Bezdomni rozrabiają w Bibliotece Raczyńskich. Piją, grożą i kąpią się w toaletach

Biblioteka Raczyńskich to w Poznaniu miejsce lubiane i tłumnie odwiedzane. Obok studentów i naukowców przychodzą do niej również bezdomni. Chcą posiedzieć w pachnącej jeszcze nowością siedzibie placówki, napić się darmowej herbaty, którą ta oferuje czytelnikom, lub po prostu zrobić pranie w toalecie. Ich zachowanie często jest nie do zaakceptowania. Pijackie awantury, groźby i inne ekscesy w wykonaniu bezdomnych to dla pracowników biblioteki codzienność.

– Teraz jest ich mniej, bo jest ciepło, ale przychodzą, tak – odpowiada jeden z pracujących w Bibliotece Raczyńskich ochroniarzy, zapytany o bezdomnych, którzy całymi dniami przesiadują w jej głównej siedzibie przy al. Marcinkowskiego. Od jakiegoś czasu jest z nimi sporo problemów. Bezdomni nagminnie łamią regulamin placówki, zachowują się głośno, przeszkadzają czytelnikom i uniemożliwiają im spokojną pracę. Zdarza się, że są pijani i agresywni. Boją się ich bibliotekarze, a raczej bibliotekarki – bo pracownicy Biblioteki Raczyńskich to w większości kobiety. Na ich oczach co chwilę dzieją się różne ekscesy.

– Dochodzi do słownych utarczek, do straszenia nas – zwierza się Barbara Siejna-Matysiak, w Bibliotece Raczyńskich pełniąca funkcję kierownika Działu Informacji i Udostępniania Zbiorów. – Często słyszymy groźby typu: “ja wam pokażę”, “nie wiecie, kim ja jestem” itp.

O jeszcze bardziej nieprzyjemnych sytuacjach z udziałem bezdomnych opowiada jedna z pracownic działającej w bibliotece wypożyczalni. W kontaktach z kłopotliwymi czytelnikami czuje się zagrożona i bezsilna.

– Jakiś czas temu byłam świadkiem bardzo nieprzyjemnej sytuacji – opowiada. – Pijany mężczyzna wtargnął na teren wypożyczalni i w obecności czytelników w środku dnia bez pardonu zwymiotował. Bełkocząc niecenzuralne zwroty, przepłoszył czytelników, w tym tych najmłodszych, kilkunastoletnich. My jako bibliotekarze czuliśmy się tym zażenowani i przestraszeni.

Bibliotekarze podają więcej przykładów niestosownych zachowań ze strony niesubordynowanych bywalców gmachu przy al. Marcinkowskiego. Branie prysznica w toalecie dla niepełnosprawnych, robienie w niej prania, szarpaniny z ochroniarzami, publiczne obnażanie się – to wszystko dzieje się w ich miejscu pracy.

Frustracji problemami placówki nie kryją czytelnicy. Zgłaszają skargi, otwarcie mówią o wszelkich niedogodnościach. Przeszkadza im nie tylko na zachowanie bezdomnych, ale też nieprzyjemny zapach i kwestie związane z higieną. Niektóre osoby odwiedzające Bibliotekę Raczyńskich nie chcą np. korzystać z tych samych słuchawek co bezdomni z obawy przed zarażeniem się wszami.

– Wprowadziliśmy czyszczenie stanowisk specjalną lampą bakteriobójczą – mówi Anna Chwalisz, zastępca dyrektora Biblioteki Raczyńskich. – Zweryfikowaliśmy też zapisy regulaminu i położyliśmy nacisk na paragraf, który mówi, że użytkownicy biblioteki powinni przestrzegać ogólnie przyjętych norm w zakresie zachowania i estetyki. Zgodnie z regulaminem ci nieświezi powinni iść się wykąpać, a nietrzeźwi – iść do domu i wytrzeźwieć.

W praktyce wygląda to różnie. Czasem musi interweniować ochrona, czasem policja. Wszystko to bardziej walka ze skutkami niż rzeczywistym źródłem problemu. A z tym niestety walczyć trudno. Bo biblioteka w swoim założeniu to miejsce otwarte dla każdego, bez względu na status społeczny i materialny. Biblioteka Raczyńskich, mieszcząca się w nowoczesnym budynku, pachnąca nowością, świetnie wyposażona, a do tego jeszcze oferująca darmową herbatę, przyciąga różnych ludzi. Dla bezdomnych to jak raj na ziemi. Bez poszanowania przez nich mienia placówki i przede wszystkim jej zasad szybko może się to jednak zmienić. I tego najbardziej obawia się jej zarząd.