Baczność! Na rozkaz – śmiać się!

Wolność, totalitaryzm i śmiech pod lufami karabinów – tak w skrócie można opisać spektakl, który już wkrótce zagości na deskach Teatru Nowego. “Dzieci Zony” w reżyserii Grzegorza Reszki mają być opowieścią o rzeczach tak absurdalnych, że aż… śmiesznych.

Zona, czyli republika Czumurtia – raj, gdzie nie ma pieniędzy ani własności. Miejsce, w którym wszystkie potrzeby mieszkańców są zaspokajane, a państwo karmi swoich obywateli. Miejsce, gdzie nie trzeba za dużo myśleć – bo też i nie ma o czym. Kraj, który jest całkowicie odizolowany od reszty świata, kobiety i mężczyźni mieszkają w oddzielnych miejscowościach, a o wyjeździe za granicę można zapomnieć.

W Czumurtii jednak nagle pojawia się on – Stalker (osobnik nazywający się tak na cześć gry komputerowej), który może nie tyle porwie cały naród do walki o swoją wolność i godność, co wywoła spore zamieszanie wśród kilku mieszkańców pewnej wioski.

Tak pokrótce przedstawia się fabuła spektaklu “Dzieci Zony”, który już 24 stycznia będzie miał swoją premierę na Scenie Nowej Teatru Nowego. Choć totalitaryzm może się kojarzyć wyłącznie źle, to przedstawienie to będzie… komedią. Aczkolwiek specyficzną.

– Ja lubię teksty zabawne, pobudzające mnie do śmiechu, a jednocześnie do refleksji – tak o powodach zajęcia się “Dziećmi…” opowiada Grzegorz Reszka, reżyser spektaklu. – To jest historia o świecie, w którym wszystko jest postawione pod lufą karabinów, takie ogromne więzienie. I nagle pojawia się tam gość z wolnego, wydawać by się mogło, świata.

Można się tylko domyślać, że tak do końca ten “wolny” świat wolnym nie jest, a podróż poza zonę zakończy się… cóż, w sposób bardzo dziwny. Całość zaś, choć opowiadać będzie o rzeczach poważnych, to może wywoływać salwy śmiechu. Świadczyć o tym może już sam autor dramatu, którym jest Walery Szergin, Rosjanin z Uralu. Szergin jest porównywany przez Reszkę do Mrożka, Ionesco czy też Monthy Pythona.

Swoją opinię o spektaklu ma także Paweł Binkowski, grający w “Dzieciach…” inspicjenta i występujący w roli głosu z megafonu:
– Jak się przeczyta obsadę to wychodzi taka “Seksmisja”, ale jak patrzę na scenę to widzę braci Marx… a wszystko dzieje się w Korei Północnej – opisuje aktor. – Cały czas spotykamy też takie tropy z PRL-u, różne absurdy codziennego życia.

Niezwykła w spektaklu będzie także muzyka – tworzona przez grupę Lapis Trubieckoj, białoruski zespół rockowy, który tworzył nieoficjalne hymny tamtejszej opozycji.