwiązywaniu zagadek i wydostawaniu się z wirtualnych pomieszczeń. Wielu właścicieli Escape Roomów, z którymi rozmawiałam, przyznało się, że są namiętnymi graczami. Czy Wy także?

Sławomir Adamek: – Nie, totalnie nie! Byłem w pierwszym Escape Roomie, który był fatalny i właściwie od tego momentu powinienem przestać się interesować Escape Roomami, bo bardzo mnie to zniechęciło. Poszliśmy wtedy z żoną do pokoju, który był zaadaptowany tylko z jednego, pojedynczego pomieszczenia i musieliśmy tam rozwiązać pewną zagadkę. Dodatkowo był ciemny, a ja noszę okulary, więc jeśli czegoś nie widzę, to już przestaję się tym interesować i przestaje mnie to cieszyć. I teraz, w związku z tym, że nie miałem żadnego doświadczenia musieliśmy użyć kreatywności i tutaj Angelika, będę to podkreślał bardzo często, jest osobą kluczową, bardzo fajną, fantastyczną, która potrafiła wiele rzeczy wymyślić i wnieść. Mało tego, potrafiła się zgodzić z moimi koncepcjami.

Postawiliśmy przede wszystkim na rzeczy autentyczne, co jest istotą naszego Escape Roomu. Mamy tu rzeczy, które mogą niejednego zaskoczyć. Mamy tutaj trzy fabuły w jednej, nie będziemy tutaj wiele zdradzać, ale będą trzy rzeczy do zrobienia oprócz samego wyjścia – jest coś do znalezienia, jest coś do uratowania… Przez cały czas zamierzamy rozwijać nasze pokoje. To, że nie byłem w żadnych Escape Roomach jest chyba dla nas o tyle cenną rzeczą, że te wszystkie zagadki, które wymyślamy są najczęściej nowe. Gdzieś tam przychodzę do Angeli, mówię „Angela, może to?”, a ona odpowiada „Poczekaj, zaraz to przygotuję” i już pracuje nad tym, już to się dzieje.

A.N – Ja zaczynałam od gier escape roomowych w internecie właśnie i tak zaczęła się moja przygoda z prawdziwymi Escape Roomami. Zanim otworzyliśmy „Jaskinię Hazardu” byłam w kilkudziesięciu Escape Roomach.

Pierwszy pokój w Escape Arenie to „Jaskinia Hazardu”

– Jakie hobby ma twórca Escape Roomu? Lubicie rozwiązywać krzyżówki, sudoku? A może po pracy macie już dosyć takich rzeczy?

Sławomir Adamek: Nurkuję. Byłem w Boliwii przez półtora miesiąca. Skoczyłem z 4000 metrów, w tandemie oczywiście. Jadłem śniadanie na 4300 metrach, także lubię życie pełne różnych rzeczy. To nie może być coś takiego jednostajnego. Ostatnio trochę mi tego brakowało, a w tej chwili jest adrenaliny mnóstwo.

– Jak długo trwała budowa pierwszego Escape Roomu? Czy moglibyście opowiedzieć o poszczególnych etapach całego procesu? Czy zanim zaczęliście adaptować pomieszczenia, mieliście już na papierze rozrysowany cały plan zagadek, czy poszczególne łamigłówki pojawiały się spontanicznie?

Sławomir Adamek: Początek to był marzec tego roku, kiedy podjęliśmy decyzję, że będziemy tworzyć Escape Arenę. Jeszcze wtedy to miał być Classic House, bo chcieliśmy wykorzystać markę naszej drukarni. Ale stwierdziliśmy, że Escape Arena będzie tak świetną marką, że nie potrzebuje żadnego innego wsparcia. Co do samego startu, mieliśmy tu drukarnię, zatem stały u nas maszyny, część z nich poszła na złom, coś trzeba było rozebrać, część udało nam się sprzedać. Następnie zajęliśmy się czyszczeniem hal. Okazało się, że tu przez całe lata zebrało się troszeczkę brudu. Niektóre maszyny było mocno oliwione i pod taką maszyną, która ważyła powiedzmy 16 ton, sprzątane nie było nigdy, bo nie było takiej potrzeby. Coś kapnęło, to sobie było. Kiedy maszyny wyjechały okazało się, że wciąż jest bałagan, nie mogliśmy się nigdzie swobodnie poruszać.

