Ogień strawił niemal połowę ówczesnej zabudowy Poznania – mija 221 lat od największego pożaru w historii miasta

Ogień pochłonął niemal połowę ówczesnej zabudowy Poznania, pozostawiając mieszkańców bez dobytku i pracy – mija 221 lat od największego w historii miasta pożaru. Wpłynął on nie tylko na ówczesnych mieszkańców, ale także zmienił podejście do miejskiej zabudowy.

 

Zaledwie kilka dni po świętach wielkanocnych, w piątek, 15 kwietnia 1803 roku, ulice miasta wypełniły się okrzykami „Feuer!” i „pożar!”. Mieszkańcy, w języku polskim i niemieckim, ostrzegali się o czymś, co później okazało się być jedną z największych klęsk w dziejach miasta.

Ogień pojawił się w Dzielnicy Żydowskiej. Jak później ustalono, zaprószyła go przez swoją nieuwagę jedna z mieszkanek.

Gęsta, drewniana zabudowa w połączeniu z silnym tego dnia wiatrem sprawiły, że pożar szybko rozprzestrzeniał się pustosząc kolejne ulice miasta. Ogień trawił to, co spotkał na swojej drodze, w tym domy mieszkalne i obiekty sakralne, m.in. klasztor Dominikanek, kościół Dominikanów i bożnicę. Częściowo spłonęły też mury miasta z basztami i dwiema bramami, w tym tą z pozłacanym herbem Poznania.

Ogień dotarł przez Chwaliszewo do Grobli, niszcząc tam zgromadzone zapasy zboża i składy drewna.

Jak się okazało, przeszkodą zarówno w ewakuacji mieszkańców jak i dotarciu na miejsce straży pożarnej była nie tylko dynamicznie rozwijająca się sytuacja, ale średniowieczny mur wokół miasta.

Pożar opanowano dopiero po wielu godzinach, choć nie bez znaczenia był tu fakt, że w godzinach nocnych samoistnie zaczął przygasać.

Straty były ogromne – spłonęło 276 domów mieszkalnych, czyli niemal połowa ówczesnej zabudowy Poznania. Dach nad głową i dobytek straciło przez to ponad 7,2 tysiąca mieszkańców. Ogień zniszczył całą dzielnicę Żydowską, a także domy przy ul. Złotniczej, Szewskiej, Woźnej, Ślusarskiej, Wronieckie, część Garbar oraz Grobli. Zniszczone zostały tez budynki sakralne i obronne.

Pożar z 1803 roku był największym w historii Poznania i miał wpływ na kolejne lata i wygląd miasta.

Na odbudowę Poznania władze pruskie przeznaczyły ogromną kwotę pieniędzy, bo aż 770 tysięcy talarów. Wprowadzono jednak zmiany w sposobie zabudowy miejskiej. Zrezygnowano z wąskiej i gęstej, decydując się na większą przestrzeń między budynkami. Zrezygnowano z drewna – budynki zaczęto budować z cegły i dachówki. Same ulice także częściowo poszerzono i wybrukowano. Wszystko po to, by uniknąć podobnego żywiołu w przyszłości.

Jednocześnie, po raz pierwszy ustalono coś na kształt planu zagospodarowania przestrzennego, wyznaczając kolejne obszary do zabudowy. Jednocześnie podjęto decyzję o likwidacji dzielnicy Żydowskiej, której mieszkańcy mogli osiedlić się w dowolnej części miasta.

Co ciekawe, pożar pośrednio przyczynił się również do powstania Ochotniczych Straży Pożarnych, ponieważ już 21 kwietnia, a więc kilka dni po tragicznych wydarzeniach, powołano Towarzystwo Ogniowe Miast i Ubezpieczenia od ognia budynków wiejskich dla Prowincji Prus Południowych oraz Towarzystwo Ogniowe dla wsi. Rok później powstało Krajowe Ubezpieczenie Ogniowe, które miało siedzibę w Poznaniu i Warszawie, a w kolejnych latach przyczyniło się do powstania, a także sfinansowania miejscowych OSP.