Droga Dębińska: kolejny potrącony rowerzysta

W poniedziałek doszło do potrącenia rowerzysty na Drodze Dębińskiej. To kolejny dowód na to, że na tej ulicy jest coraz bardziej bardziej niebezpiecznie – i niestety, wina nie leży wyłącznie po stronie kierowców.

Kilkakrotnie już pisaliśmy o ruchu rowerowym na tej właśnie ulicy. Wzdłuż Drogi Dębińskiej nie ma drogi rowerowej od Piastowskiej do Hetmańskiej, rowerzyści więc jadą jezdnią, jak wszyscy pozostali uczestnicy ruchu drogowego. Naturalnie wolno im to robić, kodeks drogowy na to pozwala – zastanawiał nas jedynie fakt, że rowerzyści z uporem maniaków przemykają między samochodami, podczas gdy wzdłuż równoległej Dolnej Wildy ciągnie się aż do samego centrum piękna i bezpieczna droga.

Droga Dębińska na całej swojej długości od Piastowskiej do o. Żelazka nie krzyżuje się z innymi ulicami i dlatego chętnie korzystają z niej kierowcy, którzy szybko chcą dojechać do centrum. Często jadą zbyt szybko – nie bez powodu ta ulica jest jedną z częściej kontrolowanych przez policję, jeśli chodzi o prędkość.

To kolejny powód, by ulicy raczej unikali rowerzyści. Kierowcy jadą szybko, oświetlenie nie jest najlepsze, a rowerzysta jest w tej komfortowej sytuacji, że akurat na tej trasie ma do wyboru aż dwie drogi rowerowe prowadzące w kierunku centrum – wzdłuż Dolnej Wildy i wzdłuż Warty, wałami przeciwpowodziowymi -i dwie przecinające je ze wschodu na zachód, wzdłuż Hetmańskiej i wzdłuż ojca Żelazka. Jak chyba w żadnej innej dzielnicy może wybierać trasę w zależności od tego, dokąd chce dojechać.

Niestety, zazwyczaj tego nie robi. Z uporem maniaka rowerzyści mając do wyboru sieć bardzo dobrych dróg rowerowych wybierają jazdę ulicą – i efekt tego jest taki, jakiego się można spodziewać: wypadki. Coraz częściej na tej ulicy dochodzi do potrąceń rowerzystów przez kierowców, i to nie tylko tych, którzy zbyt szybko jadą Drogą Dębińską do centrum, ale i tych wyjeżdżających z targu kwiatów lub z sąsiedniej pływalni. Bo przy ulicy na wysokości Hetmańskiej w stronę centrum zaczyna się droga rowerowa, tylko że na odcinku od ulicy ojca Żelazka biegnie przez… parking samochodowy. A na parkingu, zwłaszcza rano, panuje spory ruch, bo przylega on do targu kwiatowego, nieco dalej dalej znajdują się obiekty sportowe Warty i AWF, a także pływalnia.

Na ulicy więc coraz częściej dochodzi do wypadków – tym razem 10 lutego rano został potrącony rowerzysta. W wyniku wypadku został ranny i trzeba go było odwieźć do szpitala. Oczywiście, można dyskutować, kto był winny, a kto nie. Policja bada sprawę, więc ostatecznie może się okazać, że winę ponosi kierowca. Tylko co z tego? Został ranny człowiek i ustalenie winnego tego nie zmieni.

Rowerzysta w starciu z samochodem nie ma szans. Nawet jeśli to on ma rację i jedzie zgodnie z prawem to niewiele mu z tego przyjdzie, gdy wjedzie w niego nawet najmniejszy samochód. Czy nie lepiej więc – gdy można – korzystać z dróg rowerowych, zanim dojdzie do kolejnego wypadku, ale tym razem śmiertelnego?