Mieszkać w mieście wielu chce – ale wielu nie może

Poznaniacy w stolicy Wielkopolski mieszkać chcą, ale w wielu przypadkach ich na to nie stać, a centrum się wyludnia, ponieważ nikt o nie nie dba – oto dwa z wielu wniosków, jakie można wyciągnąć z badania potrzeb mieszkaniowych poznaniaków. Badanie już się zakończyło – czego wiec jeszcze można się z niego dowiedzieć?

4 tysiące mieszkań – budowę tylu lokali mieszkalnych różnego rodzaju zapowiadał przed wyborami Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania. Powyborcza rzeczywistość co i rusz weryfikuje ten plan (nawet przez samych urzędników określany jako może aż nazbyt ambitny), ale fakt jest faktem: poznaniacy mieszkań potrzebują. Pytanie tylko jakich?

Odpowiedź miało dać badanie o dość długiej nazwie: „Badanie potrzeb mieszkaniowych obecnych i potencjalnych mieszkańców miasta Poznania oraz możliwości realizacji polityki mieszkaniowej”. Krócej rzecz ujmując – miało dać odpowiedź ile mieszkań budować, jakich, gdzie i dla kogo. W środę raport z badania został zaprezentowany.

Mieszkanie kupię tanio

– Informacji jest bardzo, bardzo wiele. One dają szeroką wiedzę władzom Poznania – zapewnia Arkadiusz Stasica, zastępca prezydenta Poznania odpowiedzialny m.in. za kwestie mieszkaniowe.

Jednym z priorytetów i powodów, dla których raport powstał, była chęć zatrzymania mieszkańców w Poznaniu – często bowiem wyprowadzają się oni do gmin ościennych. Powody są różne, ale przeważają te finansowe.

– Z badań wyszło nam, że pierwszym wyborem ludzi mieszkających w Poznaniu, gdyby mieli zmieniać miejsce zamieszkania, byłoby nadal mieszkanie w Poznaniu – informuje dr Monika Matusiak, jedna z koordynatorek badania. – Tym czasem w rzeczywistości oni tego nie wybierają, co jest efektem pewnej luki finansowej. Ludzie mają bardzo jasno zdefiniowane, w jakim rodzaju mieszkania czy domu chcieliby mieszkać. Oni nie są w stanie zrealizować tych swoich preferencji w mieście, ale chcieliby. Czyli musimy tę lukę finansową zapełnić. W raporcie mamy propozycje pewnych instrumentów, jak kooperatywa mieszkaniowa czy też wynajem z dojściem do własności.

Poznań zmaga się z wieloma problemami, a przyczyną części z nich są… gminy ościenne, w których znajduje się bardzo dużo tanich terenów mieszkaniowych.
– Chłonność terenów mieszkaniowych w aglomeracji jest nieograniczona, są gminy, np. Pobiedziska, które mają uruchomione tereny mieszkaniowe na 6 razy więcej mieszkańców niż mają obecnie – podaje prof. Tomasz Kaczmarek z UAM, współautor badania. Jak przekonuje, receptą w tym przypadku jest uruchomienie związku metropolitalnego: – Po uruchomieniu takiego związku możliwe jest ustanowienie wspólnego studium zagospodarowania przestrzennego dla Poznania i gmin ościennych. Takie ramowe studium wyznaczałoby ograniczone tereny mieszkaniowe, co ukróciłoby taką dość żywiołową politykę w gminach i dawało większe szanse Poznaniowi. Jeszcze nie jest na to za późno, za późno to będzie za 20 lat.

Po pierwsze: nie psuć

Pytanie tylko czy gminom ościennym będzie się to opłacać – w końcu czerpią niemałe zyski z nowych mieszkańców oraz sprzedaży terenów pod budownictwo mieszkaniowe.

Poznań może jednak działać również na innych polach – np. dbając o śródmieście i centrum. Z tym ostatnim może być problem.
– Badaliśmy mieszkańców w podziale na grupy wiekowe i dochodowe. Dla żadnej z grup mieszkanie w centrum nie jest wariantem preferowanym – mówi Monika Matusiak. – My myślimy tak: nie stać nas na pełną rewitalizację śródmieścia, może więc modernizujmy je stopniowo i pilnujmy, aby więcej ludzi z niego już nie uciekło. To wszystko trzeba robić, ale na razie zatrzymajmy ten odpływ. Poznań w ostatnich kilku latach stracił 9 tys. mieszkańców, to jest bardzo dużo. Musimy działać już, a nie rewitalizować centrum przez 20 lat, aby dopiero potem przyciągać ludzi. Można też rozwijać lokalizacje preferowane, czyli duże osiedla mieszkaniowe jak Rataje i Piątkowo, a także peryferia miejskie: Naramowice czy Umultowo. Skoro ludziom podoba się mieszkanie na osiedlach, to nie psujmy ich, nie dogęszczajmy, ale utrzymujmy i rozwijajmy.

– W mojej ocenie Poznań może konkurować z ościennymi gminami – zapewnia z kolei wiceprezydent Stasica. – Mamy kwestię tego, czy jesteśmy w stanie zejść poważnie z ceną gruntu, albo wręcz oferować go pod budowę za symboliczną złotówkę, a druga kwestia to cen budowy tych mieszkań. Jeżeli nie będziemy starali się zbyt mocno napinać i myśleć, że te mieszkania muszą być w podobnym standardzie jak deweloperskie, a wręcz pójdziemy na pewne ograniczenia, to można wybudować metr kwadratowy za cenę znacznie niższą niż robią to deweloperzy. Np. 3 tys. zł, a w przypadku mieszkań komunalnych czy socjalnych w granicach 2 tys. zł za metr, czego potwierdzeniem jest ostatnio rozpoczęta budowa przy ul. Bolka, gdzie uzyskano cenę na poziomie 1,7 zł. To wskazuje, że możliwości są, trzeba je tylko odpowiednio wykorzystywać.

Badania preferencji i potrzeb mieszkaniowych to dopiero początek – na ich podstawie ma być stworzona kompleksowa polityka mieszkaniowa miasta. Tę zaś będą jeszcze musieli przyjąć miejscy radni. Arkadiusz Stasica jest jednak dobrej myśli:
– Po raz pierwszy w historii mamy szansę zapoznać się z realnymi oczekiwaniami i potrzebami, które zostały opracowane na podstawie konkretnych badań, rozmów z mieszkańcami, czyli jest to wiedza wynikająca z praktyki. Nie jest to wydumane przez urzędników czy naukowców, to są konkretne, rzetelne badania.