Dostałam wiatru w żagle

Pochodzi z Brzozowa, ale na co dzień mieszka w Poznaniu. Nie ogranicza się do jednego gatunku muzycznego. Nie ma dylematów, bo Jej zespół jest jak rodzina. A muzyka i scena – sensem życia. I ma kręgosłup moralny. Marta Podulka, wokalistka zespołu „7 sekund” i finalistka programu „Mam Talent”. (Posłuchaj nowego teledysku).

Stanisław Furmaniak: Marto, na co dzień występujesz ze swoim zespołem „7 sekund”. Przybliż naszym Czytelnikom zespół, jaką gracie muzykę… I jak się znalazłaś w zespole?

Marta Podulka: Była to przypadkowa historia. Poznałam chłopaków, gdy przeprowadziłam się z Brzozowa w Bieszczadach do Poznania na studia. Spotkałam przypadkiem jednego z chłopaków z zespołu „7 sekund”, który już istniał, ale w zupełnie innym składzie. Szukali właśnie wokalistki. Poszłam do nich na casting i go wygrałam. Wspólnie gramy już 7 lat. Założycielem zespołu jest Mikołaj Mrugalski. Zespół tworzą również: Jan Sawiński – piano, Mariusz Koszel – bębny, Łukasz Chojnacki – bas i Jarosław Chmielewski – gitara. Nie ukrywam, że rozpoczęłam granie z zespołem, występując głównie w małych knajpkach i śpiewając covery. Biorąc granie na poważnie, zainwestowaliśmy wspólnie w dość drogi sprzęt, który było trzeba spłacić. Od początku jednak mieliśmy ambicje tworzenia własnej muzyki i od dłuższego czasu staramy się wspólnie tworzyć coś autorskiego. Nie jest to łatwa współpraca, gdyż każdy z nas lubi inne klimaty muzyczne. Osobiście nie ograniczam się do jednego gatunku muzyki, tylko czerpię inspiracje z różnych nurtów: z jazzu, muzyki folkowej, r&b, soulu. W każdej z tych dziedzin są artyści, z twórczości których warto czerpać i brać przykład. Muzyka, którą obecnie tworzymy jest takim złotym środkiem, mieszanką wspólnych klimatów.

Dla ogólnopolskiej publiczności jesteś znana głównie z udziałów w programach „X-Factor” i „Mam Talent” (w którym zajęłaś 3. miejsce). Idąc do obu programów, chciałaś zaistnieć w show-biznesie, wypromować siebie czy zespół?

Brałam pod uwagę wyłącznie to, by wypromować zespół. Nie zdecydowaliśmy się wystąpić wspólnie, ponieważ obawialiśmy się, że może być tak jak to się już zdarzało w programach tego formatu, iż zespół został rozdzielony z wokalistą. My chcieliśmy tego uniknąć. A ja nie chciałam mieć dylematu. W ogóle decyzja o udziale w tych programach była dla mnie bardzo trudna, gdyż nie chciałam brać udziału w telewizyjnych talent-show. Nie interesowało mnie to wcześniej. Ale stwierdziliśmy, że w naszym kraju nie ma chyba innej drogi, ponieważ choć gramy od kilku lat, to wciąż głównie w pubach, małych klubach. Trudno się przebić z muzyką do szerszej publiczności. Nie jesteśmy dziećmi bogatych rodziców, którzy nie muszą się martwić z czego zapłacić czynsz, za co kupić jedzenie itp. My żyjemy z muzyki. Dlatego ta decyzja była racjonalnym rozwiązaniem tym bardziej, że chłopacy z zespołu namawiali mnie do występu już od dawna. Ostatecznie przekonał mnie mój chłopak, zawożąc na precasting, więc nie miałam innego wyboru, musiałam spróbować. Porównując oba programy to w „X-Factor” wszystko działo się bardzo szybko, nie było na nic czasu, np. otrzymywaliśmy piosenkę na 2 godziny przed występem i trzeba było się jej nauczyć, zaaranżować… i wykonać. Natomiast w „Mam Talent” jest zdecydowanie lepiej, mamy więcej czasu pomiędzy etapami, możemy spokojnie wybrać piosenkę i popracować nad nią. Jest zdecydowanie większy komfort, ale cała odpowiedzialność za wybór utworu, wygląd i styl spada na uczestnika. Nie można zrzucić odpowiedzialności na to, że ktoś za nas wybrał utwór, którego „nie czujemy”.