Stopniowo sprzątaliśmy i sprzątaliśmy, w międzyczasie miałem jeszcze operację rekonstrukcji wiązadeł w kolanie. Po wyjściu ze szpitala wzięliśmy się już za ciężką pracę, która trwała do około lipca. Wtedy poznaliśmy się z Angelą. W sierpniu mieliśmy troszeczkę środków, które można było wykorzystać i prace nabrały rozpędu. Nie robiliśmy pojedynczego Escape Roomu, od razu przygotowaliśmy się do kolejnych. Wykonaliśmy całą infrastrukturę, założenie kamer, zrobienie elektryki, położenie sieci – mamy tutaj bardzo nowoczesny system zarządzania Escape Roomem. Zrobiliśmy klimatyzację w Chillout Roomie, wentylację. Kosztowało to niebagatelne pieniądze, ale jest to w tej chwili fantastycznie zorganizowane.<

Na przełomie sierpnia i września zaczęliśmy widzieć, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Planowane otwarcie 17 października poszło w niepamięć, ponieważ testowanie, dopracowywanie szczegółów zajęło więcej czasu. Nie chcieliśmy zrobić falstartu, żeby ktoś wszedł do czegoś, co nie będzie do końca gotowe. Okazało się, że w tym właśnie czasie pozmieniało się nam najwięcej pomysłów i dużo rzeczy doszło, ale wiedzieliśmy już czego chcemy.

– Ale czy wiedzieliście od razu jakie to mają być zagadki?

A.N: Tak, to znaczy ja pisałam scenariusz na początku, a później z biegiem tego co widzieliśmy, na bieżąco opracowywaliśmy też zadania. Sławek podrzucił mnóstwo pomysłów w międzyczasie, które starałam się pozlepiać. Mimo tego początkowego zarysu zadań i tak zmienialiśmy go pięćset razy, ale przyniosło to takie efekty, jak widać.

Escape Roomy w Escape Arenie nie są adaptowane z pomieszczeń, lecz budowane niemal od zera.

– Skąd czerpaliście inspiracje do projektowania zagadek. Czy graliście w gry planszowe, a może są jakieś miejsca w internecie dla konstruktorów Escape Roomów, gdzie można podpatrzeć pewne rozwiązania? 

Sławomir Adamek: – Bądź mądrzejszy mądrością mądrzejszych od Ciebie. To jest świetny cytat, bo powiem szczerze, że ta mądrość naszego Escape Roomu to jest mądrość wszystkich ludzi, którzy do niego przyszli. Mnóstwo z tych osób nie miało wcześniej żadnej styczności z taką formą zabawy. Po prostu robiły coś wydało im się ciekawe i fajne i dzięki temu nasz Escape Room jest tak zaskakujący w wielu miejscach, dlatego, że nie tworzyła go jedna osoba. Angelika oczywiście nadzorowała i pilnowała wszystkiego, żeby to się nie rozlazło, bo powiedzmy sobie szczerze, ilość pomysłów może też zaszkodzić. Nasz Escape Room trwa 1,5 godziny, ale gdybyśmy zrobili go według wszystkich naszych pomysłów, to ludzie musieliby z kanapkami przychodzić na cały dzień.

A.N – Na pewno nie inspirowaliśmy się niczym z internetu. Bazując na doświadczeniach, co gracze lubią w moim poprzedni Escape Roomie,  po prostu znałam schematy tego co używałam, ale nie powielałam żadnych zadań. Dzięki temu, że chodziłam też po innych pokojach, staram się nie wprowadzać rzeczy, które widziałam gdzie indziej. Wszystko po to, by ludzie cieszyli się, że widzą coś nowego, bo przecież nie chodzi tu o to, by powielać wciąż te same zagadki.

– Z jakimi problemami zetknęliście się przy budowie pierwszego Escape Roomu?

Sławomir Adamek: Do pewnego momentu mieliśmy problemy budowlane. Dobranie odpowiednich ludzi, znalezienie osób, które zrobią wszystko w takiej jakości, na jakiej nam zależało. Mieliśmy też problem z dachem, który przeciekał, musieliśmy całą połać i ścianę zrobić od nowa. To były takie rzeczy, które nas na początku kosztowały dużo czasu… Brak dostępności ludzi bardzo sprawnych manualnie, tak zwanych złotych rączek, powodował, że też musieliśmy przekładać pewne rzeczy.

