Jacek Jaśkowiak a sprawa Milczańskiej

Szybkie, trójstronne spotkanie z władzami miasta, mieszkańcami i inwestorem, by wypracować rozwiązanie – to zdaniem Jacka Jaśkowiaka to recepta na rozwiązanie problemu ulicy Milczańskiej. – Sprawa jest wielowątkowa, ale rolą władz wykonawczych jest aktywność – powiedział kandydat na prezydenta Poznania.

Ulica Milczańska, przy której znajduje się kameralne osiedle niewysokich bloków i domy jednorodzinne, ma stać się – zgodnie z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego – ulicą dojazdową do centrum handlowego Posnania. I przeciwko temu protestują mieszkańcy ulicy – nie chodzi im tylko o to, że na osiedlowej uliczce znacznie zwiększy się ruch, ale też o to, że sama ulica znajdzie się niespełna trzy metry od ścian niektórych budynków.

Mieszkańcy protestują, ostatnio też blokują drogę techniczną będącą dojazdem na budowę centrum – jednak nikt nie chce z nimi rozmawiać. A raczej – odbył się szereg rozmów, ale żadna z nich nie doprowadziła do rozwiązania problemu.
– Kupowaliśmy mieszkania w roku 2000, wtedy to była droga gruntowa, ślepa, kończąca się tam, pod estakadą – pokazuje Grzegorz Marciniak. – W 2006 roku zmieniono status ulicy i uchwalono miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, zgodnie z którym ulica stała się drogą dojazdową do centrum handlowego. 9 dni przed uchwaleniem planu miasto podpisało umowę z firmą Apsys na budowę centrum…

Mieszkańcy zaczęli protestować. Ich zdaniem nie ma sensu budowy drogi dojazdowej do centrum handlowego przez osiedle, skoro można to zrobić dosłownie 50 metrów dalej, przez szczere pole, gdzie nikomu nie będzie przeszkadzać i będzie w wystarczającej odległości od domów. W dodatku tamte tereny należą do miasta, więc nie byłoby konieczności wykupu prywatnych gruntów. Teraz, by poszerzyć obecną ulicę Milczańską zgodnie z planem, trzeba to zrobić.

Przez teren proponowany przez mieszkańców, teraz biegnie droga techniczna, którą na budowę dojeżdżają ciężarówki. Świetnie się sprawdza, chociaż ruch jest na niej duży, to hałas nie doskwiera bardziej niż z estakady katowickiej. Z punktu widzenia centrum handlowego także te 50 metrów w tą czy w tą nie ma znaczenia. Dlaczego więc miasto nie chce zbudować ulicy tam, gdzie pasuje mieszkańcom – nie wiadomo. Po kilku spotkaniach z przedstawicielami firmy Apsys do kolejnych już nie doszło. Apsys twierdzi, że to miasto nie chce się spotykać, prezydent Grobelny w debacie dla Polsat News powiedział, że to firma Apsys unika spotkań. Urzędnicy tłumaczą, że nie można zmienić przebiegu drogi ot tak sobie, bo mpzp określa, którędy ma biec. A dlaczego nikt nie zapytał mieszkańców i nie sprawdził w terenie, zanim wykreślił na planie propozycję przebiegu ulicy tuż przed domami i dlaczego radni tak ten plan uchwalili – nie wiadomo.
– Nie ma energicznego działania po stronie władzy wykonawczej – mówi radny Mariusz Wiśniewski, który sprawą zajmuje się od ponad roku. Gdy był uchwalany kontrowersyjny plan, jeszcze nie był radnym, więc kulisów uchwalania planu nie zna. Zwraca jednak uwagę na fakt, że wówczas na tym terenie nie było jeszcze rady osiedla, która mogłaby dopilnować, by zapisy planu były zgodne z oczekiwaniami mieszkańców.

Mieszkańcy zwrócili się o wsparcie do kandydata na prezydenta Poznania, Jacka Jaśkowiaka.
– Nie oszukujmy się, my od prezydenta Grobelnego nie dostaniemy już nic – mówi z goryczą Grzegorz Marciniak. – On od miesięcy nas ignorował, nie mamy już do niego zaufania.

Zdaniem Jacka Jaśkowiaka cała sprawa z Milczańską jest nie do przyjęcia.
– Wszystko świadczy o tym, że popełniono błędy już na etapie podpisywania umowy – uważa kandydat na prezydenta. I wskazuje, że błędy są po stronie władz miasta, które odpowiednio nie zadbały o interes mieszkańców, doprowadzając do takiej sytuacji.

Mieszkańcy ulicy wręczyli Jackowi Jaśkowiakowi odezwę z napisem ” Nie pozwolę na wycięcie drzew na Milczańskiej i drogę do galerii tuż pod domami”. Kandydat odezwę przyjął, ale miał co do jej treści uwagi.
– Powinno być “nie pozwolimy”, a nie “nie pozwolę” – powiedział. – Bo wspólnie z mieszkańcami powinniśmy znaleźć rozwiązanie. Prosiłbym też, żeby państwo wybrali reprezentację mieszkańców do rozmów i ustalania warunków.

Bo, jak uważa Jaśkowiak, gdy jest gotowość stron do rozmów, to na pewno uda się znaleźć rozwiązanie. Jest to trudniejsze, gdy nie wszystkie strony są zainteresowane, ale też jest to do zrobienia – gdy chodzi o wspólny interes, biznesmeni powinni umieć się dogadać.
– My jesteśmy gotowi rozmawiać – zapewnia Bernard Domagała, kolejny mieszkaniec Milczańskiej. – Ale nikt nie chciał z nami rozmawiać i nas słuchać…

Rozwiązanie tej sprawy jest tym ważniejsze, że takich przypadków może przybywać. Tego zdania są mieszkańcy Milczańskiej.
– Problem Milczańskiej to ogólnie problem słuchania poznaniaków przez władze miasta – mówi Grzegorz Marciniak. – Nie słucha się nas, nie bierze pod uwagę, więc takich spraw może być wkrótce znacznie więcej…