Co dotychczas przyniosły Tobie udziały w obu programach?

Zacznę od kwestii psychologicznej, nabrałam więcej wiary w siebie. Dostałam wiatru w żagle poprzez docenienie najpierw przez jurorów, a następnie przez ludzi, którzy do mnie pisali bardzo miłe i krzepiące słowa, za co bardzo im dziękuję. To naprawdę uskrzydla. Czuję, że to, co robię ma sens, że się podoba i że obrałam słuszną drogę. Drugim pozytywnym elementem udziału w tych programach jest to, że dostajemy więcej propozycji grania koncertów. Do tego nasi słuchacze oczekują naszej płyty. I to jest fantastyczne, bo właśnie naszym marzeniem jest granie koncertów, obcowanie z publicznością, której podoba się to, co wykonujemy. Aktualnie jesteśmy w trakcie nagrywania płyty. Mamy przed sobą premierę teledysku, która odbędzie się 27 października w klubie HaH Art & Music Club przy ul. Małe Garbary 6. Chcę przy okazji podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w pracę przy teledysku, zaczynając od reżysera Mateusza Zdziebko po właściciela klubu HaH. Dziękuję wszystkim aktorom, którzy wzięli udział w nagraniu klipu w czynie społecznym, Mateuszowi Kuźniarkowi z firmy „Dobry dźwięk” za udostępnienie światła i wsparcie duchowe, Annie Hampelskiej za to, że pięknie wyglądaliśmy na planie oraz chłopakom z Nowego Tomyśla za udostępnienie lawety.

Czasami deklaracje nie przystają do rzeczywistości. W głębi duszy nie myślicie, Ty i zespół, że Wasze drogi mogą się rozejść, bo szybciej i dalej możesz zajść jako wokalistka?

Od razu mówię: do rozłamu nie dojdzie, bo między nami istnieje czysty układ symbiotyczny. Czerpiemy z siebie nawzajem. Nasz zespół jest jak naoliwiona maszyna, jak jeden organizm. Nie potrafiłabym działać bez nich. Każdy w naszym zespole ma jakąś część pracy do zrobienia. To wszystko tak prężnie działa, gdyż jesteśmy dobrze zorganizowani. Nad wszystkim czuwa Mikołaj Mrugalski, który jest świetnym kompanem i ma bardzo dobre rozeznanie w temacie „jak nie dać się ograć”. Czujemy się we własnym gronie jak w dobrej rodzinie. Poza tym czujemy się bardzo dobrze z naszą muzyką, którą wspólnie tworzymy. Show-biznes w Polsce jest straszny. Wytwórnie narzucają często swój repertuar, który się „sprzeda”. Wiadomo, że płyty w Polsce rozchodzą się w małych nakładach i głównie zarabia się na koncertach. Składam publicznie deklarację, że z zespołu na pewno nie odejdę, nawet jeśli otrzymałabym korzystną finansowo propozycję.

Jesteście w końcowym etapie zbierania materiału na pierwszą Waszą płytę. Czy już na tym etapie możesz przybliżyć naszym Czytelnikom więcej szczegółów o niej, np. kto skomponował muzykę, napisał teksty, w jakim klimacie będzie i kiedy ukaże się na rynku?

Jesteśmy w połowie drogi. Mamy gotowych już kilka kompozycji. Ale proces wydania samej płyty nie będzie szybki. Na płycie znajdzie się 10-11 utworów. Na obecnym etapie przygotowania do naszej płyty można porównać do… surowego placka przed włożeniem go do piekarnika; dodajemy cały czas różne składniki, by efekt końcowy był dla naszych słuchaczy i dla nas samych satysfakcjonujący. Płyta będzie utrzymana w klimacie pop z nutką „ostrzejszego pazura”. Będzie to „7-sekundowa” mieszanka wybuchowa. Osobiście nie mam swojego ulubionego jednego gatunku muzyki. Muzyka musi nakręcać. Jeżeli w piosence mogę słuchaczowi przekazać własne odczucia i czuję tę piosenkę całą sobą, to jest najważniejsze, bo to przenosi się także na słuchającego. Mam nadzieję, że płyta nad którą pracujemy spodoba się nie tylko nam, ale przede wszystkim naszym fanom, słuchaczom.

