Autyzm: trzeba krzyczeć i walczyć!

Wokół namiotów biegają roześmiane dzieciaki, inne zaśmiewają się podrzucane przez dorosłych w wielkiej, kolorowej chuście. I nikt by nie pomyślał, że wiele z nich to dzieci autystyczne. Bo autyzm nie musi być wyrokiem, właśnie o to walczy tych 15 stowarzyszeń, które biorą udział w pikniku „Rozkrzycz autyzm razem z nami”.

Organizatorem akcji, która odbyła się dziś w parku Wilsona,  jest fundacja “Mały Piesek Zuzi”. Irena Duszyńska z fundacji zawodowo pracuje z dziecmi niepełnosprawnymi, a po południu – z dziećmi autystycznymi. Żeby pomóc, bo pomoc dla dzieci z autyzmem w Polsce jest cały czas niewystarczająca.

Czym jest autyzm?
– To uszkodzenia neurologiczne w mózgu, ale nie wiemy, skąd się biorą – wyjaśnia Irena Duszyńska. – Z pewnością jednak to nie jest efekt szczepionki czy zbyt oschłej matki, co często jeszcze się słyszy.

Takie właśnie uszkodzenia powodują, że dzieci autystyczne bywaja agresywne, nadpobudliwe, albo przeciwnie: są zamknięte we wsłanym świecie, nie mówią, nie reaguja na rodziców, a przytulane protestują głośnym krzykiem.
jednak mimo że przyczyna choroby nie jest znana, dzieci z autyzmem można leczyć i osiągać sukcesy. Jednak by tak się działo – potrzebna jest przede wszystkim odpowiednia pomoc medyczna i wczesna diagnoza. W Polsce brakuje jednego i drugiego.
– U nas stawia się diagnozę około trzeciego roku życia – wyjaśnia Irena Duszyńska. – A to za późno. W Stanach Zjednoczonych takie dzieci diagnozuje się, zanim skończą rok. Wtedy jest czas na terapię, wtedy lekarze mogą zadziałać i wiele zrobić.

Nie tylko Polska, cała Europa jest zacofana, jeśli chodzi o pomoc dzieciom autystycznym, ale w Polsce jest naprawdę bardzo źle pod tym względem. A w Poznaniu jeszcze gorzej. I to dlatego fundacja “Mały Piesek Zuzi” postanowiła zorganizować festyn.
– W Poznaniu nie ma przychodni, ośrodka dla dzieci autystycznych – wyjaśnia pani Irena. – Takiego z diagnostyką, żeby rodzice od razu dowiadywali się o całym wachlarzu możliwości terapii. Bo możliwości jest wiele, to wszystko zależy od dziecka.

W każdym przypadku trzeba zastosować inną terapię, a to jest problem dla polskich lekarzy, którzy są przyzwyczajeni do pracy kierunkowej, a nie tak wszechstronnej. Sporo do życzenia pozostawia także współpraca pomiędzy lekarzami, która również utrudnia skuteczne leczenie.
– Teraz rodzice idą tam, gdzie ich wyśle pediatra, a on nie zawsze diagnozuje właściwie, więc to w końcu właśnie rodzice stają najlepszymi specjalistami od tej choroby – mówi pani Irena. – To oni zakładają fundacje i stowarzyszenia i to oni dają nadzieję, że w końcu coś się zmieni. Festyn ma być dla rodziców, żeby przyszli, zobaczyli, wymienili się doświadczeniami, ale także dla organizacji, żeby zaczęły działać razem, bo tylko wtedy coś się wreszcie zacznie dziać w tej sprawie…

Fundacji Nowa Nadzieja z Kalisza właśnie się udało. Dosłownie wczoraj otworzyli Ośrodek Konsultacyjno-Diagnostyczny zaburzeń ze spektrum autyzmu. Do Poznania przyjechali podzielić się doświadczeniami. Bo to nie jedyne ich dokonanie.
– Dzięki Annie Korzan ratusz w Poznaniu świecił się na niebiesko – przypomina Piotr Tomankiewicz, prezes fundacji. Akcja miała miejsce 2 kwietnia, kiedy jest obchodzony Międzynarodowy dzień Autyzmu. – Bo staramy się zmieniać świadomość ludzi. W Stanach Zjednoczonych już 1 dziecko na 50 ma diagnozowany autyzm, dlatego to takie ważne, żeby jak najwięcej ludzi wiedziało coś o tej chorobie.

Niewiele osób wie na przykład, że dzieci autystyczne muszą być na diecie bez glutenu, bez cukru i bez mleka.
– Dieta jest bardzo ważna – wyjaśnia pan Piotr. – To klucz do uspokojenia dziecka, a często także mowy czy koncentracji.

Bo rodzice dzieci autystycznych poza wszystkimi innymi objawami muszą także zmagać się z biegunkami i zaburzeniami trawienia swoich dzieci. I wiedza w tym przypadku oznacza lepszą możliwość pomocy. Pan Piotr wie, o czym mówi: sam ma syna chorego na autyzm, który jednak chodzi do normalnej szkoły, normalnej klasy i doskonale daje sobie radę.
– Są udokumentowane przypadki wyleczenia autyzmu – zapewnia gorąco pan Piotr. – Mówili o tym lekarze podczas konferencji medycznej w Warszawie. Oczywiście można dyskutować o tym, co oznacza wyleczenie i czy można wyleczyć chorobę, skoro nie wiemy, skąd się bierze…

Jednak i w Poznaniu coś się zmienia. Na festynie bowiem pojawili się przedstawiciele Przedszkola Integracyjno-Terapeutycznego „Miś”, które ma siedzibę przy ulicy Berwińskiego, zaczyna działalność we wrześniu i będzie się właśnie zajmowało dziećmi autystycznymi.
– Przyjmujemy dzieci z taką diagnozą – mówi Marcelina Brajerek z “Misa”. – A od września, kiedy już ruszymy, będzie diagnostyka także u nas. Pracujemy metodą neurobiologiczną profesor Jagody Cieszyńskiej ze szkoły krakowskiej.

Jak mówi pani Marcelina, zainteresowanie rodziców jest bardzo duże, a każdy chętny może się też umówić na indywidualne spotkanie z terapeutami i wychowawcami. W przedszkolu będa także działały klasy integracyjne dla 15 dzieci oraz socjalizacyjne, tylko z dziećmi autystycznymi, gdzie będzie czworo uczniów.

– Jedno na niespełna sto dzieci w Polsce ma diagnozowany autyzm – zwraca uwagę pani Marcelina. – A często są niewłaściwie diagnozowane: jako opóźnione umysłowo lub po prostu niegrzeczne. To dlatego otwieramy się właśnie na dzieci autystyczne.
A dzieci z autyzmem przybywa: w Polsce to jedno dziecko na 88 przypadków, w Stanach Zjednoczonych – na 50. Dlaczego? Nikt nie wie. Jednak sprawa pomocy dziecom z autyzmem staje się coraz bardziej palącą sprawą.

Czytaj także:

W Poznaniu „rozkrzyczą” autyzm