Bezdomna poetka z Dworca Głównego

Od 10 dni koczuje na Dworcu Głównym w Poznaniu, straciła dach nad głową, ma 69 lat i emeryturę wysokości 760 złotych. Po potrąceniach dostaje tylko 600 złotych. Nie stać ją na wynajęcie czegokolwiek, więc przyjechała na dworzec.

 – Zostałam bez dachu nad głową i całkowicie bez pieniędzy. Przyjęłabym każdą pomoc. Boję się, że wyrzucą mnie z tego dworca, że gdzieś oddadzą, że zamkną – mówi z przerażeniem Helena Apostel. Kobieta tłumaczy, że jej emerytura jest niewielka, wynosi 760 złotych, ale na rękę dostaje tylko 600 złotych. – Potrącają mi z banku, ponieważ kiedyś brałam małą pożyczkę. Po tych potrąceniach zostaje tylko 600 złotych. To za mało, żeby wynająć choćby pokój, a trzeba jeszcze wyżyć, coś jeść – dodaje.

Wczoraj… „Smutek płynie zewsząd i wszędzie”

Kobieta tuła się po Polsce od lat. – W zasadzie jestem bezdomna od 2015 roku, od dawna nie mam adresu, ale wcześniej miałam dach nad głową. W ostatnim czasie jeszcze pracowałam, u takiego pana na wsi pod Wolinem. Dawał mi 500 złotych na miesiąc. Miałam też pokój i wyżywienie. No ale musiałam stamtąd odejść. Złożyłam w tym Wolinie dokumenty na mieszkanie socjalne. We wrześniu miało być rozstrzygnięcie, tyle, że się do mnie do tej pory nie odezwali, a ja nie mogę się tam dodzwonić. Nie sądzę jednak, aby mi dali jakiś przydział – uważa kobieta. Pani Helena w Poznaniu jest od niedawna – Urodziłam się w zamojskim, miała na świadectwie same czwórki i piątki, ale do szkoły średniej mnie nie przyjęto, choć bardzo chciałam się uczyć. Mając 18 lat uciekłam stamtąd. Wyjechałam na Śląsk, tam pracując w Fabryce Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej ukończyłam technikum. Marzyłam, żeby studiować psychologię, ale wyszłam za mąż, urodziłam dwoje dzieci. Po rozwodzie wróciłam z dziećmi na Lubelszczyznę, córka do dziś tam mieszka. Teraz jeżdżę po całej Polsce, ciągle uciekam przed tym moim losem – opowiada. 

Dziś… „Stoję samotnie na brzegu, obdarta ze wszystkiego”

Dwie skromne walizki i stara torebka to cały majątek Pani Heleny – Zostałam całkowicie bez żadnych pieniędzy i dachu nad głową, więc od 10 dni tu koczuję. Brakuje pieniążków żeby do toalety chodzić, nie mówiąc już o jedzeniu. To jest takie chodzenie na tym dworcu, ale w końcu mogą mnie ochroniarze stąd wygnać – mówi, nie kryjąc przerażenia. – Mam córkę, która mieszka pod Lublinem, ale tam w lubelskim bieda. Dzwoniłam do niej, powiedziała, że nie może mi pomóc. Mam też syna, ale on choruje na stwardnienie rozsiane i też mnie nie wspomoże. Nie mam się do kogo zwrócić o pomoc – wyjaśnia. Na pytanie czy jest głodna odpowiada, że nie – W tej chwili nie jestem, kupiłam sobie porcję sałatki jarzynowej i bułkę – mówi spoglądając na przydworcową Żabkę.

Jutro… „Daremnie czekam na uśmiech losu”

Na pytanie, jak będzie wyglądał kolejny dzień jej życia, kobieta bezradnie rozkłada ręce. – Sama nie wiem. Dziś będę nocowała znów na dworcu, ale w końcu mogą mnie stąd ochroniarze wygnać i tego się teraz boję – mówi ze strachem kobieta. – Gdyby można było powiedzieć władzom dworca, żeby mnie nie wyrzucano. Jestem spokojnym człowiekiem, nie spożywam alkoholu, nie mam żadnych nałogów, jestem osobą bardzo wierząc, patriotką, poetką – wylicza Pani Helena. – Zawsze dużo czytałam i pisałam. W rodzinie mojego ojca był znany poeta. Kiedyś zaczytywałam się w wierszach Staffa i Tetmajera. Wszystkie je czytałam, ale to kiedyś. Teraz czytam głównie książki religijne, żywoty świętych. Ostatnio żywot świętej Teresy z Ávili i oczywiście Pismo Święte. Dziś moje życie wygląda tak, że w zasadzie nic nie można, ani pisać, ani czegoś zorganizować, ani się w żaden sposób się rozwijać. Jestem poetką, piszę wiersze, choć oczywiście mam świadomość, że ta moja twórczość nie jest na wysokim poziomie. Chciałabym dalej pisać, móc ulepszyć to moje pisanie, ale teraz nie ma na to szans – dodaje ze smutkiem.

Helena Apostel

Smutek 

„Smutek płynie zewsząd i wszędzie

Błąd na błędzie i niezrozumienie.

Daremnie czekam na uśmiech losu,

Który przyniesie dobro i ukojenie

Nie pragnę wiele.

Daremnie czekam…

Dobro złą rzeką odpływa,

Z modlitwą codziennie na brzeg przypływam,

Prosić o zrozumienie. 

Stoję samotnie na brzegu, obdarta ze wszystkiego. 

Udręczonymi oczyma przyglądam się, 

Jak każde dobro mojego życia, złą rzeką odpływa.

Gdzie jesteś Boże Miłosierny, by odmienić mój los?

Ciągle czekam…

Pośpiesz się, bo kres mój się zbliża.”

11.10.2020 r. Zakopane