Wielu artystów chętnie bierze udział w koncertach charytatywnych. Ty także bierzesz w nich udział. Jest to wewnętrzna potrzeba czy jeszcze coś innego?

Niesienie pomocy za pośrednictwem muzyki jest dla mnie czymś genialnym. Osobiście nie wyobrażam sobie, bym mogła nie brać w tego typu przedsięwzięciach udziału. Przecież z naszej strony niewiele trzeba, a jeżeli tym, że zagramy koncert pomożemy np. chorym dzieciom, to dlaczego mamy tego nie robić? Z zespołem jesteśmy bardzo zaangażowani w takie społeczne inicjatywy. Jeżeli zwrócą się do nas fundacje czy inne osoby, które działają na rzecz osób potrzebujących z prośbą o zagranie takiego koncertu, to my – jeżeli nam tylko czas i terminy pozwolą – bardzo chętnie weźmiemy bezpłatnie udział w takim koncercie, dokładając własną cegiełkę. I nie zaprzestaniemy tej działalności, gdyż uważamy, że powinniśmy się jako społeczeństwo wspierać, bo każdy z nas może się znaleźć w trudnej sytuacji, zachorować lub mieć chorego w rodzinie. Pochodzę z Bieszczad i jestem wychowana przez rodziców w duchu otwartości do ludzi, reagowania na ich krzywdę. Taki mam kręgosłup moralny. I dobrze mi z tym. Szczególnym języczkiem u wagi jest dla nas stosunek ludzi do zwierząt oraz do planety w szerokim tego słowa znaczeniu. Jeśli tylko będziemy mogli wykorzystać własny wizerunek w celach proekologicznych, na pewno to zrobimy, jak tylko będziemy umieli najlepiej. Przy okazji chcę zaprosić wszystkich 17 listopada do klubu HaH Art & Music Club. Odbędzie się w nim nasz koncert z okazji Marszu Równości. Przy okazji będziemy również zachęcać ludzi do włączenia się w akcję „Litr paliwa zamiast piwa”, którą organizuje Stowarzyszenie Na Tak. Wystarczy wykonać tak niewiele: można wysłać SMS o treści „ap.litrpaliwa” na numer 75068 (koszt jednego SMS-a to 5 zł + VAT), można też stworzyć własny kanister, przelać paliwo za pomocą szybkiego przelewu i zaprosić do akcji znajomych. Przy okazji tankowania można wygrać czterodniowy survival i kurs paralotniowy oraz inne nagrody. Odwiedźcie stronę www.litrpaliwa.pl i wesprzyjcie tę szczytną akcję. Na tej stronie znajdziecie wszystkie szczegóły. Akcja potrwa do końca czerwca 2013 r.

Na płytę słuchacze, jak już wcześniej powiedziałaś, będą musieli jeszcze trochę poczekać. Ale wcześniej zapewne będą mogli Was usłyszeć na koncertach… Gdzie, oprócz miejsc, które już wymieniłaś, będzie można Was posłuchać?

Zapraszam wszystkich fanów i sympatyków zarówno moich, jak i zespołu „7 sekund”, na fanpage na Facebooku (www.facebook.com/martapodulka). Tam znajdziecie wszystkie bieżące informacje, kalendarz naszych koncertów i wydarzeń, w których będziemy brać udział. Dziękuję wszystkim za dotychczasowe dobre słowa i wsparcie.

Zdjęcia: Jan Sawiński, Łukasz Dziewic, Sara Studio J&R. Stefanowicz

Przeczytaj także:

Marta Podulka i jej pierwszy singiel „Cisza niech odejdzie”