Pandemia, wojna i drożyzna obciążają psychikę kierowców

Najpierw pandemia, potem wojna w Ukrainie, ostatnio wywołana pośrednio przez oba te kataklizmy fala inflacji, nie mówiąc o kłopotach w życiu osobistym czy zawodowym… Nawet jeśli w zgiełku dnia codziennego zapominamy o doraźnie przykrych czy długotrwale przygnębiających sprawach, za kierownicą myśli o nich prędzej czy później nas dopadają. Zwłaszcza, jeśli w aucie spędzamy dużo czasu, co dotyczy nie tylko kierowców zawodowych, ale i tych, którzy w związku z dojazdami do pracy spędzają w korku wiele godzin tygodniowo.

 

Abstrahując od przygnębienia, w jakie ponure myśli mogą nas wpędzić, psując nam resztę dnia, regularne zmaganie się z nimi w samotności może mieć długofalowe i poważne konsekwencje dla naszego zdrowia. Psychologowie tłumaczą, że nie chodzi tylko o depresję, ale o całe spektrum problemów natury zdrowotnej, pogarszających jedynie i tak podłe już samopoczucie.

Jak to wszystko razem przekłada się na bezpieczeństwo na drodze, tłumaczyć nie trzeba. Dlatego zwłaszcza kierowcy zawodowi nie powinni się wzdragać przed wizytą u psychologa czy psychiatry. Wskazaniem są – oprócz stale obniżonego nastroju – również kłopoty ze snem, drażliwość, skłonność do “zajadania” problemów czy spadek wydolności organizmu (w tym wypadku najpierw warto udać się do lekarza pierwszego kontaktu i zrobić rutynowe testy, by wykluczyć inną chorobę).