Ethno Port Poznań: dzień trzeci i wspaniały finał

Zaczęło się od popisów uczestników warsztatów, które w tym roku prowadzili Jean-Luc Thomas, mistrz drewnianego fletu poprzecznego, Yvon Riou – gitarzysta pochodzący z Bretonii i Jacek Hałas, muzyk niezwykle wszechstronny. O 18.30 na Dziedzińcu Zamkowym wystąpił rosyjski zespół Yat-Kha, grający nie etnicznego rocka opartego na motywach muzyki Azji Środkowej, ale także wykorzystujący ludowe instrumenty, jak […]

Zaczęło się od popisów uczestników warsztatów, które w tym roku prowadzili Jean-Luc Thomas, mistrz drewnianego fletu poprzecznego, Yvon Riou – gitarzysta pochodzący z Bretonii i Jacek Hałas, muzyk niezwykle wszechstronny.

O 18.30 na Dziedzińcu Zamkowym wystąpił rosyjski zespół Yat-Kha, grający nie etnicznego rocka opartego na motywach muzyki Azji Środkowej, ale także wykorzystujący ludowe instrumenty, jak igil, oraz techniki śpiewu gardłowego, charakterystyczne dla ludów mieszkających w tej części kontynentu.

To tradycja, jednak Yat-Kha przetwarza ją i modyfikuje w niesamowicie kreatywny sposób, tworząc coś naprawdę wspaniałego. Żywiołowość, pasja i perfekcja wykonania, a także fantastyczne poczucie humoru – wszystko to sprawiło, że nie skończył się jeszcze drugi utwór, a pod sceną już zaroiło się od tańczących i tak już było do końca koncertu. Dopiero po kilku bisach widzowie dali w końcu zmęczonym muzykom zejść ze sceny…

A na parkingu przed zamkiem czekała juz kolejna muzyczna i energetyczna bomba. Na scenie pojawili się Boban i Marko Marković, czyli najbardziej chyba znana na świecie romska orkiestra dęta z Serbii. O prowadzących ją braciach, wirtuozach trąbki, mówi się, że oprócz niewiarygodnych wręcz umiejętności muzycznych obaj jeszcze posiadają charyzmatyczny urok, który pozwala im zachwycić każdą widownię.

Każdą jak każdą – widownię Ethno Portu na pewno zachwycili, żeby nie powiedzieć zwalili z nóg swoją żywiołowością, muzycznymi talentami, witalnością i taką dawką niespożytej energii, że nawet zaprawionych w bojach miłośników tego festiwalu, którzy potrafią nieśpiąc i nie jedząc trzy noce pod rząd spędzać na koncertach – wpędzić w kompleksy. Wyobraźcie sobie dwóch muzyków, którzy przez prawie dwie godziny potrafią genialnie  grać na trąbkach, przy tym robią to jakby od niechcenia, jakby nie wymagało to żadnej ciężkiej pracy – i jeszcze także tańczą (i to dobrze), śpiewają (i to perfekcyjnie na głosy), a wszystko to bez cienia zadyszki!

Widownia zakochała się w orkiestrze, i to z wzajemnością, jak można sądzić po ostatnich okrzykach od muzyków w stronę widzów. Pod koniec koncertu wszyscy już śpiewali razem i kto by pomyślał, że znajomość języka serbskiego jest w Polsce tak powszechna? Jakoś chyba nikt specjalnie na ten fakt przed Ethno Portem nie zwrócił uwagi…

Kolejną propozycją był koncert Felixa Lajko, węgierskiego mistrza skrzypiec i cytry, który zadziwił swoimi umiejętnościami – chyba nikt nie przypuszczał, że z obu tych instrumentów można wydobywać takie dźwięki. A trzeci i ostatni dzień Ethno Portu zakończył Ibrahim Maalouf, libański trębacz, wykorzystujący w swoich kompozycjach motywy folklorystyczne z całego świata.

Tak zakończył się tegoroczny festiwal Ethno Port Poznań – na następny trzeba będzie poczekać do czerwca przyszłego roku…