Prezydent Grobelny a sprawa imigrantów

Według oficjalnych statystyk w pogoni za lepszym życiem wyjechało już kilka milionów Polaków. Gdy tylko docierają do nas informacje o złym traktowaniu naszych rodaków za granicą, wyrażamy swoje oburzenie. Jednak jak nasze państwo traktuje imigrantów? Na biurko prezydenta Grobelnego trafił list otwarty z prośbą o udzielenie pomocy czterem rodzinom rumuńskich Romów.

Mieszkają w pustostanach, bez prądu i wody. Brak dokumentów uniemożliwia im podjęcie legalnej pracy, a dzieciom – nauki. Bez choćby tymczasowego obywatelstwa nie mają prawa ubiegać się o lokal socjalny. Sytuacja czterech rodzin rumuńskich Romów jest tragiczna.

Na szczęście mogą liczyć na pomoc kilku osób, które we własnym zakresie pomagają im zmagać się z trudem życia codziennego.
Nie nie prawda, że ci ludzie nie chcą pracować, a dzieci trzeba zmuszać do nauki. To krzywdzące stereotypy – zapewnia Kornelia Piotrowska ze Stowarzyszenia Pogotowia Społecznego.

Dwadzieścia osób, z czego dwanaścioro to dzieci w wieku od dwóch miesięcy do 12 lat, mieszka od roku na działkach przy ulicy Krauthofera. Niestety 31 marca tego roku mija czas umowy między Romami a właścicielem działki, którą zamieszkują. 1 kwietnia bowiem rozpocznie się wyburzanie części posesji pod kolejne centrum handlowe i kompleks biurowy.

List został przygotowany przez przedstawicieli Stowarzyszenia Pogotowia Społecznego, Fundację Redemptoris Missio, Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz mieszkańców Poznania, którzy podpisami wyrazili swoje poparcie dla inicjatywy. Autorzy zwracają się z prośbą do prezydenta Grobelnego nie tylko o przyznanie lokum w barakach stojących przy Opolskiej oraz załatwieniu kart pobytu. Dokumenty te umożliwiłyby rozpoczęcie przez imigrantów normalnego życia.

– Wszystkie siły poświęcają na przetrwanie, zapewnienie sobie podstawowych rzeczy potrzebnych do życia, przyniesienie wody do mycia czy prania, przygotowanie posiłków…- tłumaczy Barbara Prądzyńska z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. – możemy im pomagać we własnym zakresie ale to nadal nie jest rozwiązanie.
Bez podstawy takiej jak lokal, w którym nie będą się obawiać eksmisji, Romowie nie będą w stanie podjąć dalszych działań, prowadzących do poprawy swojego życia.
– Organizujemy ile możemy, ale to nadal partyzantka – mówi Kornelia Piotrowska.

Kolejnym problemem jest niechęć, na jaką natrafiają rumuńscy imigranci na każdym kroku. Dotyka to zwłaszcza dzieci, którym kilkukrotnie odmawiana była pomoc lekarska.
– Tym najmłodszym, dwumiesięcznym, pomaga się zajmować położna – wolontariuszka – opisuje Piotrowska.

List otwarty nie jest pierwsza próba urzędowego rozwiązania powyższych problemów. Do tej pory jednak nic nie udało się zrobić. Czy tym razem prezydent Grobelny podejmie jakieś działania?
– Jeżeli nie, rodziny będą zmuszone przenieść się do kolejnego pustostanu, a tych jest w Poznaniu około 30 tysięcy – ostrzegła Maria Łankiewicz z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów. – Chcielibyśmy jednak tego uniknąć bo to nadal nie jest rozwiązanie.