Było dużo kompromisów w pewnych kwestiach, natomiast kwestie bezpieczeństwa, jakości wykonania poszczególnych elementów zagadek są bezkompromisowe. Tu z kolei były takie zacięcia sprzętowe – wszystko niby mamy klepnięte, wszystko działa, a tu okazuje się, że jedna mała tasiemka za mocno pręży, albo nie dociąga, albo jest za słabe… Wymienialiśmy to wszystko, nie szczędziliśmy środków i wiemy, że takie rzeczy raz zrobione dobrze będą nam dłużej służyć.

Budowa Escape Roomu wymaga wielu narzędzi i rąk do pracy

W trakcie zabawy w Escape Roomach goście często mają wrażenie, że otacza ich magia – to już nie tylko proste kłódki, ale przejścia otwierające się w tajemniczy sposób, otoczenie reagujące na różne bodźce. Z jakich technologii korzystacie do budowy zagadek? Co dzieje się pod całą scenografią i czego nie widzą gracze? 

A.N.: Przede wszystkim nie widzi komputera, który steruje całym pokojem. Kilometry kabli, dużo elektromagnesów, kontaktronów..

– Kontaktronów? Co to takiego?

A.N.: To takie małe silniczki na magnes. Gdy kontaktron dotknie magnesu, zamyka obwód co powoduje, że coś innego może się uruchomić. Sterownik w komputerze dostaje wtedy sygnał – jeżeli tu się zamknął obwód, to tutaj należy zrobić coś innego.

Sławomir Adamek: :Mieliśmy tutaj koncepcję użycia czujek na zasadzie kurtyn zabezpieczających, żeby nie było można się dostać w pewne miejsca, ale ostatecznie z tego w „Jaskini Hazardu” zrezygnowaliśmy. Natomiast pracujemy już nad kolejnymi pokojami i tam już pójdziemy w różne inne rzeczy w związku z technologią kosmiczną.

– Czyli generalnie jest jeden komputer, który steruje całym układem?

A.N: Jeden komputer do jednego pokoju i do tego kolejny komputer, który czuwa nad tym pierwszym. Możemy wymusić na komputerze sterującym działania na komputerze w pokoju.

– A czy zdalnie jesteś w stanie coś uruchomić czy przełączyć w danym pokoju?

A.N.: Tak oczywiście. Wszystko co jest podłączone. Dzięki temu ten pokój jest w 100% do przejścia dla każdego.

Czyli jeżeli się ktoś zatnie na jakiejś zagadce, to możecie mu pomóc z zewnątrz, bez konieczności wchodzenia do pokoju i przerywania mu zabawy. 

A.N.: Tak, pokój musi być w pełni autonomiczny. Samo wejście do pokoju powoduje włączenie czasu. Tak naprawdę moglibyśmy nie używać komputera sterującego – ale jest on na potencjalne awarie czy do systemu podpowiedzi.

Centrum zarządzania Escape Roomem

Myślę, że w głowie każdego odwiedzającego Escape Roomy pojawia się w pewnym momencie myśl o założeniu własnego, bo wydaje się to prostym i przyjemnym biznesem, który wymaga jednorazowych nakładów. Czy Waszym zdaniem każdy może prowadzić Escape Room, czy trzeba mieć do tego specjalne umiejętności np. dużą wiedzę techniczną?

A.N.: Bardzo dużo ludzi, którzy przychodzili do mnie do pokoju, podczas finalizowania płatności mówili do siebie „Hej no zobacz, musimy zrobić coś takiego, przecież tyle pieniędzy za taki pokoik to super sprawa!”. Z tych wszystkich osób tylko jeden pan, po tym jak bawił się wcześniej po raz pierwszy właśnie u mnie, założył własny Escape Room i jestem z niego bardzo dumna. Byłam w jego dwóch pokojach, które teraz plasują się wysoko w rankingu Lock Me.

Sławomir Adamek: : Angelika miała lutownicę w ręku, nie bała się używać takich narzędzi, majsterkowała przez cały czas. I tutaj żaden robotnik, pracownik nie zrobiłby tego lepiej niż ona. I to nie dlatego, że Angelika ma jakąś specjalną wiedzę na ten temat, ale dlatego, że ma pasję i nie boi się takich rzeczy.

A.N: Poza tym sama chciałam to zrobić, wolałam by nikt mi tego nie ruszał w myśl zasady, że sama zrobię wszystko najlepiej i jeżeli popełnię błąd, to też będę wiedziała od razu co zawiodło.

