Pomóżmy Adamowi!

Przez pierwszych 16 lat życia był zdrowym i normalnym dzieckiem. Później zachorował na guz mózgu i od kilku lat toczy walkę o życie. Walczy nie tylko z chorobą, ale także z NFZ, który nie zamierza finansować leczenia Adama za granicą. Argument, że w Polsce nikt nie jest w stanie mu pomóc, nie ma znaczenia…

Adam zachorował, a właściwie zdiagnozowano mu chorobę, w maju 2009 roku. Zaczęło się od zawrotów głowy i nudności, co szesnastoletni wówczas Adam uznał za niestrawność. Niestety, okazało się, że jest znacznie, znacznie gorzej – to był nowotwór.

“Mój przeciwnik – nowotwór III stopnia w skali WHO, Wyściółczak anaplastyczny /Ependymoma anaplasticum/ – okazał się wyjątkowo złośliwy” – pisze Adam na swoim blogu. – “Wybrał sobie pień mózgu, przyklejając się do nerwów. Polscy neurochirurdzy zrobili wszystko co mogli. Następnych parę tygodni słabo pamiętam, może to i dobrze. Agresywna chemioterapia i problemy pooperacyjne z wysportowanego i aktywnego, młodego człowieka zmieniły mnie w niemalże nieruchomy, 45 kilogramowy cień człowieka. Nie poddawałem się, przetrwałem ten kryzys. Gdy udało mi się przekonać lekarzy o potrzebie powrotu do domu, stał się cud. W dwa tygodnie zacząłem wstawać, chodzić. Wcześniej lekarze nie dawali mi na to szans. Wciąż będąc dzieckiem, ponownie nauczyłem się chodzić i jeść. Stopniowo wrócił mi głos. Z wegetacji, całkowitego uzależnienia od rodziny i personelu udało mi się odzyskać część dawnego życia. Mimo że jestem młody i mam dopiero 20 lat, już wtedy poczułem, że dorosłem. Miałem cel w życiu – wrócić do normalności.”

Wydawało się, że teraz będzie już wszystko dobrze – młody organizm zwyciężył chorobę, a Adam nadrabiał stracony czas: uczył się, zaczął nawet pracować. Ale w sierpniu 2011 roku bóle wróciły.

“Guz odrósł w głowie, opanował również część kręgosłupa” – opowiada Adam. – “Dzięki heroicznym wysiłkom rodziców udało nam się znaleźć rozwiązanie – Klinikę UKSH w Kilonii. Poznaliśmy tam wspaniałego człowieka i genialnego chirurga – pochodzącego za Śląska katolika prof. Mehdorna. Dzięki jego umiejętnościom w ciągu 2 tygodni byłem w stanie wyjść o własnych siłach ze szpitala. Dwie bardzo skomplikowane operacje, zakończone pełnym sukcesem. Kosztowało to nas 20 tys euro. Po powrocie do Poznania zyskałem świetną opiekę w WCO. Najwyższej klasy radioterapia, niestandardowa chemioterapia.”

I znów miało być dobrze – niestety, nie było. Organizm Adama, wyczerpany chorobą i chemią zaczął łapać wszelkie możliwe infenkcje: najpierw pojawił się gronkowiec, później zapalenie opon mózgowych, a jeszcze później grzybica płuc, z powodu której trzeba było przerwać chemioterapię.

“Po 5 miesiącach bez chemioterapii, z terminem zabiegu usunięcia płuca sytuacja wydawała się beznadziejna” – pisze Adam. – “Guzy odrosły, szczególnie w najtrudniejszym operacyjnie rejonie, w pniu mózgu. Niemożliwa chemioterapia, odległy termin operacji… Kolejny wysiłek rodziny i przyjaciół – kolejny pobyt w Kilonii. Profesor znów dokonał niemal cudu. Bardzo niebezpieczna operacja na rdzeniu kręgowym i wg polskich lekarzy niemożliwa operacja laparoskopowa płuca udały się w 100%. To, co w Polsce uchodziło by za cud, w Niemczech okazało się możliwym do zrealizowania wyzwaniem”.

Niestety, do kłopotów ze zdrowiem dołączyły kłopoty urzędowe. Wszystkie pieniądze, jakimi dysponowała rodzina Adama, zostały już wydane na kolejne operacje. NFZ odrzucił prośby o refundację tłumacząc, że w wielu polskich szpitalach Adam otrzymałby równie skuteczną pomoc…

“Porównanie jakości opieki nie ma sensu” – pisze Adam. – “Jestem pewien, że tylko dzięki pomocy prof. Mehdorna żyję do tej pory. Ten wspaniały człowiek nie pobierał honorarium, oświadczył wręcz, że pieniądze możemy przekazać na biednych, w podziękowaniu. W sierpniu wróciłem do Poznania, rozpocząłem chemioterapię. Z nadzieją i optymizmem patrzyłem w przyszłość.”

4 listopada 2012 roku, w dniu 20 urodzin chłopaka, koszmar wrócił. Guz odrósł.
“W Polsce skończyły się dla mnie perspektywy” – nie ma złudzeń Adam. – “Po trzech chemioterapiach, dwóch radioterapiach i w sumie pięciu poważnych operacjach, przy trzeciej wznowie nie uzyskam w Polsce pomocy. Moją szansą jest terapia protonowa w Monachium, NFZ odrzucił prośby o refundację, postępowania odwoławcze trwają miesiącami. Zakładanie fundacji również, dlatego podaję numer prywatnego konta, na nic innego może nie starczyć czasu. Ten wyjazd jest moją jedyną nadzieją. Nie mamy nic poza długami, wdzięcznością i nadzieją na życzliwość ludzi”.

Przyjaciele i rodzina Adama zakładają fundację, by mu pomóc, to jednak musi potrwać, pieniądze też nie pojawią się od razu. A potrzebne są zaraz – dotąd zdrowie Adama kosztowało już 40 tysięcy euro. Czy znajdą się kolejne, by uratować mu życie?

http://pomoz-adamowi.blogspot.com/
konto: 38 1020 4027 0000 1402 0982 5359, BIC BPKOPLPW ul.Winogrady 96b 61-659 Poznań