Proponują mu barak zamiast mieszkania i żądają odszkodowania. Problemów lokatorskich ciąg dalszy

Wciąż głośno o problemach lokatorskich w Poznaniu. Dopiero co pisaliśmy o kłopotach mieszkańców kamienicy przy ul. Tylne Chwaliszewo. Cały czas ciągnie się też inna sprawa. Jej główny bohater to Paweł Kaczorowski z ul. Kościelnej. Właściciel budynku, w którym mieszka pan Paweł, od lat próbuje go z niego wyrzucić. Bezskutecznie.

Kamienica przy ul. Kościelnej 15 czasy świetności ma już dawno za sobą. Szara, obdrapana, zniszczona i ze zdewastowaną klatką schodową prezentuje się, delikatnie mówiąc, niezbyt okazale. 24 stycznia 2012 r. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzję o wyłączeniu jej frontowej części z użytkowania. Zamieszkujący ją lokatorzy, którzy nie płacili czynszu, dostali wówczas nakaz eksmisji. Szybko upomniał się się o nich Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych. W konsekwencji wszyscy dostali mieszkania socjalne. Wszyscy oprócz Pawła Koczorowskiego. Pan Paweł czynsz płacił i dlatego mieszkania socjalnego nie dostał. Do dziś mieszka w budynku przy ul. Kościelnej 15, choć jego właściciel, spółka Macieja Schultza, powinna zaproponować mu lokal zastępczy. I zaproponowała. Ale w takim miejscu trudno stworzyć nowy dom…

– Schultz przysłał mi pisemko, że wskazuje mi do zamieszkania lokal przy ul. Wawrzyniaka 18, mieszkanie numer 18 – opowiada Paweł Kaczorowski. – Zachodzę tam i szukam tego mieszkania. Nie znajduję go we frontowej części, więc wchodzę na podwórko. Tam jest baraczek z zamalowanym napisem “M18”. Kompletna rudera! – żali się pan Paweł i dodaje: – Jakim prawem właściciel wskazuje mi do zamieszkania jakąś ruderę, jeżeli ustawa o ochronie praw lokatorów mówi wyraźnie, że lokal zamienny powinien być taki sam albo w przybliżeniu powinien wyglądać jak lokal dotychczas zajmowany? Przecież to kompletna ruina, bez wody, bez prądu. Jak tam mieszkać? – pyta pan Paweł.

W międzyczasie pan Paweł musiał borykać się z wieloma trudnościami. Mieszkał bez dostępu do bieżącej wody, bez sprawnej instalacji. Właściciel kamienicy przy ul. Kościelnej, mimo że o wszystkim wiedział, bynajmniej nie dbał o utrzymanie budynku w należytym stanie. A – zgodnie z treścią art. 6a z ustawy z dnia 21 czerwca 2001 roku o ochronie praw lokatorów – był do tego zobowiązany. Co więcej, to on zażądał od Pawła Kaczorowskiego i jego rodziny odszkodowania. I to opiewającego na niebagatelną kwotę 31 tys. zł.

– Pismo z wezwaniem do zapłaty dostałem w czerwcu – mówi pan Paweł. – I tam jest, że ja mam mu (Schultzowi – przyp. red.) oddać 31 tys. zł za bezumowne korzystanie z lokalu. No więc ja tutaj czegoś nie rozumiem. Jeżeli prawo budowlane mówi, że w tym budynku nie powinien nikt zamieszkiwać i że w tym budynku właściciel nie powinien zawierać żadnych umów, to wychodzi na to, że Schultz bimba sobie na to nasze prawo i robi to, co chce.

Jakby tego było mało, pan Paweł w kwietniu tego roku dostał wypowiedzenie umowy najmu, której – jak twierdzi – nigdy z Szultzem nie podpisał. Sprawa trafiła już do sądu. 13 sierpnia o godz. 14.50 odbyła się pierwsza rozprawa. Bardzo krótka – trwała zaledwie kilka minut. Zakończyły ją słowa “Do ugody nie doszło”. Czy dojdzie? Odpowiedzi na to pytanie z pewnością szybko nie poznamy.

Głosu w sprawie nie chciał zabrać reprezentujący Macieja Schultza radca prawny Andrzej Koralewski. Ochoczo mówią o niej za to przedstawiciele Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, którzy w historii Pawła Kaczorowskiego widzą przykład “czyszczenia” kamienic. – Nie zgadzamy się na takie traktowanie lokatorów – deklaruje Renata Bernaś, wolontariuszka stowarzyszenia. Ani ona, ani inni jego członkowie nie zamierzają składać broni. Zapowiadają protesty i inne akcje, mające na celu walkę z kamienicznikami. Bo – jak sami przekonują – “lokatorzy to nie towar”.