Mecz był żenujący. Zupełnie jakby zawodnicy w ogóle nie wiedzieli, jak się gra w piłkę. Trener Rumak dwoił się i troił – jednak bez większych efektów. Piłkarze po prostu nie dawali rady – inaczej nie da się tego określić. I chyba nawet największy fan Kolejorza nie zaprzeczy, że zwycięstwo Wisły było jak najbardziej zasłużone.
Niedokładności, najprostsze, szkolne błędy i nieumiejętność podejmowania decyzji – nie mówiąc już o celności strzałów – na grę lechitów po prostu nie dawało się patrzeć. Rudnew nie trafiał stojąc trzy metry od bramki, Ślusarki trafiał, ale w słupek, Kamiński też – ale w bramkarza Wisły.
Brak formy lechitów wykorzystała Wisła. Po dośrodkowaniu Nineza Cwetan Genkow strzelił pięknego gola, który rozwiał marzenia Kolejorza o Pucharze Polski. To był szósty mecz z rzędu, w którym drużyna z Poznania nie zdobyła gola.