Kolejka i kandydaci koczujący w namiotach. Rekrutacja na AWF w toku

Rekrutacja na poznańskiej Akademii Wychowania Fizycznego trwa nadal. W czwartek od samego rana kandydaci na studia znów ustawili się w długiej na kilkadziesiąt metrów kolejce. Ci, którzy postanowili koczować w namiotach pod murami uczelni, ustawili się z przodu i mogą być już pewni miejsca na wymarzonym kierunku. Absurd? Zdania są podzielone.

Film Barei? Nie, to rekrutacja na AWF. Wybierając metodę rekrutacji na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”, poznańska uczelnia naraziła się na ostrzał. Wszystko dlatego, że nowe wytyczne przyjmowania studentów doprowadziły do dość absurdalnych scen. Namioty rozbite dookoła głównej siedziby AWF i koczujący w nich kandydaci, a przede wszystkim gigantyczna kolejka prowadząca do drzwi wejściowych – tak wyglądała rekrutacja, którą przyszli (i niedoszli) studenci zapamiętają na długo.

W czwartek, 21 lipca, kolejka znów ustawiła się pod murami budynku AWF przy ul. Królowej Jadwigi.

Na jaki kierunek czekacie? – pytamy oczekujących na swoją kolej kandydatów.

– Na dietetykę – odpowiadają chórem. Oceniając po kolejce, muszą uzbroić się w cierpliwość. Sami jednak przyznają, że to nic w porównaniu z kolejką na fizjoterapię sprzed trzech dni.

– Fizjoterapia, dietetyka i taniec w kulturze fizycznej – wymienia najpopularniejsze kierunki na AWF Agata Ważydrąg, specjalista ds. PR AWF w Poznaniu. – Jeżeli chodzi o organizację, teren uczelni został zabezpieczony. Cały czas znajduje się na nim ochrona, teren jest monitorowany, tak że wszyscy kandydaci na studia są bezpieczni. Policja była na miejscu, ale nie podjęła żadnej interwencji. Nie doszło do żadnych bójek, nie doszło do żadnych przepychanek – dodaje Agata Ważydrąg, odnosząc się do podawanych przez media informacji o różnego rodzaju incydentach podczas rekrutacji.

Stając się lokalną sensacją, rekrutacja na AWF zainteresowała Jarosława Gowina. Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego zwrócił uwagę na nietypowy sposób rekrutacji, władze AWF poprosił zaś o wyjaśnienia. Przy okazji skrytykował rekrutację na zasadzie „kto pierwszy, ten lepszy”, zauważając, że promuje nie najlepszych studentów, a tych, którzy najwcześniej wstali i najwytrwalej czekali w kolejce.

– Przyjęta w uczelni procedura jest krzywdząca dla maturzystów, którzy uzyskali bardzo dobre wyniki egzaminu dojrzałości, pozbawia uczelnię możliwości właściwego doboru kandydatów i promuje osoby, które odpowiednio wcześnie rozpoczęły oczekiwanie w kolejce, a także jest wyrazem braku szacunku dla kandydatów.

Co na to uczelnia?

– Chciałabym zaznaczyć, że na takie kierunki, jak sport czy taniec w kulturze fizycznej, pierwszeństwo przyjęcia mają osoby, które mają wybitne osiągnięcia sportowe klasy mistrzowskiej, przyznawane przez Polski Związek Sportowy. Tu nie do końca decyduje kolejność złożonych dokumentów – tłumaczy Agata Ważydrąg. – W przypadku reszty kierunków decyduje kolejność złożenia dokumentów, ale fakt ich złożenia to tylko pierwszy krok. Później wiedza studentów zostaje zweryfikowana podczas intensywnego programu studiów. Studenci, którzy składają dokumenty, doskonale o tym wiedzą. Poza tym decyzja dotycząca zasad tegorocznej rekrutacji została podjęta przez senat uczelni w maju 2015 r. i wtedy też została skierowana do ministerstwa. Od tego czasu nie otrzymaliśmy żadnych zastrzeżeń odnośnie sposobu prowadzenia tej rekrutacji.

A co na to sami studenci? Jak się okazuje, nie wszyscy są jednoznacznie źle nastawieni do rekrutacji na AWF.

– Dużo osób chciałoby dostać się na ten kierunek – przyznaje kandydatka, która zgodziła się z nami porozmawiać o zasadach rekrutacji ustanowionych przez uczelnię. – To, co jest pokazywane w mediach, nie pokazuje tego, jak tu jest. Uczelnia zadbała o to, żebyśmy byli bezpieczni. Była ochrona, teren wieczorami był zamknięty. Mamy dostęp do łazienki, postawiono specjalny namiot, żeby ludzie w razie deszczu mieli gdzie siedzieć. Nikt nie został postawiony na pastwę losu. Nasza pierwsza myśl po tym, jak tutaj przyszliśmy, była taka, że to taki mały Woodstock. Najpierw byłam przerażona, że mam tu siedzieć, że mam czekać, ale tu naprawdę nie było źle, było mnóstwo zintegrowanych osób. Wszyscy się szanowali i nikt o nic się nie bił. Podkreślam: jesteśmy źli na mediach, bo zupełnie nasz nie szanowały. Dziennikarze wchodzili do namiotów, próbowali wycisnąć z nas jakieś informacje i celowo wybierali osoby najbardziej niezadowolone. Może na fizjoterapii ludzie się nie dogadali, ale na dietetyce nie było żadnych problemów. Przedstawiacie nas jak pajaców, a to wcale tak nie wygląda – żali się kandydatka.

A wy co sądzicie? Czy zasada „kto pierwszy, ten lepszy” to dobry sposób na rekrutację, czy wręcz przeciwnie – sposób, który nie licuje z powagą studiów wyższych? Komentarze są do waszej dyspozycji.