Trasa Katowicka – czy to koniecznie musi być estakada?

Stowarzyszenie My-Poznaniacy uważa, że – skoro już trzeba odbudować ulicę – to lepiej zrezygnować z estakady, a poprowadzić ją na nasypie. To sprawi, że inwestycja będzie tańsza o przynajmniej połowę. Ale czy rzeczywiście?

To, że estakada jest w fatalnym stanie i remont po prostu musi się zacząć – nikt nie ma wątpliwości. Wątpliwości budzą natomiast koszty tej inwestycji, bo zgodnie z obecnymi szacunkami koszt nie tyle przebudowy co budowy na nowo ma wynieść 270 mln złotych. A z dotychczasowych doświadczeń Poznania, jeśli chodzi o duże inwestycje, wiadomo, że ich koszty w trakcie realizacji lubią rosnąć – przykładem jest choćby Kaponiera.

Miasto liczy na dofinansowanie z Unii Europejskiej, ale – zdaniem My-Poznaniacy – ma na to małe szanse, bo projekty drogowe podczas tego rozdania środków unijnych nie będą priorytetowe.
– UE nie przepada za takimi projektami i szkoda pieniędzy w sytuacji, gdy problemów w Poznaniu jest wiele – uważają.

Ale nawet gdyby UE przyznawała pieniądze na drogi – to na pewno nie na estakadę z trzema pasami ruchu w każdą stronę i z przepustowością znacznie większą niż ronda Rataje, do którego prowadzi. Bo Katowicka miała być częścią trasy przelotowej prowadzącej estakadami przez całe centrum, aż do Grunwaldzkiej – ale takie plany opracowano w latach 70. Teraz wiadomo już, że taka trasa nigdy nie powstanie, bo nie miałoby to najmniejszego sensu, pomijając kwestie finansowe. Poza tym od tego czasu minęło już trochę lat i wiemy już, że budowanie wielopasmowych przelotówek nie jest rozwiązaniem kłopotów komunikacyjnych miast.  
– Bezkolizyjna trasa jest wygodniejsza dla kierowców – przyznają My-Poznaniacy. – Tylko że ani nie jest konieczna ani nas na nią nie stać. Warto za to rozważyć wariant po ziemi z po jednym pasem mniej, tak by dopasować przepustowość trasy do przepustowości ronda Rataje. A pieszym zapewnić korzystnie usytuowane przejść z częstym zielonym.

I taka inwestycja miałaby znacznie większe szanse na dofinansowanie ze środków unijnych.

Dlaczego więc miasto upiera się przy budowie estakady? Bo sprawa jednak wcale nie jest taka prosta, jak się wydaje. I nie chodzi tu o przywiązanie do planów z lat 70. Po prostu estakada pozwala na bezkolizyjne rozwiązanie ruchu miejscowego – a pamiętajmy, że wokół ul. Krzywoustego mamy kilka dużych osiedli mieszkaniowych, a kolejne powstają. Mieszkańcy osiedli boją się, że kiedy zlikwiduje się estakadę, to cały tranzyt przeniesie się na osiedlowe ulice. A to oznacza zwiększenie ruchu, zanieczyszczeń, no i większe zagrożenie dla mieszkańców. Kolejnym powodem jest fakt, że droga na nasypie niekoniecznie musiałaby być tańsza. Nawet gdyby była węższa. Bo do kosztów budowy drogi trzeba będzie doliczyć budowę kilku lub nawet kilkunastu skrzyżowań, rond i towarzyszących im obiektów inżynieryjnych, a także oznakowania zapewniającego bezpieczną komunikację z drogami podrzędnymi. W ostatecznym rozrachunku koszty mogą się okazać porównywalne.