Święto Ulicy Żydowskiej: bajgle, koncerty i mnóstwo ludzi

Mimo że pogoda pozostawiała sporo do życzenia, miłośników kultury żydowskiej – i ulicy Żydowskiej to nie odstraszyło. Uzbrojeni w parasole i dobre apetyty tłumnie przybyli na  Święto Ulicy Żydowskiej.

A warto było choćby dla tych przysmaków, jakimi popisywały się tutejsze lokale. Najważniejsze oczywiście tego dnia były specjały kuchni żydowskiej ze słynnymi bajglami na czele. A może je tu było dostać w przeróznej postaci: na słodko i słono, w wersji wege z warzywami albo świeżymi truskawkami i czekolada, a można było też kupić sobie bajgla bez dodatków i spróbować, jak smakuje.

– Ja miałem takiego z mozzarellą i pomidorem, był naprawdę pyszny – mówi pan Marian Koroński, który degustował żydowskie specjały. Jego żona Marianna wybrałw wersję na słodko, z truskawkami, i też nie żałowała. Jednak zdecydowanie woli słuchać muzyki niż jeść.
– Ja bardzo lubię muzykę żydowską – wyjaśnia pani Marianna. – A nie mam za często okazji jej słuchać, na festynach czy majówkach właśnie tej muzyki jakoś nie ma. A słuchanie w domu, w telewizji czy z płyt to jednak nie to samo.

Na Święcie Ulicy Żydowskiej z pewnością czego jak czego, ale muzyki nie brakowało. Były fragmenty “Skrzypka na dachu”, muzyka klezmerska w przeróżnych wydaniach i wariantach, a także utworzy wybitnych kompozytorów zydowskiego pochodzenia, takich jak George Gershwin i Leonard Berstein.

Państwo Korońscy byli tak zachwyceni, że nie odstraszyła ich nawet pogoda – i kilkuset innych poznaniaków również. Gdy deszcz się nasilał, wszyscy wyciągali parasole i dzielnie spacerowali nadal, chociaż trzeba przyznać, że poradzenie sobie jednocześnie z bajglem i z parasolem nie należało do łatwych zadań…

Z frekwencji bardzo cieszą się organizatorzy, czyli radni rady Osiedla Stare Miasto wspierani przez Komisję Rewitalizacji Rady Miasta.
– Bardzo się cieszę, że tylu ludzi przyszło – mówi zadowolony Andrzej Rataj z Rady Osiedla Stare Miasto. – Gdy wszystko się zaczynało, około 14, to było ich jeszcze więcej, siedzieli przy stołach, rozmawiali, tak właśnie jak to miało być.

– Bo poza prezentacjąswoich specjałów restautratorzy wystawili też długie stoły na ulicę, przy których każdy chętny mógł sobie przysiąć, zjeść kupiony przysmak, oglądać ulicę i rozmawiać z sąsiadami.

Oblegane były wszystkie atrakcje Święta Ulicy Żydowskiej: przed starymi zdjęciami ulicy wiszącymi w witrynach lokali cały czas przystawały grupki osób, wielu poznaniaków skorzystało także z mozliwości odbycia wycieczek po zakamarkach Żydowskiej – i to takich, do których na co dzień nie sposób się dostać. Przewodnicy Paweł Sowa i Rafał Jankowiak ledwo byli widoczni zza pokaźnej grupy pilnie przysłuchujących się im poznaniaków…

Z sukcesu festynu cieszy się także Mariusz Wiśniewski, przewodniczący komisji rewitalizacji.
– Udało się naszymi pomysłami i działanie zainspirować innych ludzi, mieszkańców, restauratorów, a przecież o to chodzi – wyjaśnia. – Nie jest przecież powiedziane, że w Poznaniu musi być święto tylko jednej ulicy, Świętego Marcina…  

Czytaj także:

Ulica Żydowska ze… Skrzypkiem na dachu