Ethno Port 2014, dzień trzeci: jedna czarownica, reggae po góralsku i genialni improwizatorzy

Trebunie Tutki z Twinkle Brothers, żywiołowa Renata Rosa i charyzmatyczni Hossein Alizadeh oraz Pejman Hadadi – to było bardzo energetyczne zakończenie festiwalu. Jednak nie obyło się bez nutki nostalgii – w końcu następne spotkanie z muzyką świata dopiero za rok…

Do przewidzenia było to, że koncert Trebuniów Tutków i Twinkle Brothers „Pieśni Chwały”, promujący ich wspólny projekt – drugi po 20 latach! – pod tym samym tytułem, przyciągnie mnóstwo fanów obu rodzajów muzyki. I tak się też stało, a po raz kolejny podczas tego festiwalu parking okazał się ledwie-ledwie wystarczający…

Zaskoczeniem nie był też poziom muzyki ani koncertu – muzycy i z Podhala i z Jamajki to po prostu profesjonaliści, którzy zagrali doskonały, rzetelny koncert. A o ilu koncertach da się tak powiedzieć? Było naprawdę gorąco, publiczność bawiła się świetnie, a słuchanie dopracowanego pod każdym względem koncertu było prawdziwą przyjemnością nawet dla tych, którzy akurat za tym rodzajem eksperymentów muzycznych nie przepadają. Dojrzałość muzyków i ich wzajemnej współpracy wyrażała się w tekstach, które poruszały ważne tematy – ważne nie w skali makro, ale w skali mikro, dla każdego z osobna. “O honor swój trzeba dbać co dzień”.

Renata Rosa, która wystąpiła po nich w Sali Wielkiej, miała trudne zadanie: nie jest łatwo przebić grupę słonecznych, wszechstronnych muzyków z bogatym instrumentarium mając do dyspozycji głos, rabeca (rodzaj skrzypiec), perkusistę i dwóch gitarzystów. Ale jak się okazało, ona sama wystarczy za orkiestrę. Pierwsze utwory były jeszcze dość ostrożne, obce europejskiej stylistyce i ich wybór na początek chyba jednak nie był najszczęśliwszy. Ale z minuty na minutę rozkręcała się tak wokalistka, jak i publiczność, a muzyka stawała się coraz bardziej zrozumiała. Głos i niesamowita witalność artystki czarowały publiczność od początku, jednak tak naprawdę urodę i siłę głosu Renaty Rosy można było w pełni docenić podczas wspaniałego, ascetycznego utworu śpiewanego przez nią jedynie przy akompaniamencie instrumentów perkusyjnych. Rytm i jej głos nadały piosence niewiarygodne bogactwo i pokazały, że jej tak naprawdę instrumenty nie są potrzebne.

Renata Rosa zaśpiewała też kilka utworów ze swojej najnowszej płyty „Encantaҫões”.  I tak jak przy pierwszych utworach koncertu można było mieć pewne wątpliwości co do ich związków z muzyką ethno, może z wyjątkiem fado, ale stylizowanego na pop – tak przy tych właśnie już nie było wątpliwości co do ich związków z Brazylią. I nie można się było nie zachwycić słoneczną żywiołowością wokalistki i jej wspaniałym frazowaniem. Zaczarowała widownię do tego stopnia, że gdy poprosiła, by zatańczyli koło, bo tak właśnie tańczy się tę muzykę, którą śpiewa – natychmiast na sali utworzyły się dwa kręgi wirujących ludzi…

Ostatni koncert festiwalu był wisienką na tym wspaniałym torcie. Hossein Alizadeh oraz Pejman Hadadi grają współczesną muzykę perską inspirowaną przebogatą tradycją Iranu, a można w niej usłyszeć nie tylko historię perskiej muzyki, ale też akcenty orientalne i nawet czysto jazzowe inspiracje. Najważniejsze jednak jest to, że ta muzyka to czysta improwizacja – a jak będzie wyglądał, nie umieli powiedzieć sami muzycy, bo to zależy od wielu rzeczy: między innymi od publiczności i jej nastroju.

Cóż, sądząc po koncercie, poznańska publiczność jest klasy lux – muzyka obu Irańczyków była wspaniałą muzyczną ucztą trwającą bez przerwy przez półtorej godziny. I przez cały ten czas widzowie siedzieli jak zaczarowani, chociaż z pewnością to, co grali muzycy, nie było ani łatwe w odbiorze, ani bliskie europejskiej tradycji muzycznej. Tej nocy na Dziedzińcu Zamkowym gościła prawdziwa magia.

Magicznie zakończył się więc Ethno Port 2014 – a kolejne spotkanie z rytmami świata w Poznaniu dopiero za rok.