Poznań mój widzę ogromny…

Poznań jako jeden organizm z podpoznańskimi miejscowościami, takimi jak Suchy Las, Komorniki czy Luboń? Taki pomysł na rozwój aglomeracji ma Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Łączenie na siłę w naszym kraju nie kojarzy się dobrze – Polska przeszła falę takich połączeń w latach 70. ubiegłego wieku niewiele takich połączonych miast i wsi przetrwało ten eksperyment z sukcesem – i w dodatku trwają w nim dalej.

Druga fala przeszła, gdy z Polski wyprowadzały się wojska radzieckie – całkiem sporo polskich miast wzbogaciło się wtedy nieoczekiwanie o nowe dzielnice, w których trzeba było wszystko robić od podstaw z miejskiego budżetu, bez dodatkowych środków na ten cel. Oczywiście większość z nich była zadowolona z otrzymania dodatkowych budynków na mieszkania komunalne, jednak konieczność znalezienia pieniędzy na ich remont i na połączenia komunikacyjne z resztą miasta skutecznie gasiły entuzjazm samorządowców.  

Większość scalanych wówczas na siłę organizmów miejskich i wiejskich rozpadła się, niektóre nie. Czy więc przyłączenie do Poznania Lubonia, Suchego Lasu czy Komornik to dobry pomysł?

Zdaniem prezydenta Jaśkowiaka tak, bo obecne czasy o poziom urbanizacji sprawiają, że nie można już patrzeć na Poznań jako pojedyncze miasto otoczone mniejszymi miejscowościami-satelitami, tylko jak na całą aglomerację. Przecież, patrząc na sprawę od strony praktycznej, i tak te miejscowości stanowią z Poznaniem jedną całość – gdy wyjeżdża się z Poznania w stronę Lubonia, Komornik czy Suchego Lasu, nie sposób powiedzieć, gdzie kończy się Poznań, a zaczyna kolejna miejscowość. Podział jest już więc zdecydowanie umowny, żeby nie powiedzieć sztuczny.

Znacznie lepiej byłoby zaakceptować już istniejącą sytuację i po prostu przyłączyć miejscowości do Poznania traktując je jak kolejne dzielnice – dokładnie tak samo jak Wildę, Łazarz czy Jeżyce sto lat temu. Za takim rozwiązaniem przemawia też fakt możliwości otrzymania 100 mln zł na ten cel z budżetu centralnego.

Takie połączenie ułatwiałoby lepsze połączenie komunikacyjne i niższe koszty tych połączeń, a także bardziej efektywne ich prowadzenie dzięki zasięgowi pod jednym zarządem na całą aglomerację. Zyskałyby też inwestycje, jak na przykład budowa wiaduktów drogowych, która jest obecnie poza zasięgiem finansowym gmin, a które są im potrzebne do harmonijnego rozwoju. Obecnie miasto do wielu takich inwestycji nie może się dołożyć, chociaż leży to w jego interesie, bo obiekty znajdują się poza granicami administracyjnymi Poznania – jak na przykład wiadukt na Plewiskach. Gdyby jednak Plewiska stały się dzielnicą Poznania – sytuacja wyglądałaby inaczej.

To oczywiście na razie tylko koncepcja, bez konkretnych rozwiązań, bo nie wiadomo, czy władze ościennych gmin też będą tego zdania co prezydent Jaśkowiak. One też musiałyby policzyć ewentualne straty i zyski takiego rozwiązania.