Sławomir Adamek: Wracając do pozornie niskich nakładów przestrzegam wszystkich przed myśleniem o Escape Roomach niskonakładowych, ponieważ do takiego miejsca pójdzie się raz i do końca życia będzie się wspominało go negatywnie.

A.N.: Swoją drogą Escape Roomy weszły teraz w fazę nowej generacji. Pierwsza polegała na kłódkach i kluczykach, a druga generacja opiera się na elektronice. Teraz te pokoje niskobudżetowe bardzo tracą, ponieważ gracze oczekują czegoś więcej, po tym jak się zmienił rynek. W związku z tym musimy naszym klientom więcej zaoferować.

Sławomir Adamek: W Escape Arenie chcemy zrobić trzecią generację opierającą się dodatkowo na atmosferze, jaka będzie krążyć między tymi wszystkimi ludźmi. Chcemy by każdy się tutaj fantastycznie bawił. Sam fakt, że mamy do tego dużo przestrzeni wpływa na dużo rzeczy.

Chillout Room w Escape Arenie

– Według rankingu Lock Me w Poznaniu funkcjonuje już 38 firm oferujących 105 pokoi. Jak zamierzacie się odróżnić od konkurencji?

Sławomir Adamek: Czyli średnio trzy pokoje na firmę. My będziemy się już wyróżniać samą ilością – zaoferujemy ludziom pięć Escape Roomów. Dodatkowo mamy Chillout Room, a więc miejsce, gdzie goście mogą zrobić imprezę, zaprosić znajomych, zorganizować spotkanie firmowe przy bilardzie, darcie czy muzyce. Czyli na przykład, grupa może spędzić pierwszą godzinę w Escape Roomie, a potem kontynuować dobrą zabawę w luźnej atmosferze. W przyszłym roku planujemy jeszcze rozszerzyć miejsce do chilloutowania do kilkudziesięciu osób. Przy okazji, podobnie jak ta mniejsza sala, będzie wykorzystywana do szkoleń i konferencji.

A.N: Tak podsumowując, już sam fakt, że nie są to tutaj tylko Escape Roomy, ale cała otoczka rozrywki, powoduje, że będziemy się wyróżniać. Jeżeli ktoś nie przepada za zagadkami logicznymi, może i tak tutaj znaleźć miejsce dla siebie.

Sławomir Adamek: Powiem Wam jeszcze ciekawostkę. W Poznaniu lwia część, 90-parę procent to są mikroprzedsiębiorstwa i małe przedsiębiorstwa. Wyobraźcie sobie jak świetną integrację mogą te firmy zrobić dla swoich pracowników na bazie naszych trenerów, którzy przeplatając standardowe szkolenie zabawą w Escape Roomie, mogą dać im dodatkowe bodźce, dzięki którym przekażą im wiedzę w sposób znacznie przyjemniejszy.

To jest pierwsza rzecz, a druga to integracja klientów z daną firmą. Dana firma może zaprosić do nas swoich klientów, może dać im vouchery, które może u nas zakupić, a taka forma podziękowania to na pewno coś oryginalnego i sympatycznego. Pięć Escape Roomów, dwa chillout roomy, do tego dobra lokalizacja bo jesteśmy prawie w centrum, ale mamy i parking i blisko położone przystanki autobusowe. Oferujemy też płatności przez internet, przez Przelewy24.

Będziemy też brać udział w akcji „Kilometry dobra”, gdzie współpracujemy z Fundacją Patria. Zamierzamy aktywnie działać społecznie.

A.N. – Skoro już tyle zdradzamy, to możemy też powiedzieć, że planujemy otworzyć Escape Room w szkole przy szpitalu onkologicznym.

Sławomir Adamek: – Tak, Angelika jest w trakcie realizacji. Planujemy zrobić pokój zagadek dla dzieci z tego szpitala. Mamy zatem dużo takich innych rzeczy, które nas będą wyróżniać i nie są to koniecznie rzeczy twarde, które można do czegoś porównać. Oczywiście możemy się tutaj przeliczać, mamy 30 pomieszczeń, 300 metrów kwadratowych, mamy się czym chwalić.  Standardowo nasze Escape Roomy będą też dwupoziomowe.

To co nas wyróżnia to także fakt, że my nie adaptowaliśmy niczego, w sensie jakiegoś mieszkania. My budowaliśmy te Escape Roomy tak, jak chcieliśmy. Dlatego mają one taką przestrzeń, kubaturę i dają tyle możliwości pięciu osobom. Nikt się tutaj nie udusi, nie będzie miał klaustrofobicznych odczuć… a jeżeli będą je mieć, to dopiero wtedy, gdy tego zechcemy. (śmiech).<

– Wiem, że finalizujecie już prace nad drugim pokojem, osadzonym w tematyce „Gwiezdnych Wojen”. Czy możecie zdradzić na jakie rodzaje przeżyć będą mogli liczyć odwiedzający go gracze?

Sławomir Adamek: Przygodę zaczynamy w statku kosmicznym… Co się dalej wydarzy, to już uczestnicy sami będą musieli przeżyć. Będzie to na pewno realistyczna przygoda i wyjątkowa. Oczywiście „Gwiezdne Wojny” mają prawa autorskie. Współpracujemy z osobą, która ma bardzo blisko kontakt z wytwórnią Lucas Films i wykorzystamy wszystkie rekwizyty, które będziemy mogli użyć. Będziemy starali się tak przedstawić całość, może niekoniecznie w sposób bezpośredni, by każdy fan bez problemu wiedział, o co chodzi. Być może nazwiemy ten pokój „Kosmiczne Wojny”, wciąż pracujemy jeszcze nad nazwą.

– A co z kolejnymi pokojami? Możecie coś ujawnić?

Sławomir Adamek: O, to będą zwariowane pokoje. Na przykład taki, w którym grawitacja będzie całkowicie się zmieniać. Będziemy tam odczuwać różne emocje. Od razu mówię, że to nie będzie pokój w stylu „do góry nogami”, gdzie ludzie mogą po minucie mieć zawroty głowy. Myślę, że to będzie Angeliki bardzo wielkie dzieło, to jest jej koncepcja. Bardzo dużo rzeczy jeszcze przed nami stoi, a czasu na realizację jest niewiele. Mamy już jednak scenariusz i zadania, tylko teraz trzeba to wszystko obudować.

– Kiedy planujecie docelowo ukończyć wszystkie pokoje? Kiedy Escape Arena zaliczy pełne otwarcie?

Sławomir Adamek: : Dla nas pełne otwarcie było już 5 listopada. Nie było fajerwerków czy telewizji, ale mieliśmy taką wewnętrzną imprezę z przyjaciółmi i osobami, które przyczyniły się do stworzenia tego. Ale tak realnie mówiąc myślę, że połowa przyszłego roku to termin, w którym wszystko powinno być już gotowe. Tylko w naszym przypadku, trudno powiedzieć, że my coś skończymy. Biorąc pod uwagę naszą kreatywność (już mamy pierwsze pomysły na zmiany w „Jaskini Hazardu”), to wszystko będzie stale ewoluowało. To miejsce daje nam niesamowite możliwości. Jeżeli trend będzie szedł w innym kierunku, to dlaczego nie.

A.N.: Tak naprawdę robimy tutaj co chcemy. Zrobimy tu wszystko co nam się spodoba.

– Czy chcielibyście jeszcze coś dodać?

A.N. – Wybieramy się wkrótce na finały mistrzostw Escape Roomów. W tym roku odbywa się druga edycja tego wydarzenia. Na początku są eliminacje internetowe. W tym roku była to gra typu click & point, którą należało przejść w jak najkrótszym czasie. Nam zajęło to sześć godzin, ale były i takie grupy, które przechodziły grę w dwukrotnie dłuższym czasie. W naszym przypadku wszyscy siedzieli przed komputerem, spotkaliśmy się razem, a dodatkowo pomagała nam czwarta osoba z drużyny zdalnie. Do kolejnego etapu przeszło 60 grup.Zajęliśmy 58 miejsce :-).

Później pojechaliśmy do Bydgoszczy na ćwierćfinały, gdzie szczęśliwie zajęliśmy pierwsze miejsce. Z pokoju wyszliśmy w 28 minut. 1 grudnia jedziemy do Wrocławia na półfinał i finał jednocześnie, gdzie będziemy starali się wyjść ze specjalnie zaprojektowanego pod mistrzostwa pokoju.

– Będziemy zatem trzymać za Was kciuki! Dziękuję serdecznie za rozmowę!


Escape Arena ul. Krauthoffera 55 

tel: 789 443 618

mail: BIURO@ESCAPEARENA.PL